Podczas okresu czuła rozdzierający ból ramienia. Ustalenie przyczyny zajęło lekarzom 25 lat

2022-04-06 11:06

39-letnia Emma Johnston z Worcestershire na długo zapamięta dzień, w którym w końcu - po blisko ćwierć wieku badań i wizyt lekarskich, a także niewyobrażalnego bólu - lekarzom udało się postawić właściwą diagnozę. Mimo kilku operacji nadal cierpi, ale jak sama przyznaje, przynajmniej wie, co jest z nią nie tak. „Mam nadzieję, że moja historia pomoże innym kobietom, których lekarze nie chcą słuchać, lub których objawy mogą być niezwykłe, jak moje".

Podczas okresu czuła rozdzierający ból ramienia. Ustalenie przyczyny zajęło lekarzom 25 lat
Autor: Getty Images

Historię kobiety opisał brytyjski dziennik Daily Mail. Mieszkająca w hrabstwie Worcestershire 39-letnia Emma Johnston, nauczycielka matematyki w szkole średniej, od wielu lat cierpiała na powtarzający się ból prawego barku i górnej części pleców.  Ból pojawiał się co kilka tygodni i był tak silny, że w trakcie ataku kobieta zginała się i nie mogła mówić.

"Wyobrażam sobie, że tak czuje się osoba postrzelona" - mówiła kobieta. I przez pewien czas znosiła cierpienia w milczeniu. Aż do chwili, gdy zrozumiała, że epizody bólu zbiegają się w czasie z menstruacją.

Kobieta męczyła się od 12. roku życia  

Problemy zaczęły się, gdy dorosła obecnie kobieta miała 12 lat i pojawiła się u niej pierwsza miesiączka. "Powiedziano mi, że miesiączki będą trwać od czterech do siedmiu dni. Moje trwały od 10 do 15 dni, lekarze jednak twierdzili, że z tego wyrosnę" - wspomina Emma Johnston.

Menstruacje nie tylko były długie, ale również wyjątkowo obfite. Musiała ustawiać budzik, by zmieniać podpaskę co godzinę. A gdy było naprawdę ciężko, opuszczała zajęcia w szkole. Z powodu obfitych miesiączek szybko trafiła do lekarza - przepisano jej wtedy kwas mefenamowy, niesteroidowy lek przeciwzapalny, który miał ograniczać krwawienia, rozrzedzając śluzówkę macicy.

To jednak nie zadziałało. Dostała pigułki antykoncepcyjne, które także nie pomogły. Gdy jako 16-latka ponownie trafiła do ginekologa, ten ocenił, że z tego wyrośnie i odesłał ją do domu. "Usłyszałam, że obfite okresy to coś, z czym po prostu muszę się pogodzić" - wspomina.

Z gabinetu wyszła ze łzami w oczach

W trakcie studiów problem tylko się nasilił - jej menstruacje trwały nawet do 60 dni. W 2009 r. 26-letnia wówczas Emma trafiła do lekarki rodzinnej. Ta przeczytała jej historię medyczną i uznała, że kobieta choruje na endometriozę. - To był pierwszy lekarz, który nadał mojej chorobie nazwę - mówi Emma. Diagnozy tej nie potwierdził jednak ginekolog, gdyż badanie USG nie wskazywało na obecność nieprawidłowej tkanki.

 „Ale czytałam o tym i odkryłam, że endometrioza nie zawsze jest widoczna w badaniach” – wspomina Emma.

Poradnik Zdrowie: endometrioza

Kilka następnych lat kobieta spędziła, odwiedzając ginekologów, a powód był ten sam: ból brzucha i obfite krwawienia.

Aż w końcu zaczęła odczuwać ból w prawym barku. Czytała artykuły naukowe w Internecie i znalazła badania dotyczące endometriozy klatki piersiowej - wtedy, gdy endometrioza dotyczy tkanek klatki piersiowej i przepony. "Jakbym czytała o sobie - wspomina - zgadzało się wszystko, łącznie z rozdzierającym bólem barku".

Ale kiedy powiedziała o tym ginekologowi, ten stwierdził: „To zbyt rzadkie. To niemożliwe".

Z gabinetu wyszła ze łzami w oczach, bo była pewna, że ma rację. Wyczytała, że endometrioza klatki piersiowej jest najczęstszą lokalizacją tej choroby poza miednicą.

Dwa dni później zdecydowała się na wizytę w prywatnej klinice ginekologicznej. Tam lekarz od razu ocenił, że kobieta ma endometriozę przeponową. Dokładne badania, w tym rezonans magnetyczny, potwierdziły duże ogniska endometriozy na przeponie i w całej miednicy. 

Jak wyjaśnia w wypowiedzi dla Daily Mail Denis Tsepov, konsultant ginekolog w szpitalu Princess Grace w Londynie, problem z diagnozą polegał w tym przypadku na tym, że objaw, jakim jest menstruacyjny ból barku, jest bardzo rzadki i może wskazywać na głęboką endometriozę, naciekającą na przeponę. Tkanka endometrium może podrażniać nerw przeponowy, który biegnie do barku, co powoduje uczucie silnego bólu. Tak zakorzenioną endometriozę trudno  jest zobaczyć na badaniach obrazowych, np. USG - zwykle widoczna jest w trakcie laparoskopii. 

Operacja niewiele pomogła

W październiku 2019 r. Emmie zaproponowano operację -  jedyną w jej przypadku opcję leczenia (mimo, że istniało 20-40 proc. prawdopodobieństwo ryzyka nawrotów). Zabieg trwał blisko pięć godzin, a w jego trakcie usunięto endometriozę z macicy, pęcherza, odbytnicy, okrężnicy i moczowodu. 

Cztery miesiące później wróciła do szpitala na kolejny zabieg - operację usunięcia endometriozy z przepony.

Dziewięć miesięcy później ból powrócił - tyle, że już w innym miejscu. "Czuję się, jakby ktoś dźgał mnie śrubokrętem w klatkę piersiową i górną część pleców" - mówi kobieta. Dodaje, że niekiedy z powodu bólu nie jest w stanie wyjść z domu. Musiała zrezygnować nie tylko z aerobiku, który kiedyś uwielbiała, ale również z pracy w szkole.

Jest jednak wdzięczna, że przynajmniej wie, co jej dolega.  „Mam nadzieję, że moja historia pomoże innym kobietom, których lekarze nie chcą słuchać, lub których objawy mogą być niezwykłe, jak moje. W ten sposób możemy pomagać podnosić świadomość istnienia tej choroby" - podsumowuje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki