#OnkoHero. Marta o raku nerki: Panicznie bałam się o tym rozmawiać - to jest wciąż temat tabu

2022-03-18 12:17

Rak nerki to podstępna choroba - rozwija się w zasadzie bezobjawowo. Na wczesnym etapie jest trudna do wykrycia, nie daje żadnych objawów. Większość pacjentów dowiaduje się o obecności guza na nerce przez przypadek. Taka też jest historia 38-letniej Marty - mamy dwójki dzieci. Jak wyglądał proces diagnostyczny i leczenie młodej mamy?

Marta K
Autor: Archiwum prywatne

O Twojej diagnozie onkologicznej zdecydował przypadek. Możesz o tym opowiedzieć?

Zgadza się, to był to totalny przypadek. Czułam się dobrze, funkcjonowałam. Towarzyszyło mi jedynie zmęczenie w związku z urodzeniem syna. Pewnej nocy wstając z łóżka do dziecka potknęłam się i uderzyłam się w lewą część brzucha w okolicy śledziony. Bardzo mnie to bolało. Przez chwilę nawet byłam przekonana, że pękła mi śledziona i postanowiłam zapisać się na USG brzucha.

Kiedy to było?

W marcu 2020 roku, a więc w czasie pierwszej fali koronawirusa. Wykonanie USG w tym czasie graniczyło z cudem, nikt nie był w stanie mnie skierować na to badanie. Zdałam sobie sprawę, że mam przecież wykupione prywatne ubezpieczenie. Najbliższa placówka znajduje się 30 km od domu. 

Udało się umówić na badanie?

Najbliższy wolny termin był za miesiąc, ale się udało. W trakcie USG okazało się, że mam jakąś zmianę - prawdopodobnie torbielowatą, na prawej nerce. 

Poradnik Zdrowie: kiedy iść do urologa?

Jak zareagowałaś?

Miałam czarne wizje, bo rok wcześniej na raka płuc zmarła moja mama, która była aktywnym sportowcem, amatorką rowerową, dbała o siebie i prowadziła zdrowy tryb życia. Zmarła 21 maja 2019 roku, ja 13 czerwca urodziłam synka, więc nie minął nawet miesiąc. 

Jakie dalsze badania diagnostyczne zlecone w celu ustalenia, czy to na pewno zmiana torbielowata? 

Wczesną diagnostykę robiłam znowu w ramach prywatnego ubezpieczenia, był to rezonans magnetyczny. Wynik wykazał, że jest to zmiana nowotworowa, jednak nie było wiadomo jaka. 

Co było dalej?

Szukałam szpitala w pobliżu miejsca zamieszkania, jednak jedyny szpital urologiczno-onkologiczny, jaki był na terenie Poznania został przekształcony w szpital covidowy. Niestety, COVID-19 nie był jedyną chorobą, ludzie nadal cierpieli z innych powodów, a cała sytuacja pandemiczna znacznie opóźniła procesy diagnostyczne u wielu osób. 

Jak się z tym wszystkim czułaś?

Mój syn miał wtedy roczek, córka skończyła cztery latka, nie wiedziałam co robić. Nie miałam szansy przepracować śmierci mojej mamy z uwagi na narodziny synka. Wszystko zaczęło się sypać po kolei, było mnóstwo nerwów i stresu. Musiałam jednak działać. Przypomniało mi się, że moja mama była konsultowana w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. 

Z Poznania do Otwocka to kawał drogi!

350 km, ale nie zastanawiałam się. Miałam tam przetarte ścieżki, więc wiedziałam, że mam jakiś punkt zaczepienia. Udało mi się umówić na konsultację w dość szybkim terminie, bo ludzie przez COVID-19 nie chcieli się leczyć.

Tobie jednak na tym zależało?

Tak, nie mieściło mi się w głowie, że ktoś nie chce się leczyć. Chciałam jak najszybciej zrobić to, co było trzeba. Byłam u onkologa, w następnym tygodniu miałam już wykonaną tomografię z rezonansem. Z racji tego, że to badanie było wykonywane z kontrastem, musiałam oczywiście dodatkowo wykonać morfologię krwi, kreatyninę etc. 

Wyniki badań były dobre?

Tak, wyniki były w normie. Tydzień później wróciłam do urologa-onkologa  z Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku potwierdził, że jest to guz nerki, ale dopiero histopatologia potwierdziła jakiego typu był to guz złośliwy - nowotwór złośliwy nerki bez miedniczki nerowej. Konieczna była szybka operacja.

Jak duży był guz?

Guz miał 3,5 centymetra. 

Jednak w Twoim przypadku nie było konieczne usunięcie nerki?

Nie, dostałam informację, że lekarze będą robić co w ich mocy aby uratować nerkę, ale okaże się to na stole operacyjnym. Guz był umiejscowiony na nerce, trzeba było go usunąć wraz z warstwą miąższową nerki. 

Operacja się udała?

Tak, guz został usunięty w całości wraz z warstwą miąższową. Operacja odbyła się w połowie października. To się potoczyło bardzo szybko, cały proces udało się zamknąć w niewyobrażalnie krótkim czasie ok. 2 miesiące. 

Miałaś wiele szczęścia w nieszczęściu. 

Tak, bo nie było przerzutów, został on wycięty w całości. To była operacja wykonana laparoskopowo.

Jak się czułaś po operacji?

Fatalnie, po siedmiogodzinnej narkozie czułam się tak, jakby ktoś bił mnie kijem po głowie. Dreny w brzuchu, cewnik - czułam się źle nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Byłam sama w pokoju, daleko od domu, bez odwiedzin, bo koronwirus. To był trudny czas. Nie byłam w stanie samodzielnie wstać. 

Wróciłaś jednak dość szybko do domu.

Tak, ale po powrocie dostałam wysokiej gorączki. Byłam bardzo osłabiona po operacji, martwiłam się, że to infekcja COVID-19. Rozsypałam się psychicznie i udawałam przed całym światem, że jest ok, zamknęłam się w sobie. 

A co z dalszym leczeniem? Było ono konieczne?

Na szczęście przy nowotworze nerki nie stosuje się chemioterapii, bo jest nieskuteczna. Stosuje się za to  immunoterapię. U mnie nie była ona konieczna, dlatego że guz został usunięty w całości. Nie byłam więc obciążona żadnymi lekami. Na badanie kontrolne miałam się zgłosić po trzech miesiącach. 

Jak się czułaś oczekując na wyniki?

Przez te trzy miesiące stałam się oschła, udawałam, że sobie radzę. Poszłam na psychoterapię, ale z niej zrezygnowałam. Posypało mi się wszystko, oddaliłam się od dzieci, od partnera. Swoje problemy dusiłam w sobie. Mam jednak motywację, aby zawalczyć o to, by wszystko poukładać. Wracam właśnie na psychoterapię. Uważam, że każdy pacjent onkologiczny powinien być objęty pomocą psychologiczną obligatoryjnie. 

Ciężar problemów narastał. 

Tak, a zaczęło się właśnie od choroby mamy, która nagle zaczęła “odpływać”. Po miesiącu  wykryto u niej nowotwór płuc z przerzutami do mózgu, do wątroby, tak naprawdę całe ciało było zainfekowane rakiem. Mama nigdy nie paliła papierosów. Dodatkowym obciążeniem była dla mnie cukrzyca ciążowa, w tym samym czasie miałam także ogromne problemy w pracy, a na koniec choroba. Nie miałam jak tego przepracować. 

Czasami wszystko musi się totalnie rozsypać, aby mogło się na nowo poukładać.

Zdecydowanie tak, jednak żałuję, że tak długo tłumiłam to wszystko w sobie. 

Może to przez strach?

Panicznie bałam się rozmawiać o raku - to jest wciąż temat tabu w Polsce. Nie mówi się o tym pomimo, że mnóstwo osób choruje. Gdy moja mama zmarła wykupiłam spontanicznie onkoplan, są to niewielkie miesięczne kwoty opłat. 

Miałaś wiele szczęścia - przypadkowe uderzenie w brzuch uratowało Ci życie.

To chyba nie był przypadek. Myślę, że moja mama nade mną czuwała. Przez 15 lat grałam w koszykówkę, miałam wiele siniaków, skręceń, naderwane wiązadła i podejrzenie wstrząsu mózgu, jednak nigdy nie robiłam żadnych badań z tego tytułu. W tej sytuacji po prostu czułam, że muszę zrobić USG. 

Czy diagnoza skłoniła Cię do zmiany stylu życia?

Zażywam suplementy, prawie całkowicie zrezygnowałam z alkoholu. Czasami jednak wychodzę na imprezę, jestem tylko człowiekiem. 

Sprawdzałaś w Internecie informacje o chorobie?

Tak, przez długi czas siedziałam w domu i czytałam, sprawdzałam i się dołowałam chociaż wiedziałam, że to jest złe. Było to silniejsze ode mnie.  W końcu pewna lekarka powiedziała mi, żebym tego nie robiła, bo nie wszystko w Internecie jest prawdą. 

Brakuje Ci dawnego życia?

Tak, tęsknię za normalnym, szczęśliwym, trochę zwiarowanym i spontanicznym życiem. Kiedyś byłam duszą towarzystwa. Mam nadzieję, że to jeszcze wróci. 

Co chciałabyś powiedzieć czytelnikom naszego portalu?

Przede wszystkim, jeśli ktokolwiek ma jakieś przeczucia, że coś się dzieje z jego zdrowiem, powinien jak najszybciej udać się na badania. Nie należy zwlekać, trzeba słuchać intuicji i swojego ciała. Ponadto korzystać z rad prawdziwych specjalistów. 

Życzę Ci, aby wyniki kontrolne były pomyślne. Dziękuję za rozmowę.

Czytaj też: 

O autorce
Marcelina Dzięciołowska
Marcelina Dzięciołowska
Redaktorka od lat związana z branżą medyczną. Specjalizuje się w tematyce zdrowia i aktywnego stylu życia. Prywatne zamiłowanie do psychologii inspiruje ją do podejmowania trudnych tematów w tej dziedzinie. Autorka cyklu wywiadów z zakresu psychoonkologii, którego celem jest budowanie świadomości oraz przełamywanie stereotypów na temat choroby nowotworowej. Wierzy, że odpowiednie nastawienie psychiczne jest w stanie zdziałać cuda, dlatego propaguje profesjonalną wiedzę, w oparciu o konsultacje ze specjalistami.