Ciężarna, która przeszła COVID: jest ogromnym cudem, że żyję

2021-12-17 10:27

39-letnia Agnieszka w ciąży z zakażeniem SARS-CoV-2 trafiła do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi i przedwcześnie urodziła córkę. Po porodzie obie wymagały podłączenia do respiratora. - Widzę, jak mój 8-letni syn wciąż przeżywa to, że mogłam umrzeć – powiedziała.

kobieta w ciąży spoglądająca na dziecięce łóżeczko
Autor: Getty Images

- Gdybym mogła cofnąć czas, to bym się zaszczepiła. Teraz, kiedy tylko będę mogła, czyli po upływie miesiąca, na pewno zaszczepię się, bo nie chcę drugi raz tego przechodzić i wywoływać cierpienia mojej rodziny. Widzę, jak mój 8-letni syn wciąż przeżywa to, że mogłam umrzeć – powiedziała 39-latka, która przyjechała do Instytutu odebrać córkę.

Mała Oliwka spędziła w szpitalu 37 dni. Była pierwszym w historii Kliniki Neonatologii ICZMP wcześniakiem zakażonym Sars-CoV-2. Mama dziewczynki nie ukrywa, jak trudnym przeżyciem była rozłąka z nowonarodzoną córką. - Dla matki to niewyobrażalne – powiedziała.

Poradnik Zdrowie: powikłania po COVID-19

- Dziewczynka jest obecnie w 37. dobie życia. Mamy nadzieję, że nie wystąpią u niej powikłania spowodowane wcześniactwem i COVID-19. Sytuacje utrudniał fakt, że przez dłuższy okres nie mogliśmy kontaktować się z jej rodzicami. Oliwka przez dwa dni podłączona była do respiratora, przez 10 korzystała z nieinwazyjnego wsparcia oddechowego, potem oddychała już samodzielnie. Jesteśmy przekonani, że objawy COVID-19 nałożyły się u niej na powikłania wcześniactwa - podkreślił neonatolog dr Tomasz Talar.

Pani Agnieszka (kobieta nie chce upubliczniać swojego nazwiska) wiedziała od swojej lekarki, że będzie mogła zaszczepić się po I trymestrze ciąży, jednak nie zdecydowała się na to. - Tak naprawdę myślałam, że ta choroba mnie nie spotka, że to mnie nie dotyczy, a jeśli nawet, to przejdę to łagodnie - przyznała.

Podczas 33. Tygodnia ciąży okazało się, że razem z mężem są zakażeni koronawirusem. Mąż był zaszczepiony i przechodził infekcję łagodnie, natomiast u pani Agnieszki oprócz typowych dla COVID-19 objawów wystąpiło silne krwawienie i ból brzucha. Doszło do odklejenia łożyska, dlatego by ratować dziecko trzeba było wykonać cesarskie cięcie.

- Choroba dalej się rozwijała - zajęte zostało jedno płuco, potem następne. Na 10 dni trafiłam pod respirator. Jest ogromnym cudem, że żyję. Żałuję, że nie zaszczepiłam się, nie dałam sobie szansy. Jestem ogromnie wdzięczna lekarzom i pielęgniarkom, bo tak naprawdę ja też narażałam ich życie i dzięki nim żyję - zaznaczyła kobieta.

- Ciężko było wytłumaczyć mu, dlaczego mama jest nieobecna przez 30 dni. A ja po piątym dniu pobytu żony w szpitalu usłyszałem od lekarza, że jej stan jest taki, iż muszę być przygotowany na najgorsze – powiedział mąż pani Agnieszki, który przejął opiekę nad starszym bratem Oliwki podczas jej nieobecności.

Kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w ICZMP dr Bogusław Sobolewski tłumaczy, że zagrożeniem dla życia pacjentki była jednoczesna infekcja COVID-19 i stan położniczy, który wymagał natychmiastowego działania.

- Na szczęście udało się doprowadzić do tego, że chora przeżyła. Mam nadzieję, że kolejne pacjentki, które do nas trafią - a na pewno trafią, bo już teraz mamy na intensywnej terapii kolejną panią z COVID-19, będą miały tyle szczęścia co pani Agnieszka - podkreślił.

Dr Sobolewski wskazuje także na problem nieszczepienie się kobiet w ciąży. - Stajemy przed dylematem, kto ma przeżyć - pacjentka czy jej dziecko. Położnicy muszą podejmować trudną decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia. To kiedyś może się nie udać, dlatego apeluję do wszystkich kobiet w ciąży, by się szczepiły - zaznaczył.

Źródło: PAP