Kobiety dowiadują się o tej chorobie przy okazji. "Pacjentka nagle opowiada o siostrze, czy matce"

2023-10-06 13:16

Spotkanie klasowe po 14 latach od zakończenia liceum. Choć nie wszyscy dojechali, to w ekipie było siedem kobiet. Chwila rozmowy i okazało się, że trzy z nich borykają się z chorobami tarczycy. Czyli prawie połowa! Im dalej w las, tym więcej podobieństw – wszystkie cierpiały na podobne dolegliwości, dwie z nich o diagnozie dowiedziały się niechcący. „Często przychodzi pacjentka, ja ją diagnozuję, po czym ona nagle opowiada o siostrze, matce i okazuje się, że one mają niezdiagnozowaną chorobę” – podkreśla Małgorzata Nowicka, ginekolog-endokrynolog.

Kobiety dowiadują się o tej chorobie przy okazji. Pacjentka nagle opowiada o siostrze, czy matce
Autor: Fot. Getty Images, dr n. med. Małgorzata Nowicka, ginekolog-endokrynolog, archiwum prywatne

Do tej pory rozmowy o chorobach raczej obserwowało się wśród seniorów, a nie 33-latek. Nasza paczka jednak ma swoją specyfikę i mimo upływu czasu nadal otwarcie rozmawiamy o wszystkim. Tak oto dowiedziałam się o przypadłości moich koleżanek, które na potrzeby tego artykułu zgodziły się opowiedzieć swoje historie szerszej grupie odbiorców. 

O pewnej Kindze co mieszkała w Londynie

Kinga wraz z mężem mieszkała w Londynie wiele lat. To właśnie tam któregoś dnia zauważyła, że ciągle jest senna i zmęczona. Jak sama przyznaje, dopiero po rozmowie z mamą postanowiła zrobić test ciążowy, bo nie zauważyła żadnych innych objawów wskazujących na to, że mogłaby spodziewać się dziecka. Wynik był pozytywny, więc szczęśliwa uznała, że senność to norma. 

- Cały pierwszy trymestr przespałam. Nie wymiotowałam, nie miałam mdłości, tylko spałam. Poszłam nawet do lekarza, żeby wykonał jakieś dodatkowe badania, ale uznał, że to normalne i nie ma takiej potrzeby - opowiada.

Kinga dodaje, że podczas ciąży nikt nie wykonał jej badania TSH i że ogólnie diagnostyka w tym czasie w Wielkiej Brytanii była dosyć znikoma. 

- W ogóle nie widziałam lekarza całą ciążę. Miałam tylko trzy spotkania z położną. Nawet już nie pamiętam, czy pobierają krew, czy tylko mocz się zanosi. Podczas jednej wizyty z położną była jakaś stażystka. Jak się dowiedziały, że jestem z Polski i u nas robi się dużo badań, w tym cytologię raz w roku, to się śmiały. Nie wiem, skąd taka reakcja, jakby to było coś strasznego, że się badamy. Oni praktycznie żadnych badań nie robią, więc o moich problemach dowiedziałam się dopiero w 32 tygodniu ciąży - wspomina Kinga.

To właśnie wtedy wróciła do Polski i postanowiła udać się do ginekologa, aby mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Lekarz zlecił jej szereg badań w tym poziom TSH. Wtedy wyszło na jaw, że senność była spowodowana niedoczynnością tarczycy. Choć taki stan mogła wywołać ciąża, to jednak nie ma pewności, że problem nie pojawił się już wcześniej.

- Lekarz uznał, że jest już za późno na rozpoczęcie leczenia ze względu na dziecko, stąd pierwsze medykamenty otrzymała dopiero po porodzie. Niedoczynność towarzyszy jej od tamtej pory, ale to po drugiej ciąży jej stan zrobił się naprawdę poważny. Dostała poporodowego zapalenia tarczycy. Nie miała siły wstać z łóżka, ani opiekować się dzieckiem. Włosy zaczęły wypadać i łamały się jej paznokcie - zaznacza.

Kinga od pięciu lat przyjmuje Euthyrox i choć początkowa dawka wynosiła 75mg, to obecnie udało się jej zejść do 25 mg. Ma jednak nadzieję, że kiedyś całkowicie zrezygnuje z leczenia. 

- Po pierwsze nie zgadzam się z tym, że było za późno na podanie leku, bo nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie leczenia. W ciąży jest takie zalecenie, że możemy podać dawkę docelową, czyli nie musimy tak jak poza okresem ciąży dążyć do wyrównania hormonów stopniowo – wyjaśnia w rozmowie z PoradnikZdrowie.pl dr n. med. Małgorzata Nowicka, ginekolog-endokrynolog. 

Ekspertka odniosła się także do faktu związanego z tym, że w Wielkiej Brytanii nie wykonano u Kingi badań TSH.

- Co do rozpoznania niedoczynności tarczycy, to częstotliwość w Polsce jest wyższa z kilku względów. Wynika to z faktu, że Polskie Towarzystwo Endokrynologiczne wyszło z założenia, że powszechność występowania chorób tarczycy jest na tyle duża, że warto by było każdej pacjentce na początku ciąży robić przynajmniej badanie TSH. Natomiast stanowisko Towarzystw Europejskich jest takie, żeby badać TSH w ciąży, albo przed zajściem w ciążę u pacjentek, które są w grupie ryzyka. Zatem mówimy wówczas o osobach, które wcześniej chorowały na tarczycę, są po usunięciu tarczycy, te u których stwierdzono przeciwciała przeciwtarczycowe, a miały do tej pory dobre wyniki badań hormonów tarczycy, jak też u pacjentek obciążonych rodzinnie - komentuje dr Nowicka.

Endokrynolożka dodaje również, że przykład Kingi, która borykała się z poporodowym zapaleniem tarczycy jest dość popularnym problem. Okazuje się, że nawet od 50 do 70 procent kobiet z obecnymi przeciwciałami przeciwtarczycowymi może przejść poporodowe zapalenie tarczycy.

Co więcej, podczas wieloletniej praktyki lekarskiej informuje pacjentki, u których zdiagnozowano chorobę autoimmunizacyjną, że może po porodzie dojść do zapalenia tarczycy. Jednak tego typu schorzenie nie zawsze obarczone jest dotkliwymi objawami.

Ania, mama trzech pięknych dziewczynek

Historia Ani to także przykład tego, że o niedoczynności dowiedziała się przy okazji. Tak na dobrą sprawę nie wie, czy problem mógł być już przed pierwszą ciążą, czy jednak rozpoczął się wraz z nią. Podczas badań wynik TSH był nieprawidłowy, przez co konieczna była konsultacja endokrynologiczna. USG wykazało, że Anna ma także guzki na tarczycy.

Przyjmowała określoną dawkę leku. Po porodzie dwóch bliźniaczek niedoczynność ustąpiła, ale guzki pozostały. W kolejnej ciąży niedoczynność tarczycy już nie wystąpiła. Obecnie Ania co roku wykonuje kontrolne USG tarczycy, aby sprawdzić, w jakim stanie jest gruczoł i czy guzki nie rosną.

Jak sama przyznała, jej mama miała ten sam problem, więc zakłada, że to kwestia dziedziczenia. Bierze pod uwagę także perspektywę, że jej córki również w przyszłości będą musiały wykonywać badania diagnostyczne w kierunku schorzeń tarczycy. 

- 50 procent populacji ma guzki. Natomiast jeżeli są pod kontrolą i nie spełniają kryteriów wskazujących na to, że powinny być poddane biopsji, to wymagają jedynie regularnej kontroli, czyli USG. Co do kwestii dziedziczenia, to oczywiście dziewczynki mogą mieć takie skłonności - komentuje dr Małgorzata Nowicka.

Specjalistka wyjaśniła, że TSH może rosnąć ze względu na niedoczynność czy na zwiększone zapotrzebowanie w czasie ciąży. Wówczas nie tylko stymuluje tarczycę do wytwarzania hormonów, ale jest też czynnikiem wzrostowym dla tarczycy i guzków. Zatem jeżeli gruczoł nie do końca dobrze radzi sobie w nowej rzeczywistości to TSH może  pobudzać guzki do wzrostu. Nie ma jednak powodu do paniki, a podczas ciąży występuje duża ilość czynników wzrostowych, więc guzki tarczycy po prostu mogą się pojawiać. Ważne, aby co pewien czas kontrolować ich stan.

Renia: Zaczęło się kiedy miałam 17 lat

Ostatni przykład to opowieść Renaty. Jej historia różni się od dwóch poprzednich, ponieważ nie ma nic wspólnego z momentem gdy na skutek ciąży zachodzą różne zmiany. Renia początki niedoczynności tarczycy pamięta właśnie z czasów szkolnych. 

- Wracając ze szkoły od razu musiałam położyć się spać. Nie mogłam się później obudzić. Moja skóra była bardzo sucha, zaczęły wypadać mi włosy. Lekarz rodzinny skierował mnie na badania krwi. Wyniki TSH wykazały, że mam niedoczynność tarczycy. Skierował mnie do endokrynologa - opowiada 33-letnia kobieta.

Renata wspomina, że na początku leczenia brała niewielką dawkę, bo jedynie 50 mg przepisanego preparatu, jednak stopniowo zwiększano ilość leku. Choć udało się unormować wynik na tyle, że pozostał na stałym poziomie, to jednak TSH nadal sięga powyżej 3, a ona sama nadal nie czuje się najlepiej. 

- Lekarz poinformował mnie, że mamy już do czynienia z Hashimoto. Podjął próbę zwiększenia dawki ze 125 mg na 150 mg, ale wtedy tarczyca zaczęła wchodzić w nadczynność - wyznaje Renia.

Moja bohaterka zaznacza, że co rusz doskwierają jej nowe dolegliwości i zastanawia się, czy winna temu może być tarczyca.

- Na tarczycę można zrzucić wiele różnych objawów. Natomiast posiadając jedną chorobę autoimmunizacyjną, np. chorobę Hashimoto można mieć inne choroby. To może być niedoczynność kory nadnerczy, niedobór witaminy B12 związany z brakiem wchłaniania, czyli choroba Addisona-Biermera. To mogą być także wszystkie choroby z grupy reumatologicznych.

Dr Nowicka odniosła się również do faktu, że wynik TSH Renaty wynosi 3. Jak zaznacza specjalistka, w sytuacji, kiedy pacjentka czuje się w miarę stabilnie, nie ma powodu, aby dążyć do obniżenia wartości. Natomiast jeżeli chora zgłasza różne dolegliwości, to można znaleźć dawkę pośrednią.

- Tyroksyna ma długi okres półtrwania bo 190 godzin. Letrox nie ma takiej dawki, ale Euthyrox już ma 137 mg  i może ta dawka byłaby dla tej pacjentki optymalna. Dlatego nie sądzę, żeby nie było konsensusu jeżeli chodzi o dawkowanie leku. Natomiast jeżeli udało by się uzyskać dzięki temu satysfakcjonujący wynik TSH, to inne objawy mają odmienne podłoże. 

Ekspertka wyjaśnia, że w takiej sytuacji pacjentka powinna mieć przede wszystkim świadomość, że skoro ma już jedną chorobę autoimmunizacyjną czyli Hashimoto, to należy szukać przyczyn pozostałych dolegliwości właśnie pod kątem innych, kolejnych chorób autoimmunizacyjnych.

Tarczyca pod lupą, czyli dlaczego świadomość jest tak cenna

Podczas rozmowy z dr Małgorzatą Nowicką zapytałam, czy to właśnie kobiety po 30. roku życia są najczęściej narażone na choroby tarczycy. Okazuje się, że niekoniecznie. Po prostu im kobieta jest starsza, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia chorób tarczycy. Szczególnie jeśli chodzi o niedoczynność tarczycy w przebiegu choroby Hashimoto.

- Uważa się, że 20 procent kobiet w wieku reprodukcyjnym ma przeciwciała przeciwtarczycowe, co nie oznacza, że będą miały choroby tarczycy. Z drugiej strony wiemy, że 50 procent populacji ma zmiany w postaci zmian ogniskowych, guzków. W związku z czym mogło się tak złożyć, że te kobiety 33-letnie miały jakiś problem z tarczycą - podsumowuje specjalistka.

Rozmawiałyśmy również o konsekwencjach nieleczonej tarczycy. Choć to kwestia mocno indywidualna i w dużej mierze często może skutkować tym, że trudniej będzie zrzucić zbędne kilogramy, czy zadbać o włosy, to jednak są przypadki, kiedy niedoczynność może przyczynić się do poważnych konsekwencji zdrowotnych.

- Niedoczynność tarczycy powoduje zmiany w lipidogramie, a więc podwyższone frakcje złego cholesterolu przekładają się na powstawanie miażdżycy. Jeśli dojdzie do jej wystąpienia, to nie ma możliwości odwrócenia procesu. Jak wiemy miażdżyca z kolei przekłada się na chorobę niedokrwienną serca, czy udar - wyjaśnia ekspertka.

Odczuwanie zmęczenia można wytłumaczyć natłokiem obowiązków, a wypadanie włosów przesileniem jesiennym. Warto wykonać diagnostykę zwłaszcza jeśli cierpimy na inną chorobę autoimmunologiczną np. celiakię, czy kiedy w rodzinie ktoś leczy tarczycę, lub planujemy zajść w ciążę. Z perspektywy lekarza bardzo ważna jest świadomość pacjentów, także ta z zakresu występowania schorzeń w bliskim otoczeniu. Dr Nowicka również odniosła się do tej kwestii. Zaznaczyła co w jej odczuciu gra kluczową rolę. 

- Tylko tyle żeby kobiety były bardziej świadome jak wyglądała w rodzinie sytuacja pod kątem występowania chorób tarczycy, bo to jest ważne. Często przychodzi pacjentka, ja ją diagnozuję, po czym ona nagle opowiada o siostrze, matce i okazuje się, że one mają niezdiagnozowaną chorobę. Bardzo ważne jest to, aby pacjentki na etapie starania się o dziecko wykonywały sobie badania tarczycy. A gdyby oprócz TSH zrobiły także FT4, FT3, anty-TPO i anty-TG to byłoby super - wyjaśniła specjalistka.