#wzwiązku. Socjolożka o presji na związki: Dzisiaj w miłości jest nam trudniej niż naszym rodzicom i dziadkom

2022-03-26 11:10

Żyjemy w specyficznym środowisku, dla którego rodzina i związek to bardzo istotne elementy życia. Presja na bycie #wzwiązku, na "posiadanie kogoś", rośnie wraz z wiekiem. O tym, jak reagować na trudne pytania, jak nie dać się presji ze strony najbliższych i jak sobie z nią radzić, kiedy jej ulegamy, zapytaliśmy socjolożkę, dr hab. Paulę Pustułkę, profesorkę Uniwersytetu SWPS w Warszawie, Kierowniczkę ośrodka badawczego Młodzi w Centrum Lab.

Socjolożka o presji na związki: Dzisiaj w miłości jest nam trudniej niż naszym rodzicom i dziadkom
Autor: Getty Images

Patrycja Pupiec: Czy zgodziłaby się pani ze stwierdzeniem, że naszym dziadkom, rodzicom łatwiej było budować związki, ponieważ byli wolni od social mediów, od szybkiego przepływu informacji, nie przeżyli globalnej pandemii?

Paula Pustułka: Zmiany społeczne są szerokie i nie są związane tylko z tymi ostatnimi kryzysami. Te społeczne przetasowania obserwujemy już od kilku dekad, ale rzeczywiście sprawiają, że jest nam obecnie w miłości i w związkach trudniej, niż naszym rodzicom i dziadkom. Z jednej strony następuje zmniejszenie kontroli społecznej, bo częściej wyjeżdżamy i mieszkamy z dala od rodziny, kształtujemy nasze biografie indywidualnie i nie musimy się szeroko tłumaczyć rodzinie i społeczności lokalnej z naszych życiowych decyzji. Dzięki temu możemy dłużej eksperymentować ze związkami, z miłością, z różnego typu romantycznymi dążeniami.

Z drugiej strony ten dobrobyt wyboru, tworzy coś, co socjologowie określają mianem płynnej rzeczywistości i płynnej miłości. Nasze romantyczne związki są mocno podatne na szybkie i dynamiczne zmiany. Z relacji możemy wyjść właściwie z dnia na dzień. Oczywiście rodzi to pewne kryzysy, ale generalnie rozstania są prostsze. W związku z czym trudniejsza jest stabilizacja w związku, a podatność na „poddawanie się” w relacji przez wychodzenie jej sprawia, że budowanie trwałych związków stało się większym wyzwaniem..

Niemal dla każdego z nas "szczęśliwy" oznacza "w związku", z dziećmi, z domem i rodzinną codziennością. Wielu z nas miało wpajane od dziecka, że rodzina to szczęście. Nawet podstawowy podział potrzeb, czyli piramida Maslowa wysoko stawia potrzebę przynależności i miłości. Co w przypadku, gdy ktoś tego po prostu nie czuje – czy to normalne?

Zawsze społeczeństwo tworzyły także osoby, które świadomie dokonały wyboru ścieżki życiowej związanej z życiem w pojedynkę, więc nie traktowałabym tego zjawiska jako uniwersalnego. Zgadzam się jednak, że mimo wszystkich społecznych przemian w domenie czy to wyborów romantycznych czy moralnych, większość młodych ludzi, zwłaszcza w Polsce aspiruje do standardowego cyklu życia. Oznacza to, że - statystycznie rzecz biorąc - zwykle pragniemy mieć żonę, męża, dzieci, dom, czyli pewien sielankowy obraz kojarzący nam się z gwarancją szczęścia.

Jednak bycie singlem i singielką może wielu osobom dawać satysfakcję i szczęście. Podobnie w przypadku bezdzietności – to wybór danej pary, zwłaszcza, że badania społeczne nie są tu jednoznaczne. Z jednej strony osoby mające dzieci są całożyciowo bardziej usatysfakcjonowane, z drugiej wpływ potomstwa na intymność i relacje w parze często bywa niekorzystne. Innymi słowy, nie można wykluczać, że relacja będzie szczęśliwsza bez dzieci. To bardzo dobrze, że coraz więcej osób wybiera różne modele życia na różnych jego etapach. Dzięki temu mniej oczywiste wybory, mniej schematyczne ścieżki, stają się społecznie bardziej dowartościowane i akceptowane.

Czy kiedy słysząc pytania babci albo cioci: "masz już kogoś?", "kiedy dzieci?", reagujemy negatywnie, poprawia się u nas smutek, czujemy się źle, czy to oznacza, że ulegamy tej presji?

Rodzina dla Polaków jest ważna i bardzo istotne są te relacje międzypokoleniowe, szczególnie gdy mówimy o więzach krwi. Według mnie uleganie presji lub nie to kwestia bardzo indywidualna. Oczywiście są osoby, które taką presją rodziny i otoczenia potrafią sobie poradzić bardzo dobrze, na przykład przerodzić pewne pytania albo uwagi w żart. Udaje im się na różne sposoby przekonać otoczenie do swojego stanowiska, to znaczy wyjaśnić, dlaczego nie chce się mieć dzieci w ogóle albo w danym momencie swojego życia.

W niektórych relacjach - także w rodzinie - można prowadzić otwarty dialog o tym, dlaczego nie chce się mieć partnera teraz albo dlaczego w ogóle się go nie potrzebuje. Jednocześnie są relacje, w których presja zdaje się trudniejsza do przepracowania. Przykładowo jako naród zasadniczo otaczamy dużym szacunkiem babcie i dziadków. Często byliśmy przez nich wychowywani, więc oni przekazywali nam te tradycje, więc te napięcia mogą na nas wpływać silniej.

Najtrudniej jest osobom, których wyboru bądź wyborów rodzina nie akceptuje zupełnie i w tym przypadku może się to przełożyć na dalsze pogorszenie się lub nawet zerwanie relacji, której nawet nasza wiara w rodzinę jako wartość najwyższą może nie uratować.

Czy rzeczywiście większą presję na bycie w relacji wytwarzają kobiety – babcie, matki, ciocie? Dlaczego płeć może mieć znaczenie?

Zasadniczo dla kobiet role rodzinne są dla na pierwszym planie. To widać także innych obszarach - na przykład kobiety wcześniej wychodzą z rynku pracy, tradycyjnie to one częściej rezygnują z pracy, by zajmować się dziećmi i domem. W socjologii podkreśla się, że naszą tożsamość tworzy nie tyle to jakie role - na przykład żony, szefowej czy przyjaciółki - realizujemy, tylko raczej jak daną rolę oceniamy i w jakim stopniu uważamy ją za znaczącą. Badacze nie mają wątpliwości, że kobiety częściej dowartościowują role rodzinne.

Oznacza to, po pierwsze, że bardziej niż mężczyźni cenią sobie role małżeńsko-opiekuńcze: matki, żony czy nawet babci. Po drugie, panie pozycjonują te role wyżej w swojej hierarchii czy katalogu ról, przez co bycie mamą zwykle jest zdecydowanie ważniejsze od roli zawodowej. Z racji tego podziału genderowego, jest wyższe prawdopodobieństwo, że to właśnie ojciec, dziadek czy wujek będzie nas pytać o to, jak tam w pracy, a z kolei kobiety w rodzinie będą punktować bardziej rodzinne role, czyli aspekty związane z macierzyństwem, miłością, związkiem.

Social media bombardują na treściami naszych znajomych – koleżanka wyszła za mąż, kolega został ojcem, kuzyn zaręczył się. Wielu ludzi samotnych czuje się po prostu gorzej, widząc takie treści, bo na przykład marzy o tym, by mieć takie życie. Jak sobie wytłumaczyć/przepracować te negatywne emocje związane z tym, co widzimy w social mediach?

Przede wszystkim trzeba wziąć poprawkę na zakłamanie social mediów. Ludzie pokazują idealną rodzinę, idealne zaręczyny, idealne dzieci. Kiedy ostatnio widziała pani na Instagramie albo Facebooku doniesienia o kłótniach w związku, trudach rodzicielstwa, kłopotach finansowych? Nie widzimy tej ciemniej strony, bo media społecznościowe promują pewien paradoks, o którym pisali Elisabeth Beck-Gernsheim i Urlich Beck. Otóż od dzieciństwa jesteśmy karmieni tymi nacechowanymi emocjonalnie, wyidealizowanymi obrazami.

Romans z płatkami róż i Paryżem w tle, znalezienie "tego jedynego" - to są przekazy dominujące w kulturze masowej, w serialach, filmach. Natomiast później w rzeczywistych związkach zderzamy ten ładny obrazek z codziennością brudnych skarpetek i tego, kto ma wynieść śmieci. Nie jesteśmy przygotowani na to, że bycie w związku wymaga pracy, więc główną barierą dobrej relacji może być to, żeby uświadomić sobie istnienie tej dychotomii, tego upozorowanego obrazka.

Można też się zastanowić, co stoi za tym, że kogoś takie idealne obrazki drażnią, sprawiają emocjonalną przykrość. To może być przesłanka do tego, aby coś w swoim życiu zmienić. Warto stawiać na refleksyjność, czyli myślenie oraz określenie tego, czego się pragnie i oczekuje w swoim życiu w sferze relacji. Są różne metody, żeby spróbować znaleźć kogoś, ale oczywiście nie ma nigdy gwarancji sukcesu, czyli tego, że faktycznie kogoś znajdziemy, że to będzie związek, który faktycznie przetrwa.

Według mnie najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest nie spróbować wcale. O miłość - zwłaszcza w odniesieniu do tego, jak wygląda obecnie randkowanie - nie jest łatwo, ale to dana osoba musi zdecydować, jakie potencjalne koszty, zwłaszcza emocjonalne, chce ponieść i zaryzykować.

Poradnik Zdrowie: psychoterapia

Idą święta. Za chwilę znowu usiądziemy do rodzinnego stołu. W wielu domach padnie wiele pytań o relacje, powiększenie rodziny. Jak reagować w takich momentach? Co odpowiadać babciom i wścibskiemu wujostwu?

Myślę, że dzisiaj osoby młode nie są już aż tak spętane przez tę społeczną konieczność odczuwania szacunku do kogoś, kto jest naszym krewnym, tylko dlatego, że łączą nas z nim więzi rodzinne. Skoncentrowałabym się przede wszystkim na zważeniu wartości czy jakości danej relacji na jednej szali i naszego zdrowia psychicznego na drugiej. Jeżeli trudne pytania zadają nam rzeczywiście osoby bliskie, czyli na przykład rodzice, nasze rodzeństwo czy dziadkowie, z którymi faktycznie czujemy bliską więź, to warto porozmawiać z nimi, podzielić się swoimi przemyśleniami, kłopotami.

Istnieje bowiem duża szansa, że nie tylko te bliskie nam osoby nas zrozumieją, ale także będą się starały nas wspierać i potencjalnie udzielą nam też wielu dobrych rad. W przypadku dalekich krewnych, których widujemy raz w roku, nawet nie przy świątecznym stole, ale w gdzieś biegu, to naprawdę nie jesteśmy im winni wyjaśnień. Możemy zachować się kulturalnie, podziękować za troskę i nie udzielać informacji, możemy im zadać trudne pytanie dotyczące ich relacji albo innych wrażliwych kwestii. Przede wszystkim w tych mniej bliskich relacjach, które nie są dla nas najważniejsze, stawiałabym na siebie, na swoje samopoczucie i dobro.

Jak stawiać granicę rodzinie, jak odpowiadać na takie pytania, kiedy nasz kontakt nie jest najlepszy i nie mówimy otwarcie o tym, co nas boli?

W rodzinnych układach często niezależnie od wieku jesteśmy traktowani z góry jak małoletni czy niedojrzali. Trzeba stale przypominać i podkreślać, że czas na wychowywanie minął, bo jesteśmy dorośli i to my będziemy żyć z konsekwencjami naszych decyzji. W analizach relacji młodych dorosłych i ich rodziców, jakie przeprowadzamy w ośrodku badawczym Młodzi w Centrum LAB, nie udało nam się znaleźć uniwersalnej recepty. Spotykamy się z dorosłymi, którzy umieją stawiać granice właśnie przez wymienione przeze mnie działania dialogu wokół problemu, ale są też tacy, którzy stosują strategie unikania, nieporuszania trudnych tematów.

Niektórym faktycznie udaję się utrzymywać relacje na pewnym poziomie poprawności, a u innych pojawiają się bardzo poważne konflikty z bliskim. W niektórych przypadkach stanowcze postawienie sprawy może spowodować, że rodzice się przebudzą, nastąpi jakieś objawienie i kolokwialnie mówiąc – odpuszczą i staną się bardziej otwarci na zrozumienie sytuacji. Niestety są też osoby, które stosują te same strategie, a uzyskują skrajnie różne efekty, bo rodzina reaguje bardzo negatywnie, ten konflikt się przedłuża, zaogniają się napięcia.

Mechanizmy relacji różnie funkcjonują w różnych rodzinach i na różnych poziomach. Przykładowo otwarta komunikacja w niektórych rodzinach jest normą, a w innych występuje zupełnie marginalnie. Do tego dochodzą różnice indywidualne - mamy przecież różne charaktery, doświadczenia, możemy inaczej postrzegać pewne aspekty.

Kiedy powinna nam się zapalić "czerwona lampka", że nie radzimy sobie najlepiej z presją i rozważyć konsultację ze specjalistą?

Znowu powiedziałabym, że to naprawdę bardzo indywidualna kwestia. Są przecież osoby, które z tą presją lepiej sobie radzą i są takie, które radzą sobie z tą presją znacznie gorzej. Zasadniczo najważniejsze powinno być dbanie o własne zdrowie psychiczne. To jest bardzo istotne.

Jeśli odczuwamy presję o charakterze wielowymiarowym, czyli coś dzieje się w naszym związku, życiu zawodowym czy w innych obszarach, to warto taką konsultację rozważyć i dowiedzieć się, czy rzeczywiście mamy coś do przepracowania. Ale to także nie jest rozwiązanie dla wszystkich, ponieważ ludzie różnie radzą sobie z kryzysami w swoim życiu, chociażby przez podejmowanie nowych aktywności, rozwój pasji czy zainteresowań, które stanowią dla nich sposoby odstresowania się.

Bardzo istotnym elementem jest wsparcie naszych przyjaciół. Jeśli mamy krąg znajomych, z którymi możemy podzielić się swoimi trudnymi przeżyciami, presją rodziny, to warto docenić właśnie tę drogę radzenia sobie z problemami. To wykorzystanie naszych sieci społecznych, zwłaszcza w kręgach znajomych, którzy są w podobnym wieku i te zmiany pokoleniowe ich także nie ominęły, często nam umyka.

Tymczasem rówieśniczki i rówieśnicy doświadczają podobnych sytuacji, w podobnych momentach i okolicznościach słyszą te same pytania, więc czasami ta strategia porozmawiania z przyjaciółmi i zapytania ich, jak oni sobie radzą, co oni robią - może być dla nas źródłem rad, które potencjalnie mogą pomóc. Jeśli jednak nie mamy sieci znajomych, to nasze wątpliwości mogą się nawarstwiać w związku z odczuwaną presją. W takim przypadku nie ma co czekać, podobnie, kiedy doświadczamy kryzysu w innym obszarze życia – wtedy należy rozważyć wizytę u specjalisty.

Przeczytaj inne artykuły z cyklu #wzwiązku: