Lekarze mówili jej, że to katar sienny. Teraz walczy o życie

2024-05-23 14:08

Studentka pielęgniarstwa wielokrotnie chodziła po różnych lekarzach. Jak twierdzi jednak wielokrotnie odrzucali oni jej objawy przypisując je grypie albo katarowi siennemu. Rzeczywistość okazała się być jednak o wiele gorsza. Teraz 22-latka walczy o życie.

Lekarze mówili jej, że to katar sienny. Teraz walczy o życie
Autor: fot. Getty Images Lekarze mówili jej, że to katar sienny. Teraz walczy o życie

Lekarze zlekceważyli jej objawy. To był ogromny błąd

22-letnia studentka pielęgniarstwa Jasmine Raven wielokrotnie udawała się do lekarzy z powodu niewielkich guzków na szyi i w uszach. Jak twierdzi, zazwyczaj była odprawiana z diagnozą brzmiącą: grypa lub katar sienny. Rzeczywistość okazała się być jednak o wiele bardziej przerażająca. Jasmine po raz pierwszy udała się do swojego lekarza rodzinnego we wrześniu 2023 roku. Zauważyła wówczas, że po lewej stronie jej szyi pokazał się niewielki guzek wielkości groszku. Usłyszała wtedy, że najprawdopodobniej jest to spowodowane przez wirusa. Kobieta jednak zaniepokoiła się kiedy więcej podobnych guzków zaczęło pojawiać się na jej szyi.

Jasmine została skierowana na badanie USG, które potwierdziło, że jej węzły chłonne są powiększone. Lekarze wówczas uznali, że to po prostu tak zwana grypa pierwszoroczniaków. Jest to termin określający połączenie infekcji i chorób wirusowych, które zwykle rozprzestrzeniają się wśród studentów w ciągu pierwszych kilku tygodni roku akademickiego. Na nic zdały się wyjaśnienia, że Jasmine jest na trzecim roku studiów, a na uniwersytecie pojawia się tylko raz w tygodniu. Kobieta zaczęła również tracić słuch w jednym uchu, co uznano za objaw kataru siennego. Nic jednak nie przygotowało kobiety, na prawdziwy powód jej objawów.

Katar sienny u dzieci (pyłkowica) - metody leczenia

Takiej diagnozy Jasmine się nie spodziewała. Lekarze nie brali tego pod uwagę

Jasmine, która jest mamą dwuletniej Esme, nalegała, by lekarze dokładniej przyjrzeli się jej objawom. W końcu zlecona została biopsja guzków. 

Ponieważ jestem młoda, po prostu nie wzięli pod uwagę możliwości, że może to być rak. Przyszłam z jednym guzkiem, a kiedy zaczęłam leczenie, było go już pięć lub sześć

- mówi kobieta. Wyniki wykazały, że kobieta choruje na raka nosogardła. Jest to rzadki rodzaj nowotworu, który zaczyna się w części gardła łączącej tył nosa z tyłem jamy ustnej. Kobieta była niezwykle sfrustrowana tym, że zauważenie sygnałów ostrzegawczych zajęło lekarzom tyle czasu. Jak mówi, od pierwszego guza do diagnozy minęło około sześciu miesięcy. Jeśli biopsja byłaby wykonana wcześniej, leczenie również mogłoby być już realizowane.

Biopsja Jasmine i badania kontrolne potwierdziły, że nowotwór rozprzestrzenił się z gardła mamy do węzłów chłonnych, powodując guzki na szyi. Kobieta stara się zachować optymizm, teraz kiedy przechodzi chemioterapię i radioterapię, jednak boi się najgorszego. Na razie jej studia zeszły na dalszy plan, jednak wciąż ma nadzieję, że dzięki tym trudnym doświadczeniem stanie się lepszą pielęgniarką i szybko uda się jej uzyskać kwalifikacje. Teraz kobieta apeluje do innych, by zawsze domagali się dalszego dochodzenia, by upewnić się, że choroba na pewno nie jest czymś groźnym.

Sonda
Czy bierzecie udział w badaniach profilaktycznych raka?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki