Jak powinna wyglądać relacja LEKARZ-PACJENT

2008-01-31 10:38

Człowiek jest całością. Nie można wyleczyć ciała, nie uwzględniając psychiki. Jednak wielu lekarzy nadal ignoruje ten fakt. O chorych, ich oczekiwaniach i potrzebach oraz relacjach pacjent–lekarz z psychologiem Agatą Wytykowską rozmawia Agnieszka Gołaszewska.

Jak powinna wyglądać relacja LEKARZ-PACJENT
Autor: thinkstockphotos.com

Sporo się ostatnio mówi o roli relacji lekarz-pacjent w procesie leczenia. Dlaczego więc zamiast szacunku i empatii tak często mamy do czynienia z jawnym lekceważeniem?

Sytuacja jest złożona. Z jednej strony mamy do czynienia ze skostniałymi instytucjami i ich standardami pracy, nie nadążającymi za zmianami w podejściu do pacjenta. Z drugiej zaś zła sytuacja materialna służby zdrowialekarze, walcząc o przetrwanie swoich placówek, przestają zwracać uwagę na jakość życia pacjenta (czyli stopień zaspokojenia ważnych dla niego potrzeb), czują się trochę zwolnieni z codziennych dobrych standardów. Ostatecznym efektem takiego podejścia, jest zgubienie chorego w systemie.

Co więc musimy zrobić, by lekarze zaczęli dostrzegać pacjenta, a nie tylko jego chorobę?

Co prawda psychologia od lat jest w programie studiów medycznych, ale wymagana jest zmiana programu kształcenia oraz zwiększenie liczby godzin. Na przykład trzeba uczyć lekarzy, jak psychika wpływa na codzienne funkcjonowanie człowieka, jak rozmawiać z chorym itp. Tak naprawdę wszyscy dopiero uczymy się doceniać wpływ psychiki na jakość życia. To co czujemy może zarówno zwiększać naszą jakość życia, poprawiać codzienne funkcjonowanie, ale może mieć też wpływ destrukcyjny.

Wszyscy wiemy, że psychika jest ważna w procesie leczenia. Dlaczego więc kończy się tylko na teorii?

Lekarzom brak umiejętności rozmowy za pacjentem. Nie mają też świadomości, jaką rolę pełni ich postawa wobec chorego w procesie leczenia. Dość często słyszałam od lekarzy, że nie są oni terapeutami. A przecież człowiek jest całością. Nie można wyleczyć ciała, nie uwzględniając psychiki.

Z czego to wynika?

Naturalną tendencją każdego z nas jest ucieczka od emocji, które są dla nas trudne (lęku, niepokoju, gniewu). Kolejny pacjent z jego strachem, powoduje, że lekarz woli się zamknąć, iść w procedury, standardowe pytania, by przypadkiem chory nie ujawnił swoich emocji, np. rozpłakał się. Bo co wtedy z nim zrobić, jak zareagować.

Czy nasze oczekiwania, by lekarz zobaczył w nas człowieka są czymś wygórowanym?

Pora rozwiać jeden z mitów. Większość z nas nie oczekuje od lekarza, że będzie go wspierał emocjonalnie. Dlatego lekarz nie musi podejmować roli terapeuty. Często wystarczy sam szacunek i współodczucie, tzn. zrozumienie, że chory się boi, zaakceptowanie tego i nie uciekanie. Drobne elementy – np. podanie ręki, powiedzenie dzień dobry z uśmiechem, zapytanie jak się ktoś czuje i wysłuchanie odpowiedzi, patrząc na pacjenta, a nie wypisując w tym czasie papiery. Czasem taka drobna zmiana wnosi bardzo istotną poprawę w relację lekarz-pacjent.

Pacjent w systemie służby zdrowia – kim naprawdę jest? Podmiotem czy intruzem?

Często ciągle nasza służba zdrowia traktuje pacjentów w sposób masowy, wyłącznie jako przypadki. Sprzyja temu ubranie chorego w piżamę, co go jeszcze dodatkowo odhumanizowuje. To tworzy dodatkowe negatywne warunki dla procesu chorowania, który i tak przecież sam w sobie jest stresujący. A przecież choroba jest jak wyjałowiona ziemia. By coś urosło musimy ją wspomóc. Dbanie o kondycję psychiczną stanowi więc swoisty nawóz. Oczywiście od samego nawożenia nic nie urośnie, trzeba coś zasiać (w tym przypadku podać lek), ale możemy stworzyć warunki by lekarstwo szybciej i lepiej zadziałało.

Jakie moga być efekty dobrej relacji lekarza i pacjenta?

Stosunek lekarza do pacjenta – o czym wielu nie wie lub nie pamięta – wpływa na to, czy chory będzie chciał się dalej leczyć, czy wystraszony i zniechęcony nie porzuci terapii. Mając zaufanie do lekarza, pacjent czuje zdecydowanie mniejszy lęk. To poprawia jego kondycję psychofizyczną. Łatwiej się go leczy. Łatwiej też rodzinie podejmować opiekę nad chorym, który jest w lepszym stanie emocjonalnym (mniej się boi, ma nadzieję, wiarę). A rola rodziny w procesie terapeutycznym jest przecież ogromna. Rośnie więc łańcuch pozytywnych elementów, a jego pierwszym ogniwem jest właśnie dobra relacja lekarz-pacjent.

Od kilku lat w zespołach leczących pojawiają się psycholodzy kliniczni. Jednak nadal nie jest to norma. Dlaczego?

Po pierwsze brak etatów. Ale nie tylko. Jeszcze wielu lekarzy nie widzi potrzeby takiej współpracy, nie traktuje psychologów jako pełnoprawnych członków zespołu. Zresztą tak naprawdę obydwie strony, tj zarówno lekarze, jak i psycholodzy, dopiero uczą się współpracować. Potrzebne są nie tylko zmiany organizacyjne, ale też mentalne. Tylko odpowiednio wykształcony student, jako lekarz będzie czuł potrzebę powiększenia zespołu o psychologa i w końcu wymusi jego zatrudnienie. To długa droga, ale powoli widać już pozytywne zmiany. Miejmy więc nadzieję, że wymagania stawiane lekarzom wymuszą w końcu wykształcenie pewnych nawyków i staną się oni bardziej otwarci na chorego.

Projekt badawczy – proszę w kilku słowach scharakteryzować go. I dlaczego wybrano akurat pacjentów z guzami neuroendokrynnymi (NET)?

Może od końca. Osoby z guzami NET są specyficznymi pacjentami, mianowicie okres przeżycia w tej chorobie jest dość długi. To pozwala na dłuższą obserwację. Ponadto dotąd nie tylko w Polsce, ale i w świecie nie badano takich chorych pod kątem ich jakości życia. Celem ruszającego właśnie programu jest więc zbadanie, jak wygląda ich jakość życia, jak ona się zmienia na przestrzeni choroby i w końcu, czy jakość życia zależy od pewnych cech psychologicznych: temperamentu i strategii radzenia sobie z chorobą. Wegetacja psychiczna jest bowiem dla tych pacjentów czymś fatalnym, nie da się żyć z zapalonym na stałe czerwonym guzikiem, bo się przepali. Pierwsze wyniki powinniśmy otrzymać latem przyszłego roku.