Dwulatka zjada tynk ze ścian, zabawki i buty. Stwierdzono u niej rzadkie zaburzenie

2022-11-02 14:25

25-letnia Jordanna Tait opowiedziała, że jej dwuletnia córeczka ma "wilczy apetyt" na przedmioty nienadające się do spożycia. W domu zjada wszystko, co wpadnie jej w ręce, m.in. meble, piloty od telewizora, a nawet buty. Mała Dolly upodobała sobie także gryzienie ścian. To dlatego, że dziewczynka cierpi na niezwykle zagrażające zdrowiu zaburzenie. Jej mama błaga o pomoc. "Kocham moje dziecko, jest niesamowite, ale nie mam wsparcia" - wyznała.

Dolly
Autor: Screen/The Telegraph & Argus

Mała Dolly sięga po wszystko przedmioty, jakie są w domu, po to, by je zjeść. Jak wyjaśniła jej mama, Jordanna Tait, dziewczynka zjada buty, meble (np. ramę łóżka), kartonowe pudła i piloty od telewizora. Dodała, że w sumie lista tych przedmiotów jest "długa i szalona".

Pierwsze objawy choroby ujawniły się, gdy Dolly miała roczek. Gdy widziała karton lub książkę, od razu je gryzła, a później pozostałości tych rzeczy lądowały na podłodze. Z biegiem czasu te symptomy zaczęły się nasilać i obecnie "pożera" wszystkie przedmioty, które są w jej zasięgu ręki. Matka dziewczynki żaliła się, że na jednej z wizyt pediatra zapytał się jej, czy daje córce wystarczającą ilość przekąsek w ciągu dnia.

U Dolly zdiagnozowano rzadkie zaburzenie

25-latka musiała zrezygnować z posady menedżera ds. sprzedaży na rzecz opieki nad dzieckiem. Wyznała w rozmowie dla portalu "The Mirror", że nie może Dolly spuścić z oczu, by przypadkiem nie zjadła potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów. "To jest tak przerażające, że muszę ją cały czas pilnować. Musieliśmy się wszystkiego pozbyć. Nie wiem, co będzie dalej" – powiedziała.

Teraz kobieta prosi o pomoc, ponieważ lekarze podejrzewają u jej córeczki zespół łaknienia spaczonego, określany jako pica. Ta nazwa tego rzadkiego zaburzenia wzięła się od łacińskiej nazwy sroki (Pica pica) słynącej z nietypowego apetytu. Osoba dotknięta tym syndromem spożywa produkty, których nie można zaliczyć do żywności. Dodatkowo pediatrzy uważają, że dziewczynka może być w spektrum autyzmu.

Żyję z anoreksją: "Pielęgniarki siłą karmiły pacjentki przez sondę"

Mama dziewczynki apeluje o pomoc. "Naprawdę nie wiem, co robić"

Jordanna jest sfrustrowana, ponieważ Dolly potrzebuje odpowiedniej pomocy w ramach NHS (brytyjskiego odpowiednika NFZ), a na wizytę u psychologa dziecięcego musi czekać jeszcze kilka miesięcy. Dwulatka została wpisana na długą listę oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. "Jestem po prostu wyczerpana. Kocham moje dziecko, jest niesamowite, ale nie mam wsparcia. To takie przerażające, że muszę cały czas ją obserwować" – przyznała 25-latka.

Dolly musi regularnie przechodzić badania krwi ze względu na niebezpieczeństwo zatrucia ołowiem, który może być obecny w wielu przedmiotach codziennego użytku (np. zabawkach, farbach, elementach wyposażenia domowego).

Każdego dnia rodzice dwulatki zastanawiają się nad jej przyszłością. Teraz robią co w ich mocy i zbierają środki na pokrycie leczenia prywatnego. "Naprawdę nie wiem, co robić. Po prostu nie ma żadnej pomocy" - stwierdziła Jordanna.

Kobieta wyznała też, że pewnego dnia chciałaby założyć organizację charytatywną, która pomagałaby osobom borykającym się z rzadkimi zaburzeniami psychicznymi. "Gdybym tylko mogła pomóc jednej osobie, byłabym szczęśliwa" – podsumowała.