18-latek myślał, że przesadził z treningiem. Tak nowotwór dawał o sobie znać
Guz był wielkości jabłka – powiedział 18-letni Tomas Evans w rozmowie z dziennikarzami. Kiedy pierwszy raz zauważył nietypową zmianę, był przekonany, że to kontuzja po treningu siłowym. Choć młody mężczyzna nie przejmował się swoim stanem zdrowia, jego mama zaniepokoiła się i zabrała syna do lekarza. Prawdopodobnie ta decyzja uratowała mu życie.
Thomas jest entuzjastą ćwiczeń. Pewnego dnia poszedł na siłownię, a dwa dni później zauważył duży guz w okolicy obojczyka. Od razu pomyślał, że to pewnie kontuzja. Jednak to był objaw nowotworu.
"To były najbardziej przerażające dwa tygodnie"
Gdyby nie mama 18-latka – Rachel – Thomas zignorowałby nietypowy objaw. Kobieta zabrała go do lekarza, a ten zlecił szczegółowe badania. Tomografia komputerowa klatki piersiowej ujawniła, że jej syn ma nowotwór. Specjaliści potrzebowali więcej badań, ponieważ podejrzewali dwie choroby, czyli chłoniaka Hodgkina albo raka jąder.
Zlecili 18-latkowi dokładne badania krwi i biopsję. - To były najbardziej przerażające dwa tygodnie w naszym życiu, ponieważ paraliżujący niepokój związany z tym, z czym mieliśmy do czynienia, był okropny – wspomina Rachel. W lipcu najgorsze obawy rodziny potwierdziły się. Evans miał chłoniaka w II stadium.
Chłoniak Hodgkina jest najczęściej diagnozowany u nastolatków w wieku 15-19 lat. Przypadek 18-latka był szczególnie trudny do zdiagnozowania, ponieważ nie dawał żadnych objawów, poza guzem na obojczyku. Mimo to lekarze, którzy zajmowali się mężczyzną, podkreślili, że guz został zdiagnozowany wcześnie i uformował się na początku roku.
18-latek kontynuuje chemioterapię
Zderzenie się z diagnozą nowotworu w tak młodym wieku, nie było łatwe. Thomas nie ukrywa, że złe wieści nim wstrząsnęły. Był zszokowany, ale musiał rozpocząć leczenie. We wrześniu 2022 r. przyjął pierwszą chemioterapię.
Już po pięciu tygodniach badania wykazały, że jest wolny od raka, ale mimo to, nadal kontynuuje leczenie, aby być pewnym, że na pewno wszystko będzie w porządku. Niestety intensywne leczenie odbiło się negatywnie na jego odporności. Sam przyznaje, że bardzo łatwo się męczy, a od momentu rozpoczęcia terapii, kilka razy trafił do szpitala z powodu sepsy.
Rachel przyznaje, że jest dumna z syna i z tego, jak świetnie sobie radzi. Dziś Thomas ostrzega innych przed pozornie błahymi objawami. - Powiedziałbym innym, którzy mają objawy, aby poszli i to sprawdzili – radzi i dodaje, że sam pewnie nadal nie wiedziałby, że coś jest nie tak, gdyby mama nie nalegała na wizytę u lekarza.