Polacy stworzyli test na śmiertelną chorobę. Wynik już po 15 minutach
Zespół ekspertów z Politechniki Warszawskiej opracował test wykrywający śmiertelną chorobę. Nowa metoda diagnostyczna to test antygenowy, stworzony z materiałów biodegradowalnych. Wynik uzyskuje się już po 15 minutach.
Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wirus Lassa, wywołujący gorączkę krwotoczną Lassa, ma największy potencjał na wywołanie śmiertelnie groźnej epidemii. Specjaliści wskazują, że gdyby do tego doszło, śmiertelność mogłaby wynosić aż 50 proc.
Wirusa wykryto rok temu w Europie
Zagrożenie wynikające z epidemii wirusa Lassa jest jeszcze większe z powodu braku leku i szczepionki. Wirus może dostać się do organizmu poprzez kontakt z wydalinami szczurów, jak również chorych i zakażonych. Obejmuje trzy drogi zakażenia, czyli pokarmową, oddechową i płciową. Gdy dochodzi do zakażenia, pojawia się gorączka krwotoczna zwana gorączką Lassa.
Choroba występuje głównie w rejonach zachodniej Afryki, jednak przez łatwość przenoszenia jest niezwykle groźna dla innych rejonów kontynentu, ale także całego świata. Na początku 2022 r. wirus został wykryty w Europie. W większości przypadków (ok. 80 proc.) przebiega bezobjawowo, ale u 20 proc. występują komplikacje. Rocznie wirusem Lassa zakażonych jest od 300 do 500 tys. osób. 5 tys. chorych umiera.
Polacy stworzyli szybką metodę diagnostyczną
Jeśli objawy występują, u zakażonych wirusem Lassa obserwuje się ostre symptomy takie jak gorączka, bóle głowy, biegunka, wymioty, ból w klatce piersiowej, bóle gardła, mięśni i brzucha. Na migdałkach chorego można zaobserwować biało-żółty nalot, pęcherzyki oraz owrzodzenia. Chorobie mogą towarzyszyć objawy krwotoczne.
Obecnie dostępne testy laboratoryjne dają wyniki najwcześniej w ciągu dwóch dni roboczych. Teraz doktoranci z Politechniki Warszawskiej stworzyli nowy test – VIRITEST - który pomoże wykryć wirusa Lassa. Jest biodegradowalny, antygenowy, a wynik uzyskuje się w ciągu zaledwie kwadransa. Jest również kompaktowy, w formie cygaretki, do której wprowadza się próbkę śliny osoby badanej.
- Po aplikacji próbki pacjenta test działa podobnie do testów na koronawirusa, próbka migruje wzdłuż paska testowego i wynik wskazują paski: dwa w przypadku testu pozytywnego, a jeden w przypadku testu negatywnego - tłumaczy liderka grupy naukowców Joanna Baran z Katedry Środków Leczniczych i Kosmetyków Politechniki Warszawskiej oraz Szkoły Doktorskiej PW.
Autorzy nowej metody mają w planach zastrzeżenie patentowe stworzonej przez nich technologii.