Chorował na raka, dziś sam leczy dzieci. Wojtek: "Nie jestem nadczłowiekiem"

2023-06-28 15:15

Ta wyjątkowa historia jest dowodem na to, że nowotwór da się pokonać, odzyskać zdrowie, realizować plany i żyć na pełnej petardzie. Wojciech Wiese stoczył zwycięską walkę z chłoniakiem Hodgkina. Kilka lat temu był pacjentem onkologicznym, a dziś spełnił swoje największe marzenie. Został lekarzem. Czekał na to dziewięć lat.

Wojciech Wiese
Autor: archiwum prywatne: Wojciech Wiese Chorował na raka, dziś sam leczy dzieci. Wojtek: "Nie jestem nadczłowiekiem"

Spis treści

  1. Zdiagnozowano u niego rzadki nowotwór
  2. Po latach spełnił marzenie z oddziału onkologii. Został lekarzem
  3. "Muszę widzieć pacjenta, a nie siebie"

Wojciech od zawsze uchodził za okaz zdrowia. Prowadził aktywny tryb życia – uwielbiał grać w koszykówkę i siatkówkę. Nie uskarżał się na problemy ze zdrowiem. Jego świat licealisty wywrócił się jednak do góry nogami, gdy w wieku 17 lat usłyszał, że poważnie choruje. Wszystko zaczęło się od tego, że jego pies miał usuwane linie mleczne z powodu guzków i powiększonych węzłów chłonnych. Było podejrzenie, że to mogło być coś nowotworowego.

Wojciech postanowił też się zbadać. Wyczuł palcami, że ma twarde guzki na szyi. Za dwa dni poszedł do lekarza rodzinnego, który skierował go na badanie krwi. Najpierw wylądował na hospitalizacji w szpitalu w Pile, a później zabrano go na oddział Onkologii i Hematologii Dziecięcej w Poznaniu.

- Miałem problemy z oddychaniem, ponieważ w śródpiersiu wykryto duży guz. Postawiona została wstępna diagnoza w celu ratowania mojego życia. Podano mi sterydy, żeby zmniejszyć masę nowotworową i, żebym mógł oddychać - mówi Wojciech Wiese w rozmowie dla Poradnika Zdrowie.

Poradnik Zdrowie: Gadaj Zdrów, Rak piersi odc. 8

Zdiagnozowano u niego rzadki nowotwór

Lekarze, którzy otoczyli Wojtka opieką, wykonali mu szereg badań, m.in. pobrali fragment węzła chłonnego do badania histopatologicznego czy trepanobiopsję szpiku kostnego. Ostateczna diagnoza była bezlitosna: chłoniak Hodgkina (inaczej chłoniak ziarniczy) w czwartym stadium zaawansowania, naciekał już na inne narządy. To dość rzadki nowotwór, który obejmuje układ chłonny. Zmiany głównie zachodzą w obrębie węzłów chłonnych, szczególnie w okolicy szyi, przepony, pach i śródpiersia. Chłoniak ten atakuje młodych ludzi, najczęściej w trzeciej dekadzie życia oraz osoby powyżej 50. roku życia.

- Na początku czułem wkurzenie na cały świat. Bunt przekułem w złość w związku z tym, że choruję i że nie mogę realizować się na innych polach. Miałem w sobie złość – wyznaje.

Wojciech spędził dwa lata w szpitalu. Chłoniak Hodgkina, z którym walczył, był oporny na zwykłe leczenie. Przeszedł dwa przeszczepy szpiku kostnego, autoprzeszczep oraz transplantację szpiku allogenicznego (allotransplantację) od dawcy niespokrewnionego. – Miałem także progresję w trakcie leczenia, więc dużo się działo. To było traumatyczne doświadczenie nie tylko dla mnie, ale także dla całej rodziny – dodaje.

Wojciech Wiese
Autor: Archiwum prywatne: Wojciech Wiese Wojciech spędził dwa lata w szpitalu

Po latach spełnił marzenie z oddziału onkologii. Został lekarzem

Przed chorobą Wojciech nawet nie myślał, by wybrać studia medyczne. Chciał zostać fizykiem, lecz pobyt w szpitalu zweryfikował jego plany. Czekając na korytarzu na badania, powiedział swojej mamie: "Może zostanę lekarzem?".

– W trakcie progresji choroby załamałem się psychicznie. Zauważyłem jednak, że największą radość sprawia mi pomaganie i zabawa z dziećmi, młodszymi pacjentami tego oddziału i pomyślałem wówczas, że mógłbym wykorzystać swoje doświadczenie choroby i zostać lekarzem – opowiada Wojtek. Postanowił spełnić swoje marzenie i wrócić na oddział już jako lekarz.

Wojtek był objęty w liceum nauczaniem indywidualnym. Zmienił nawet profil klasy na biologiczno-chemiczny, by lepiej się przygotować do egzaminów maturalnych. Rodzina, przyjaciele i nauczyciele wspierali go w dążeniu do celu.

– W styczniu 2016 roku opuściłem szpital po przeszczepie szpiku kostnego, a w maju zdawałem maturę. Za pierwszym razem nie udało mi się dostać na medycynę, więc poszedłem na studia chemiczne w Poznaniu. Zrezygnowałem z nich przed pierwszą sesją. Uznałem, że nie po to męczyłem się z nauką chemii i biologii, żeby zadowolić się jakimś półśrodkiem. Postanowiłem przygotować się do matury poprawkowej. Za drugim podejściem udało mi się dostać na studia medyczne – opowiada.

Wojtek dopiął swego i został studentem kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Po pierwszym roku odbył praktyki na oddziale, na którym wcześniej stoczył walkę o swoje życie. - Moim marzeniem było przejść psychoterapię. Wyszedłem z założenia, że chciałem sam się wyleczyć, zanim zacznę innych leczyć. Dlatego też pierwsze pieniądze, które zarobiłem na studiach, przeznaczyłem na ten cel – dodaje.

Tak dzielnie dążył do swojego celu, że obecnie znalazł się w miejscu, o którym tyle lat marzył. "Teraz spełniłem swoje marzenie z oddziału onkologii dziecięcej i zostałem lekarzem" – czytamy w poście opublikowanym w mediach społecznościowych. Ta informacja odbiła się szerokim echem w sieci. Od internautów posypały się gratulacje.

- Od 9 lat marzyłem, żeby wrzucić ten post. Nie spodziewałem się takiej reakcji internautów. Wiele miałem wątpliwości przed i na studiach. Nie jestem jakimś nadczłowiekiem. Miałem maraton egzaminów. Byłem tak zmęczony, że to było surrealistyczne dla mnie, że ukończyłem studia. Dopiero jak odpocząłem, to dotarło do mnie, że jestem lekarzem – mówi.

Wojciech przygotowuje się teraz do stażu. Chciałby zostać pediatrą. Marzy również o napisaniu książki o swojej historii – tak by mogła pomóc innym.

"Muszę widzieć pacjenta, a nie siebie"

Wojciech podkreśla, że realizacja tego marzenia nie udałaby się bez wsparcia wielu ludzi. "To dzięki nim jestem tutaj. Dziękuję mojej wspierającej, kochającej i motywującej żonie. Rodzicom, którzy pierwsi zaufali mojemu marzeniu i postanowili zapłacić za moje studia. Personelowi medycznemu, bo dzięki ich wiedzy i zaangażowaniu jestem zdrowy. Nauczycielom, którzy uczyli i inspirowali. Wolontariuszom, oddających swój czas i serce na oddziale onkologii dziecięcej. Koleżankom i kolegom ze studiów. Całej społeczności, która mnie wspierała. Wiem, że wszystkich nie sposób wymienić. Dziękuję, że zaufaliście mojemu marzeniu. Dziękuję, że mogłem czerpać od was mądrość i dobroć. «W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem»" – napisał w poście na Facebooku. 

Wojciech postrzega medycynę jako chęć pomocy i wsparcia innych oraz chce dzielić się doświadczeniem swojej choroby nowotworowej. – Jako 17-letni pacjent patrzyłem na lekarzy jak na bohaterów. Byli tacy niezniszczalni i nieśmiertelni. Teraz widzę, że są to normalni, zwykli ludzie, którzy też muszą odpocząć. Chciałbym pomagać innym, przy okazji dbając o swoją psychikę, zdrowie, bo nie jestem nieśmiertelny – wyjaśnia Wojtek.

Jak zaznacza, chce, żeby jego doświadczenie choroby nowotworowej i emocje z nim związane nie miały zbyt dużego wpływu na pracę w zawodzie lekarza. - Aby pomóc jak najbardziej pacjentowi, muszę widzieć jego, a nie siebie – dodaje.

Wojciech zaapelował też do osób walczących z nowotworem, by nie bały korzystać się ze wsparcia rodziny, psychologów czy psychoterapeutów. – Człowiek był przez całe życie samodzielny, a tu nagle musi prosić o pomoc. To jest trudne, ale warto sięgać po wsparcie oraz mówić, rozmawiać o swoich trudnościach i przeżyciach. Ważna jest ta otwartość na pomoc od innych osób – wyjaśnia. A z kolei bliscy pacjentów onkologicznych powinni być tuż obok – dawać wsparcie i towarzyszyć w walce z chorobą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki