26-latek ofiarą teleporad? Prosił o pomoc, a usłyszał: "Jakbyś użalał się nad sobą"
26-letni David Nash odbył serię teleporad z lekarzami i pielęgniarkami. Choć zgłaszane przez niego objawy wymagały wizyty stacjonarnej, żaden ze specjalistów jej nie zalecił. Krótko po ostatniej teleporadzie młody mężczyzna trafił do szpitala. Lekarzom nie udało się go uratować.
Problemy 26-latka ze zdrowiem zaczęły się w październiku 2020 r., ale śledztwo w sprawie jego śmierci rozpoczęło się dopiero teraz. David odbył cztery teleporady w ciągu niecałych trzech tygodni. Niestety, żaden z ze specjalistów, z jakimi rozmawiał, nie uznał, że powinien przyjść do lekarza osobiście, by ten mógł go zbadać.
26-latek miał infekcję, która doprowadziła do śmiertelnych powikłań
Nash łącznie odbył cztery konsultacje z personelem medycznym w swojej przychodni. Przez 19 dni na przełomie października i listopada 2020 r. w trakcie pandemii COVID-19, student zgłaszał niepokojące objawy. Po ostatniej konsultacji na początku listopada jego stan gwałtownie się pogorszył.
Po kilku wezwaniach młody mężczyzna trafił do szpitala. Niestety, zmarł dwa dni później.
Okazało się, że przyczyną śmierci była infekcja bakteryjna związana z zapaleniem ucha. Doszło także do poważnych powikłań. U Davida wykryto ropień mózgu.
"Niebezpieczna diagnoza"
W poniedziałek poznaliśmy stanowisko koronera. Według dokumentacji i lekarza dra Binta, pielęgniarka, z którą odbywała się ostatnia konsultacja, powinna była zorganizować pilną wizytę w szpitalu. Tak się jednak nie stało. Za to młody mężczyzna usłyszał od niej: "Brzmisz, jakbyś trochę użalał się nad sobą".
David miał objawy takie jak gorączka, sztywność karku i silne bóle głowy. Jednak pielęgniarka uznała je za niegroźne, co zdaniem ekspertów, było "niebezpieczną diagnozą".
Zdaniem dra Binta "to był pacjent, którego trzeba było zobaczyć osobiście". Lekarz podkreślił, że należało go zbadać, a w raporcie zaznaczył, że opieka medyczna w Wielkiej Brytanii miała do czynienia z bezprecedensową sytuacją spowodowaną pandemią.
Rodzice 26-latka chcą znać prawdę
Rodzice zmarłego mężczyzny podkreślają, że ich syn aż pięciokrotnie dzwonił na numer alarmowy, zanim został zabrany do szpitala. Zależy im na wyjaśnieniu dokładnych szczegółów sprawy i podkreślają, że chcieliby wiedzieć, czy gdyby ich syn otrzymał leki i wcześniej miał możliwość bezpośredniego kontaktu z lekarzem, mógłby żyć.
W trakcie posiedzenia pani Nash opowiedziała nieco więcej o zmarłym synu. 26-latek był na II roku studiów prawniczych na Leeds University. Był perkusistą, koncertował i chciał nagrać album ze swoim zespołem. Kobieta pokazała także portret syna i powiedziała, że jest "dozgonnie wdzięczna za niesamowite 26 lat miłości i radości", jakie dał jej ukochany syn.