Pesymistyczna prognoza rozwoju epidemii dla Polski
Naukowcy z USA przygotowali prognozę rozwoju epidemii dla poszczególnych państw i całego świata. Niestety prognozy dla naszego kraju nie są optymistyczne...
Prognozę przygotował Instytut Pomiarów i Oceny Stanu Zdrowia (IHME) działający przy Uniwersytecie Waszyngtońskim, który zajmuje się statystykami medycznymi. Naukowcy przeanalizowali w niej liczbę zachorowań i zgonów w najbliższych miesiącach, a także liczbę hospitalizacji i użytych respiratorów. Na tej podstawie powstały trzy scenariusze wydarzeń:
- ludzie będą przestrzegać wprowadzonych obostrzeń: zachowywać dystans społeczny i nosić maseczki (przynajmniej 95% społeczeństwa);
- utrzymane zostaną bieżące obostrzenia, ale mandaty za nienoszenie maseczki będą nakładane przez okres 6 tygodni dopiero wtedy, gdy śmiertelność z powodu COVID-19 przekroczy 8 osób na 1 milion;
- obostrzenia nie zostaną utrzymane.
Jak wyglądają prognozy dla świata?
Niestety nie są one optymistyczne. Według modelu matematycznego liczba zgonów na świecie będzie stale rosła. Jeśli ludzie będą przestrzegać zgodnie wszelkich obostrzeń sanitarnych, do końca stycznia 2021 r. na COVID-19 może umrzeć niespełna 1,8 mln ludzi (przypomnijmy, że wg oficjalnych statystyk do tej pory - czyli 19 października - zmarły dokładnie 1 113 352 osoby). Byłoby to zatem mniej niż 700 tysięcy dodatkowych zgonów - i to jest scenariusz najłagodniejszy, najbardziej optymistyczny.
Dwa kolejne są dużo gorsze - w wariancie drugim do końca stycznia na całym świecie może umrzeć 2,4 mln ludzi, a w trzecim - prawie 3,5 mln.
Jak na tym tle wypada Polska?
Scenariusz dla Polski jest równie pesymistyczny. W najlepszym wypadku do końca stycznia z powodu koronawirusa umrze nieco ponad 21 tysięcy naszych obywateli, w nieco bardziej prawdopodobnym - nieco ponad 35 tysięcy, a w najgorszym - ponad 100 tysięcy...
Jak to się przekłada na dzienną liczbę zachorowań i zgonów? Dziś (19 października) w Polsce przybywa dziennie ok. 7-8 tysięcy zakażonych, ale są to wyłącznie oficjalnie potwierdzone przypadki. Wg modeli matematycznego tych przypadków jest w naszym kraju już teraz ponad 20 tysięcy na dobę, a może być trzy, a nawet 4 razy więcej, i to pod warunkiem, że będziemy się w większości stosować do obostrzeń.
Najbardziej przerażająco wygląda jednak wykres, który obrazuje liczbę hospitalizacji. W szczycie epidemii, która ma przypadać na początek grudnia, opieki specjalistycznej może potrzebować ponad 38 tysięcy Polaków.
Co ważne, z modelu wynika, że wprowadzone w połowie października restrykcje powinny wpłynąć na statystyki mniej więcej po 2 tygodniach, czyli w okolicach 1 listopada. To wtedy dowiemy się, którą ścieżką podąża nasz kraj.
Czytaj też:
- Aktualne statystyki dotyczące zachorowań i zgonów na COVID-19
- Podejrzewam, że mam COVID-19 - co robić? Instrukcja postępowania krok po kroku