Milion za życie ojca dwójki dzieci. 41-latek toczy walkę z agresywnym czerniakiem
To miał być najpiękniejszy dzień w ich życiu. Niestety, padł na niego cień spowodowany diagnozą Tomka. Rozpoczęła się walka o życie 41-latka. Kolejne etapy leczenia zaczęły zawodzić, aż pojawiło się światełko w tunelu. Konieczne jest jednak zebranie znacznej kwoty.
Sylwia i Tomek Grzegrzółka nie mogli się doczekać dnia, który miał być jednym z najpiękniejszych w ich życiu. Po 10 latach wspólnego życia i dwóch wspaniałych córkach w końcu mieli zawiązać węzeł małżeński.
Podczas rozdawania zaproszeń jeden z ich najbliższych przyjaciół zwrócił uwagą na niewielką zmianę na szyi Tomasza. Wcześniej żadne z nich jej nawet nie zauważyło. Tomek szybko wybrał się do dermatologa, gdzie usłyszał druzgocącą diagnozę. Lekarz poinformował go, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że mają do czynienia z czerniakiem.
Dalsze badania potwierdziły tę diagnozę. Następne miesiące były wypełnione badaniami, konsultacjami i, w końcu, wycięciem znamienia. Niestety, na tym historia się nie kończy.
Zmiany powróciły. Nowotwór zaczął atakować inne narządy
Podczas badań kontrolnych lekarze zauważyli coś niepokojącego. W maju 2023 roku dokładna diagnostyka wykazała zmiany w tym samym miejscu co wcześniej, w tkance podskórnej. Okazało się również, że nowotwór zaczął atakować węzły chłonne i śliniankę.
Po kolejnej diagnozie męża pani Sylwia postanowiła zadbać o siebie, by być opoką dla dzieci oraz męża. Zdecydowanie potrzebowała siły, by wesprzeć Tomasza, który przechodził przez kilka bolesnych etapów leczenia, w tym: immunoterapię z użyciem dwóch leków, operację wycięcia węzłów chłonnych i ślinianki, terapię inhibitorami BRAF (które spowodowały zapalenie wątroby), terapię innymi inhibitorami po wyleczeniu zapalenia wątroby oraz radykalną czterotygodniową radioterapię.
Wszyscy jeździli na majówki, a my jeździliśmy na radioterapię. Zastanawiałam się, czemu nas to spotyka? Jak to możliwe – przez całe życie być dobrym człowiekiem tylko po to, żeby spotkało cię coś takiego? Czułam żal, złość. Byłam w naprawdę trudnym momencie
– mówi pani Sylwia w rozmowie z Poradnikiem Zdrowie.
Leczenie niestety zawiodło. Pani Sylwia nie ma zamiaru się jednak poddać
Niestety, leczenie nie pomogło wygrać z nowotworem, a wkrótce pojawiły się kolejne złe wieści. W Polsce nie ma już żadnych możliwości leczenia ojca dwójki dzieci. Mimo to małżeństwo postanowiło się nie poddawać. Pani Sylwia oznajmiła mężowi, że „musi im się udać”.
Mąż powiedział mi, że jestem dla niego największą motywacją i wsparciem. Dla mnie rezygnacja z próby zebrania pieniędzy i podjęcia się leczenia byłoby po prostu porażką
– przyznaje kobieta.
Rodzina Sylwii i Tomasza żyje od leczenia do leczenia. Jednak wciąż próbują złapać jak najwięcej pięknych, wspólnych chwil. Spacery razem z dziećmi i psem, wspólne wyjścia czy wycieczki rowerowe pozwalają na chwilę odetchnąć od nieustannej walki o zdrowie i życie.
Na szczęście, pomimo wielu przeciwności, małżeństwo ma ogromną grupę wsparcia, która stara się ułatwić im życie w tym ciężkim czasie.
Nowy lek może być odpowiedzią. Potrzeba jednak pieniędzy
Po tym jak radioterapia nie przyniosła efektów, para myślała, że już nic się nie da zrobić. Okazało się jednak, że dosłownie kilka tygodni wcześniej w Stanach Zjednoczonych i Izraelu zarejestrowano nowy lek.
Było to dla nich prawdziwym znakiem, że jest jeszcze szansa na leczenie. Obecnie pan Tomasz jest już po pierwszych kwalifikacjach do spersonalizowanej terapii limfocytami TIL (tumour-infiltrating lymphocyte).
Ile starczy sił będę walczyć o mojego ukochanego męża i wspaniałego ojca naszych córeczek! Nie umiem i nie chcę sobie wyobrażać życia bez Tomka, przecież jest możliwość jego uratowania!
– podkreśla z miłością pani Sylwia.
Do rozpoczęcia terapii potrzebna jest pokaźna kwota (około miliona złotych). W związku z tym Sylwia założyła pilną zbiórkę, aby jak najszybciej można było wdrożyć leczenie męża za granicą. Wpłat można dokonywać pod tym linkiem.
Listen on Spreaker.