W moim najbliższym otoczeniu wciąż otrzymuję informację, że kolejna osoba jest chora. Przykładem może być choćby fakt, że wielu znajomych z uczelni musiało odpuścić sobie egzaminy w pierwszych terminach, bo rozłożyła ich grypa. Usłyszałam też głosy, że problemem jest znalezienie leku w aptekach. Chodzi o preparaty zawierające oseltamiwir, które pacjent powinien przyjąć w ciągu 12-24 godzin, aby leczenie było skuteczne. Postanowiłam sprawdzić, jak faktycznie wygląda ta sytuacja. Poniżej wyniki małego śledztwa.
“Lek na grypę na receptę” - oseltamiwir poszukiwany
Oseltamiwir to substancja czynna obecna w lekach przeciwwirusowych w leczeniu grypy. Na rynku możemy dostać zatem takie preparaty jak Ebilfumin, Tamivil, Tamiflu lub Segosana. Leki te mogą być już podawane dzieciom od 1. roku życia a jak wskazuje portal “Gdzie po lek” w przypadku małych pacjentów z proszku obecnego w kapsułce przygotowuje się zawiesinę. Kluczem jest jednak jak najszybsze podanie leku przeciwwirusowego.
Niestety kiedy wykonałam telefon do kilku aptek na terenie większych i mniejszych miast. Szybko okazało się, że faktycznie coraz trudniej otrzymać lek na grypę dostępny na receptę. Moje ustalenia potwierdziła także farmaceutka Marta Trafidło.
Rzeczywiście dostępność leków z oseltamiwirem spada. Wszystkich czterech tak naprawdę. W tamtym tygodniu jeszcze miałam na stanie u siebie w aptekach kilka opakowań. W tym momencie nie mam już żadnego. Właśnie przed chwilą sprawdzałam całe moje miasto i na 20 około aptek w moim mieście jest tylko dostępny w 3 punktach
- wyjaśnia farmaceutka.
Ekspertka dodaje, że wciąż można korzystać z zamienników, bo ich dostępność jest nieco większa, ale nie ma się co oszukiwać. Jej zdaniem ten stan także szybko ulegnie zmianie, ponieważ wciąż przybywa chorych na grypę, a farmaceuci mają ograniczone możliwości, więc jeżeli nie ma leku przepisanego przez lekarza, to proponują zamiennik, żeby chory nie został z niczym.
Wydaje mi się, że jeżeli ta sytuacja będzie się utrzymała dłużej, to w przeciągu dwóch, trzech tygodni rzeczywiście tych leków po prostu może w ogóle nie być. Tym bardziej że problem jest, no nie tylko u nas, tylko wszędzie
- dodaje.
Z kolei portal “Gdzie po lek” udostępnił Poradnikowi Zdrowie wykres, z którego jasno wynika, jak dostępność jednego z przepisywanych leków na receptę w walce z grypą znika z półek. A uwidacznia to poniższa grafika.
i
Co więcej, można dostrzec także ogromny wzrost chorych poszukujących leku właśnie na wspomnianej platformie. Tak gwałtowny wzrost trendu musiał przyczynić się do spadku dostępności.
i
Marta Trafidło wskazuje, że powodem zwiększonej zachorowalności na grypę jest fakt, że ludzie się nie szczepią.
- Kampania dezinformacji trwa w najlepsze. Poza tym brakuje też możliwości zaszczepienia się szczepionką refundowaną, ale to ma się to już zmienić, bo podpisano ustawę, więc mam nadzieję, że to zostanie wdrożone - podkreśla farmaceutka.
Testy na grypę. Apteka mogłaby pomóc szybciej?
Przyjęcie wspomnianych leków przeciwwirusowych wymaga szybkiej reakcji. Oznacza to, że chory powinien przyjąć pierwszą dawkę maksymalnie w ciągu 24 godzin od wystąpienia objawów grypy. I tu zaczyna się kolejny problem. Nie każdy wykonuje testy na grypę, co sprawia, że udaje się do lekarza bez wiedzy na temat tego, jaki rodzaj wirusa zaatakował jego organizm.
A wystarczy za pomocą dołączonego patyczka pobrać wymaz z nosa, następnie umieścić go w roztworze i odczekać dosłownie minutę. Test płytkowy działa na podobnych zasadach co ciążowy. Kiedy pojawią się dwie kreski czy to w polu dotyczącym grypy typu A, czy B, czy SARS-CoV-2, czy RSV wiemy jaki wirus nas dopadł i możemy szybko udać się po przepisanie właściwego leku. Niestety w rozmowie z farmaceutką Martą Trafidło dowiedziałam się, że choć to rozwiązanie ma swoje plusy, to w obecnej sytuacji jest niewystarczające.
Mnóstwo ludzi kupuje testy samodzielnie, a potem na ich podstawie próbują się dostać do lekarza. Wiadomo, jaka jest sytuacja. Terminy do przychodni to nawet tydzień oczekiwania. A to sprawia, że ci pacjenci chodzą nie raz tydzień z tą grupą. Na zewnątrz, do pracy, wszędzie. Potem niektórzy tak się źle czują, że w końcu trafiają po receptę online i dostają te wszystkie leki
- podkreśla Marta Trafidło.
Farmaceutka dodaje, że w tym miejscu mogłaby zacząć się ich rola. Wyjaśniła, że w trakcie pandemii COVID-19 odbyli szkolenia z wykonywania wymazów.
- Myślę, że nie byłoby złym pomysłem, że w sytuacji kiedy pacjent źle się czuje, farmaceuta miałby możliwość przeprowadzenia testu w aptece. To lepsze rozwiązanie, zamiast kupowanie koktajli leków bez recepty za grube pieniądze, bo to kompletnie bez sensu. Nawet jeżeli pacjent miałby zapłacić za taki test wykonany w aptece. Z kolei gdyby farmaceuta miałby systemową możliwość wypisania recepty wspomniane leki przeciwwirusowe, na pewno sytuacja by się dużo poprawiła. Chory wówczas dostaje lek, siedzi w domu i tyle. To jest świetne rozwiązanie - wyjaśnia ekspertka.
Marta Trafidło dodaje, że kiedy wspomniała o takim rozwiązaniu na platformie X, pojawiły się komentarze dotyczące badania fizykalnego. Natomiast wyjaśniła, że rekomendacja prof. Ernesta Kuchara zezwala na profilaktyczne podanie leku, co zdejmuje z farmaceutów tzw. kolizję badania fizykalnego.
- Mamy potwierdzony test, więc w tym momencie nie mamy kolizji z lekarzami, zwłaszcze jeżeli będzie ustalony algorytm postępowania, że wykonujemy test, przepisujemy lek i edukujemy pacjenta że jeżeli jego samopoczucie się pogorszy, to powinien niezwłocznie udać się do lekarza. A wszystko jest udokumentowane. Na pewno było po prostu dużo, dużo, dużo lepiej, bo rzeczywiście POZ-ty są przepełnione - dodaje.
Farmaceutka wyjaśnia, że w obecne pokoje recepturowe, które znajdują się w aptekach, będą mogły być przekształcane w pokoje opieki farmaceutycznej. Co ułatwiłoby przeprowadzanie testu na miejscu.
Wspomniane rozwiązanie byłoby szybkie i pozwoliłoby pacjentom otrzymać właściwy lek, bez konieczności długiego oczekiwania na wizytę. To ważne, bo jak dodaje ekspertka, jeszcze przed świętami w jej rodzinie 11 osób zachorowało i u każdej z nich testy potwierdziły grypę.
- Zresztą u mnie w mieście w zeszłym tygodniu szpital zamknął możliwość odwiedzin, więc rzeczywiście ta sytuacja po prostu jest poważna - podsumowuje farmaceutka.
Z kolei Rzecznik GIS dodaje:
Mamy ok. 4-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.