Cesarka zakończona śmiercią matki. "Przecięta tętnica"

2023-10-13 12:09

27-letnia Katarzyna Kożuchowska mieszkała wraz z mężem w Szwecji. Małżeństwo przyjechało w lipcu br. na wakacje do Polski. To właśnie wtedy ciężarna kobieta zaczęła rodzić. Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do tragedii.

Cesarka zakończona śmiercią matki. Przecięta tętnica
Autor: Fot. Getty Images

Kiedy pojawiły się skurcze porodowe przyszła mama trafiła na oddział ginekologiczno-położniczy Regionalnego Szpitala w Kołobrzegu. Lekarze podjęli decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Niestety tuż po porodzie pojawiły się pierwsze komplikacje.

Na czym polega poród przez cesarskie cięcie?

Nie żyje 27-letnia kobieta. Wszystkiemu winne cesarskie cięcie?

Ten feralny dzień zapadnie w pamięci całej rodziny na zawsze. Jak informuje “Polsat News” mąż pani Katarzyny bardzo żałuje, że kobieta trafiła właśnie do tego szpitala. Uważa, że gdyby zabieg cesarskiego cięcia był wykonany prawidłowo, to żona nadal by żyła.

- Żona dostała krwotoku z dróg rodnych, więc zadzwoniliśmy do lekarza i kazał nam jechać do szpitala. Żona zaczęła rodzić, o 4:40 przynieśli mi bobasa. I czekałem na żonę. Żona przyjechała uśmiechnięta. Rozmawialiśmy. Dali jej małego, nakarmiła go - wspomina Paweł Kożuchowski w programie “Interwencja”.

Teściowa zmarłej kobiety zauważa, że z treści epikryzy wynika, iż podczas przeprowadzania cesarskiego cięcia doszło do uszkodzenia tętnicy biodrowej oraz moczowodów. Zdaniem rodziny to właśnie błąd lekarzy doprowadził do śmierci matki nowonarodzonego dziecka.

Kacperek na świecie i ostatnie słowa mamy. Sprawą zajmuje się prokuratura

Tuż po porodzie nic nie wskazywało, że kobiecie grozi utrata życia. Z relacji męża zmarłej pacjentki wynika, że 27-latka przez pewien czas była w logicznym kontakcie. Niestety taki stan nie trwał długo.

- Ostatnie słowa żony to: „Kocham cię”. I chciała zdjęcia z małym, żebym jej zrobił. Potem już nie było z żoną kontaktu - opowiada Paweł Kożuchowski.

Później było już tylko gorzej. Młoda mama trafiła na OIOM i przeszła aż sześć operacji. Niestety jej życia nie udało się uratować. Rodzina w rozmowie z portalem “Super Express” mówi jasno, że nie odpuszczą dopóki nie poznają prawdy.

Szpital nie komentuje sprawy, wiadomo jednak, że przeprowadzono wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, ale efekty nie zostały przekazane opinii publicznej. Natomiast szefowa Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu, prok. Iwona Pluta w rozmowie z “Super Expressem” poinformowała, że zachodzi podejrzenie popełnienia błędu medycznego.

W związku z tym został złożony wniosek o wyznaczenie jednostki, która zajmie się tą sprawą. Zabezpieczono materiał dowodowy do którego należy między innymi dokumentacja medyczna pacjentki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki