DOGOTERAPIA - terapeutyczne wykorzystanie kontaktu z PSEM

2018-08-13 17:19

Dogoterapia wciąż zyskuje na popularności. Pies merda ogonem na nasz widok, pozwala się pogłaskać, poliże po ręce. Po prostu jest. Wierny i oddany. Często bliski kontakt z psem okazuje się najlepszą terapią. Dogoterapia pomaga i dzieciom, i dorosłym.

DOGOTERAPIA - terapeutyczne wykorzystanie kontaktu z PSEM
Autor: thinkstockphotos.com Dzięki dogoterapii dzieci z autyzmem, zespołem Downa czy porażeniem mózgowym, robią większe postępy.

Spis treści

  1. Dogoterapia: pies na receptę
  2. Pies w życiu człowieka
  3. Jak wygląda dogoterapia
  4. Dogoterapia wymaga czasu
  5. Komu pomoże dogoterapia?

Dogoterapia zyskuje coraz większe uznanie. Pies jako terapeuta sprawdza się świetnie. Kocha nas bezwarunkowo, niczego nie oczekuje, nie ocenia. Chce tylko, by go wyprowadzić, a to  leży w naszym interesie. Regularne spacery (któż z nas dobrowolnie chodziłby po parku w czasie deszczu?) wzmacniają kondycję, poprawiają krążenie, pracę stawów, mięśni, układu oddechowego i odpornościowego. Lekarze często radzą pacjentom po zawale czy wylewie, by wzięli do domu psa. Będzie lepszy niż terapeuta. I co ważne, pomoże odnaleźć radość życia. Osobom załamanym i będącym w depresji pies pozwala zachować kontakt ze światem, a dzięki temu szybciej wrócić do zdrowia.

Czytaj też: Dogtrekking, czyli trening z psem [WIDEO]

Dogoterapia: pies na receptę

Jak ważny jest codzienny kontakt ze zwierzęciem, wykazały badania przeprowadzone przez dr Erikę Friedman z Uniwersytetu Pensylwania, która obserwowała pacjentów hospitalizowanych z powodu zawału lub choroby wieńcowej. Fakt, że w domu czeka pies czy kot, bardziej mobilizował do walki o życie niż obecność współmałżonka lub wsparcie rodziny! W USA terapię z udziałem zwierząt, tzw. petterapię, zapoczątkowano w latach siedemdziesiątych. Twórcą nazwy i propagatorem metody był psycholog dziecięcy Boris Levision.  Zauważył on, że autystyczne dzieci, które nie potrafiły nawiązać kontaktu z dorosłymi, na psy reagowały zaciekawieniem. W amerykańskich domach opieki wolno trzymać zwierzęta, można je przyprowadzać do szpitali. U nas to niemożliwe, a szkoda, bo jak twierdzi profesor medycyny klinicznej Kenneth R. Pelletier, po wizycie psa w domach spokojnej starości pensjonariuszom spada ciśnienie krwi i tętno. Po wizycie człowieka nie występują takie objawy.

W Polsce wykorzystaniem psów w pracy z ludźmi niepełnosprawnymi pierwsza zainteresowała się Maria Czerwińska, która jest też twórczynią nazwy "dogoterapia". Na razie tą metodą zajmuje się niewiele osób. Pracują jako wolontariusze, chodząc do ośrodków rehabilitacyjnych dla osób z upośledzeniem umysłowym i ruchowym. Można również umówić się z nimi na zajęcia indywidualne. Nina Bekasiewicz, współzałożycielka Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Przyjaciel", wraz z dwiema koleżankami opracowała specjalny program, na który składają się ćwiczenia ruchowe, a także poprawiające u chorych koncentrację i pamięć.

Pies w życiu człowieka

Jak wygląda dogoterapia

- Z reguły zajęcia odbywają się w cztero-, pięcioosobowych grupach. Ale z każdym pacjentem trzeba pracować inaczej. Program układamy razem z opiekunami, rehabilitantami i logopedami z ośrodka - mówi Nina Bekasiewicz. - Psy, z którymi pracują terapeuci, są bardzo pogodne. To niezwykle pozytywnie wpływa na samopoczucie pacjentów i zachęca ich do aktywności. Podczas ćwiczeń na przykład muszą przechodzić pod, nad psem, uczą się wydawania komend. Gdy pies wykona ich polecenie, wtedy nabierają pewności siebie. Jeżeli natomiast dziecko nie jest w stanie wykonać konkretnego ćwiczenia, proponujemy podobne, łatwiejsze.

Pewna upośledzona umysłowo dziewczynka z dużymi ograniczeniami ruchu potrafi ćwiczyć tylko przy czarnym labradorze Bimie. Tak go uwielbia, że aby się do niego przytulić, zrobi wszystko, co polecamy. Odkąd w przedszkolu pojawiły się psy, jej mama przestała mieć problemy z ubieraniem i odwożeniem córki na zajęcia. Podczas terapii uczymy również, jak się troszczyć o psa, jak go karmić, czesać, wyprowadzać na spacer. Dla wszystkich chorych opieka nad zwierzęciem jest nauką życia.

Dogoterapia wymaga czasu

Niektórym, zwłaszcza dotkniętym autyzmem, nie odpowiada dotyk, kolor, zapach czy wielkość psa. Nie należy ich do niczego zmuszać. Terapeuci próbują różnych sztuczek, by pies zbliżył się do takiego dziecka. Niekiedy trwa to długo. Gdy się uda, trzeba nadal obserwować reakcje dziecka, gdyż  jego nastawienie do psa może się zmienić. - Dlatego nigdy nie spuszczamy psów ze smyczy - mówi pani Nina. - Przed zajęciami są kąpane, szczotkowane, mają myte zęby i obcinane pazury. Rodzice lub opiekunowie wypełniają ankietę, z której wiemy, czego chory się boi, czy ma nadwrażliwość słuchową (pies nie może przy nim szczekać). Przy uczuleniu na sierść dogoterapia jest wykluczona. O widocznych efektach zajęć można mówić po dwóch miesiącach. Indywidualne dają więcej, bo przez cały czas pracuje się z jedną osobą, trzeba tylko uwzględnić jej możliwości koncentracji. Czasem ogromnym sukcesem jest skupienie uwagi dziecka na psie... choć przez dwie minuty!

Komu pomoże dogoterapia?

Jest wskazana dla: dzieci z porażeniem mózgowym, z zespołem Downa, osób upośledzonych umysłowo, chorych na schizofrenię, artretyzm, zanik mięśni, uszkodzenie wzroku lub słuchu, cierpiących na chorobę Alzheimera. Z pomocy psów korzystają także epileptycy (specjalnie wyszkolone czworonogi wyczuwają nadchodzący atak, dzięki czemu można w odpowiednim czasie zażyć leki) i cukrzycy. Zajęcia z dogoterapii pomagają: stymulować zmysły: słuchu, wzroku, dotyku, ćwiczyć koncentrację, wyzwalać spontaniczną aktywność, doskonalić sprawność ruchową, okazywać uczucia, rozwijać samodzielność, porozumiewać się z otoczeniem, wzbogacać zasób słów.

- Tomek rysuje już nie tylko samochody, ale i zwierzęta - opowiada Agnieszka Faszyńska, mama 6-letniego Tomka. - Mój syn jest dzieckiem autystycznym. Chodzi do przedszkola integracyjnego, a rehabilitację ma w Fundacji Synapsis. Raz w tygodniu na pół godziny spotyka się w naszym domu z labradorem Bimem i jego opiekunką. Przez pierwszy miesiąc bardzo się bał. Teraz głaszcze Bima, zdejmuje i zakłada mu smycz, karmi z ręki. Nadal boi się głośnego szczekania, ale stopniowo upewnia się, że panuje nad zwierzęciem. Na jego rysunkach, oprócz ludzi, domków i aut, pojawiają się zwierzęta. I oczywiście pies. Tomek coraz więcej i lepiej mówi. Opowiada o Bimie i zabawach z nim. Nieoczekiwanie ma coraz lepszy kontakt z naszą kotką, rzadziej ją zaczepia, bardziej się o nią troszczy. A to już ewidentna zasługa dogoterapii.

miesięcznik "Zdrowie"