- Najnowsze badania naukowe ujawniają, jak zjawisko Instagram Face napędza realny popyt na operacje plastyczne
- Ciągłe używanie filtrów upiększających jest bezpośrednio powiązane z rosnącym ryzykiem dysmorfofobii i niskiej samooceny
- Eksperci alarmują, że już blisko połowa polskich nastolatków rozważa zabiegi medycyny estetycznej pod wpływem mediów społecznościowych
- Analiza z 2024 roku potwierdza, że 75% chirurgów plastycznych przyjmuje pacjentów chcących upodobnić się do swojego selfie
- Kwas hialuronowy to najczęściej wybierany w Polsce zabieg, aby osiągnąć wygląd inspirowany cyfrowymi filtrami
Czym jest Instagram Face? Tak filtry napędzają popyt na operacje plastyczne
Zjawisko znane jako „Instagram Face” to już nie tylko zabawa filtrami, ale globalny trend, który kreuje jednolity i nierealistyczny kanon piękna. Perfekcyjnie gładka cera, symetryczne rysy i pełne usta, osiągane jednym kliknięciem w aplikacji, stają się dla wielu osób wzorem do naśladowania w rzeczywistości.
Chirurdzy plastyczni na całym świecie alarmują o nowym fenomenie, określanym jako „dysmorfofobia snapchatowa”, w którym pacjenci pragną wyglądać dokładnie tak, jak ich cyfrowo przetworzone wersje. Jak podaje badanie opublikowane w 2025 roku w czasopiśmie „Cureus”, już w 2024 roku aż 75% chirurgów plastycznych zauważyło wzrost liczby pacjentów, którzy szukali zabiegów upiększających z myślą o poprawie swojego wyglądu na selfie.
Ten cyfrowy ideał ma realne, i niestety często bolesne, konsekwencje, co potwierdzają badania naukowe. Analiza przeprowadzona wśród amerykańskich studentów, przytoczona we wspomnianym czasopiśmie „Cureus”, jest prawdziwym sygnałem alarmowym. Wykazała, że osoby regularnie korzystające z filtrów AR do edycji swoich zdjęć częściej odczuwały niezadowolenie z własnego wyglądu.
Co więcej, wyrażały silniejszą chęć poddania się zabiegom medycyny estetycznej, aby ich prawdziwa twarz jak najwierniej odzwierciedlała wykreowany wirtualnie wizerunek. To zjawisko budzi poważne obawy etyczne wśród lekarzy, którzy coraz częściej spotykają się z nierealistycznymi oczekiwaniami pacjentów.
Jak filtry wpływają na zdrowie psychiczne? Ryzyko dysmorfofobii i niskiej samooceny
Ciągłe porównywanie się do cyfrowo wygładzonych twarzy to prosta droga do poważnych problemów z samooceną i zdrowiem psychicznym, w tym do zaburzeń dysmorfofobicznych (BDD). Jest to stan, w którym osoba odczuwa obsesyjny lęk związany z postrzeganymi przez siebie defektami wyglądu, często niewidocznymi dla innych. Badanie przeprowadzone w 2025 roku wśród 740 nastolatków w Dżammu i opublikowane w „Cureus” przyniosło alarmujące wyniki – aż u 29,45% badanych stwierdzono objawy BDD. Uczestnicy, którzy spędzali w mediach społecznościowych ponad cztery godziny dziennie i często używali filtrów upiększających, wykazywali znacznie silniejsze obawy dotyczące swojego wyglądu.
Ten niebezpieczny mechanizm znajduje potwierdzenie w kolejnych badaniach, których wyniki ukazały się w „Psychiatry Clin Psychopharmacol” w 2025 roku. Wykazały one, że osoby ubiegające się o operacje plastyczne często cechują się niższą samooceną i są bardziej podatne na wpływ mediów społecznościowych, a zwłaszcza Instagrama.
Aż 72% chirurgów plastycznych przyznaje, że pacjenci na konsultacjach wprost odwołują się do wyglądu uzyskanego dzięki filtrom. To tworzy błędne koło: niska samoocena skłania do używania filtrów, a te z kolei pogłębiają niezadowolenie z realnego wyglądu, prowadząc do decyzji o zabiegu.
Rynek medycyny estetycznej w Polsce. Dlaczego coraz więcej nastolatków chce zabiegów?
Trend ten jest doskonale widoczny również w Polsce, gdzie presja mediów społecznościowych zbiera swoje żniwo, szczególnie wśród młodych ludzi. Jak wynika z danych przytoczonych w „Psychiatry Clin Psychopharmacol”, aż 45,5% polskich nastolatków rozważa poddanie się zabiegom estetycznym, takim jak powiększanie ust czy stosowanie botoksu. To bezpośrednia konsekwencja promowania nierealnych standardów piękna, z którymi młode osoby stykają się na co dzień, scrollując swoje media społecznościowe.
Rosnące zapotrzebowanie na „instagramowe” ideały napędza polski rynek medycyny estetycznej, który przeżywa prawdziwy rozkwit. Według raportu Astute Analytica z 2024 roku, jego wartość przekroczyła w ubiegłym roku 17,6 miliona dolarów, a prognozy przewidują wzrost do niemal 40,5 miliona dolarów do 2033 roku. Tak dynamiczny rozwój, ze średniorocznym tempem wzrostu na poziomie 9,69%, pokazuje, jak głęboko zakorzeniła się w społeczeństwie potrzeba dążenia do cyfrowego ideału piękna, często wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi.
Kwas hialuronowy: najczęstszy wybór Polaków. Ile kosztuje i na czym polega zabieg?
Aby osiągnąć wygląd inspirowany cyfrowymi filtrami, Polacy najczęściej sięgają po wypełniacze na bazie kwasu hialuronowego. Jak podaje raport Astute Analytica, stanowią one ponad 74% krajowego rynku medycyny estetycznej, głównie ze względu na swoje bezpieczeństwo i skuteczność.
Zabiegi te stały się niezwykle dostępne – ich średnia cena w Polsce waha się od 1500 do 3000 złotych, co sprawia, że może sobie na nie pozwolić szeroka grupa odbiorców. Sama procedura jest krótka (trwa zwykle od 30 do 60 minut), a jej efekty, utrzymujące się od 6 do 18 miesięcy, pozwalają szybko i relatywnie łatwo zbliżyć się do wyidealizowanego wizerunku z mediów społecznościowych.