"Smutne, a zarazem piękne". Przesłanie umierającego pacjenta hospicjum daje do myślenia
Bez retuszu, egzaltacji, niemal do ostatniego oddechu, relacjonował swoje umieranie w hospicjum, a wcześniej walkę z chorobą i po prostu codziennymi wyzwaniami, choćby w biznesie. "Jestem rozdygotany, zmęczony, wkrótce będę już tylko spał" - mówi mężczyzna, ale zarazem apeluje: "Życie jest krótkie człowieku, więc żyj".
Kunal Khorana nie dożył swoich 35. urodzin. Jego historia pokazuje, że do pokonania choroby czasem nie wystarczy hart ducha, odwaga i optymizm, ale i tak warto pielęgnować te cechy, by lepiej i piękniej żyć. Profil zmarłego na Instagramie nadal śledzi niemal 200 tysięcy ludzi, dołączają kolejni, chociaż nie będzie kolejnych filmików jego autorstwa, pokazujących, co jest w życiu ważne.
Hospicjum, 8 dni
Kunal Khorana, młody biznesmen z Teksasu, od wczesnego dzieciństwa zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi, z których najpoważniejszym okazała się niewydolność nerek. To właśnie ona zabiła młodego mężczyznę w październiku 2023 roku.
Dla wielu osób Kunal pozostaje "najbardziej pozytywnym człowiekiem na świecie", chociaż w swojej relacji do ostatniego dnia życia, dostępnej na TikToku i Instagramie, nie silił się na dowcip czy nawet uśmiech.
- Zdecydowanie odczuwam więcej dolegliwości. Jestem zmęczony, rozdygotany. Odczuwam te wszystkie dolegliwości, bo przestałem mieć dializy i poszedłem do hospicjum. Szybciej się męczę, więcej śpię. W końcu będę już tylko spać - relacjonuje Kunan w siódmy dzień pobytu w hospicjum, 4 października.
Zaraz jednak dodaje po swojemu:
- Mówię to na każdym moim wideo. Życie jest krótkie, człowieku, więc żyj. Pogódź się z ludźmi, którzy cię kochają. i żyj życiem, jakiego pragniesz, życiem, jakiego chcesz.
6 października 2023 r. Kunal już nie żył.
"Zawsze byłem biznesmenem"
Jeśli wiesz niewiele o chorobach nerek i ich konsekwencjach, przypadek Kunala może zachęcać do zdrowego stylu życia, badań profilaktycznych. Niestety, jemu niewiele mogło pomóc, a na rozwój choroby nie miał wpływu.
17 lat cierpienia, zdrowie odbierane krok po kroku, amputacja palców, potem łydki, wreszcie całej nogi, niepełnosprawność. To wszystko nie pozbawiło go apetytu na życie.
Już w pandemii, bardzo chory mężczyzna, rozwinął swój pierwszy samodzielny biznes, z sukcesem. Wykorzystał pieniądze z odszkodowania po terapii, która mu dodatkowo zaszkodziła. Nie podawał szczegółów ugody z producentem leku, który najpewniej przyczynił się do przyspieszenia rozwoju choroby.
Interesy, w trudnych czasach, szły świetnie. Może dlatego, że, jak żartował Kunal, biznesmenem był od zawsze. Już w przedszkolu handlował płytami CD. Potem robił to w szpitalach.
- Nie było innej opcji, nikt nie chciał mnie zatrudnić z powodu choroby.
Kunal - ze wszystkiego trzeba mieć trochę radości
Po pogorszeniu stanu zdrowia po szkodliwym leczeniu Kunal się nie załamał. Wręcz przeciwnie, uznał, że trafiła się okazja, by zrobić coś nowego, więc z niej skorzystał.
W pracy się realizował, uwielbiali go pracownicy, interesy kwitły. Kiedy jednak zmarł ojciec mężczyzny, nie chciał już dalej rozwijać przedsiębiorstwa i sprzedał je ze sporym zyskiem
Jak przyznaje, bez taty przestało go to bawić.
Aktywny niemal do końca, racjonalny, pogodzony z losem, Kunal inspiruje wielu ludzi. Polskim pacjentom niedawno jego postać przybliżyła nieco Katarzyna Kałduńska, pielęgniarka paliatywna, prezeska Fundacji Dom Hospicyjny w Pruszczu Gdańskim. Obserwatorzy pielęgniarki byli ciekawi losów Kunala i wzruszeni jego słowami. "Smutne, ale piękne" - napisała jedna z komentujących osób.
Pani Katarzyna walczy o prawo pacjentów do życia bez bólu i godnej śmierci, udziela wsparcia za pośrednictwem nowoczesnych narzędzi, w tym mediów społecznościowych.
Więcej na ten temat:
- Zaprzestanie uporczywej terapii to nie eutanazja. "Nawet Jan Paweł II był przeciwny przedłużaniu śmierci"
- Czym jest przebłysk przed śmiercią. "Pacjent opowiadał sprośne kawały"