Dziennikarz o walce żony z rakiem. "Lekarze mówili, że zbliża się koniec, nie wierzyłem im"
Wojciech Czuchnowski podzielił się z innymi trudną historią ze swojego życia. W nowym wywiadzie publicysta szczerze i otwarcie opowiedział o chorobie nowotworowej żony, a także o tym, jak radził sobie z tą sytuacją. - Nie wierzyłem, że ona umiera - powiedział dziennikarz.
Publicysta i dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski postanowił podzielić się ze światem swoim doświadczeniem dotyczącym opieki nad schorowaną żoną. Pani Agnieszka zmagała się z rakiem piersi i odeszła po czterech latach walki. W nowym wywiadzie dziennikarz szczerze opisał realia choroby ukochanej.
"Zbliża się koniec"
Publicysta przyznał, że początkowo jego zapiski miały być przeznaczone tylko dla najbliższych. Z czasem uznał, że jego historia może pomóc innym – pacjentom onkologicznym, ale także ich bliskim. Pani Agnieszka miała raka piersi. Mężczyzna szczerze opowiedział o tym, jak wyglądają realia walki z nierównym przeciwnikiem, jakim jest nowotwór.
- Agnieszka zmarła, gdy karmiłem ją zupą. Po prostu, między jedną łyżką a drugą – wyznał. Czuchnowski wyjaśnił, że pod koniec życia ukochana żona miała problemy z przełykaniem, więc musiał rozdrabniać jej posiłki. Mimo to nie traciła apetytu, dlatego myślał, że mają czas.
Dziennikarz nie ukrywa, że nie wierzył lekarzom, kiedy mówili, że śmierć jest blisko. - Sądziłem, że skoro tak chętnie je, to mamy jeszcze dużo czasu – dodał. Był pewny tego, że wszystko skończy się dobrze.
- Gdy pojawiły się kolejne przerzuty, między innymi do móżdżku, zacząłem sobie zdawać sprawę, że zbliża się koniec. Ale nadal sądziłem, że mamy przed sobą już nie lata, ale na pewno jeszcze miesiące – powiedział w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Doświadczenie dotyczące walki żony z rakiem piersi dziennikarz opisał w książce "Dzbanek rozbity. Sceny z życia, choroby, śmierci i żałoby".
"Nie wierzyłem, że ona umiera"
Wojciech Czuchnowski wierząc, że wyprowadzka pomoże żonie w walce z chorobą, postanowił zmienić miejsce zamieszkania. Para przeniosła się na Sycylię. - Wciąż nie traciłem nadziei, nie wierzyłem, że ona umiera – wyjaśnił. Publicysta wyznał również, że myślał o wspólnej eutanazji, ale pani Agnieszka szybko odwiodła go od takich myśli.
Dziennikarz wyjaśnił także, jak wyglądały symptomy zbliżającej się śmierci, które dostrzegł u ukochanej. – Te objawy to gwałtowne łapanie powietrza, mniejsze łaknienie, odrzucanie leku. W pewnym momencie żyły przestają przyjmować kroplówkę – tłumaczył.
Czuchnowski przyznał, że przez ostatnie cztery miesiące życia, był przy żonie dzień w dzień. W ostatnim miesiącu pani Agnieszka nie mogła już samodzielnie się poruszać, ważyła zaledwie 40 kg, ale gdy odeszła, mężczyzna nie był zmęczony, a czuł ogromny żal.
- Staram się w tej książce przekonać, że jeśli fizycznie i finansowo możemy sobie pozwolić na opiekowanie się najbliższą osobą do końca życia, to się opiekujmy. Próbujmy przełamać własną słabość, głównie strach przed chorobą. Mimo że będziemy to pewnie robić gorzej niż lekarze czy pracownicy hospicjum. Ta wzajemna bliskość rekompensuje wszystkie niezręczności – powiedział Wojciech Czuchnowski.