Lekarze ze szpitala w Paryżu twierdzą, że znaleźli dowody na to, że jeden z pacjentów hospitalizowanych w grudniu był zarażony COVID-19. To odkrycie wykazuje, że wirus krążył już w Europie w 2019 roku - na długo przed zdiagnozowaniem pierwszych znanych przypadków we Francji lub we Włoszech.
Pacjent z grudnia
Specjalista intensywnej terapii, dr Yves Cohen i jego koledzy ze szpitala Groupe Hospitalier Paris Seine w Saint-Denis postanowili sprawdzić dane pacjentów sprzed marca 2020, aby sprawdzić, czy wirus nie rozprzestrzeniał się we Francji wcześniej - niezauważony.
Przyjrzeli się osobom przyjętym do szpitala z objawami grypy między 2 grudnia a 16 stycznia, u których jednak ostatecznie nie zdiagnozowano grypy. Testowali zamrożone próbki od tych pacjentów pod kątem koronawirusa i należli go w jednej z nich.
Co ciekawe przypadek, który odkryli, dotyczył pacjenta, który ani nie podróżował do Chin, ani nie miał kontaktu z takimi osobami.
"Brak związku z Chinami sugeruje, że COVID rozprzestrzeniał się wśród ludności francuskiej już pod koniec grudnia 2019 r. ” - napisali lekarze w tekście opublikowanym w International Journal of Antimicrobial Agents.
Fatalna grypa, która szalała w lutym
Kilka dni temu dziennikarka radia Zet Karolina Apiecionek napisała, że wykonała u siebie test na obecność przeciwciał na COVID-19. Test okazał sie pozytywny, co oznacza, że dziennikarka przeszła chorobę lub miała styczność z koronawirusem. Jak pisze, „27 lutego gdy ścięło mnie z nóg, w Polsce nie było żadnego potwierdzonego przypadku zakażenia koronawirusem (pierwszy pacjent zakażony SARS-CoV-2 odebrał wyniki 4 marca)”.
Dziennikarka poszła do lekarza, diagnoza – grypa o ciężkim przebiegu. Teraz wie, że mógł to być koronawirus.
Pamięta zresztą swoje objawy, które wtedy wydawały jej się objawami grypy (Apiecionek, podobnie ja francuski pacjent, nie wyjeżdżała z Polski, nie miała kontaktów z osobami podróżującymi do Chin itd.wiec nie podejrzewała u siebie COVID). Były to utrata smaku, gorączka (38,2-38,5 stopnia) i zadyszka na spacerze jeszcze dwa tygodnie po infekcji.
Podobnych relacji jest wiele. Być może oaancza to, że koronawirus był wcześniej również w Polsce? Może wielu z nas przeszło infekcję w postaci "ciężkiej grypy" jeszcze zanim ministerstwo zdrowia potwierdziło pierwszy przepadek u pacjenta z Zielonej Góry.