Dlaczego coraz więcej kobiet choruje na raka płuc i POChP?

2014-05-28 13:19

Obecnie rak płuca jest najczęstszym i najgorzej rokującym nowotworem złośliwym w Polsce. Co roku rejestruje się ok. 21 tys. nowych zachorowań. Jedynie 12 proc. pacjentów przeżywa 5 lat od momentu rozpoznania choroby. Ok. 3,5 mln Polaków cierpi na groźną przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, a 15 tys. rocznie umiera z jej powodu. Lekarze mówią zgodnym głosem: winne są papierosy. Gdyby wszyscy rzucili dziś palenie, za 10 lat stan naszego zdrowia znacznie by się poprawił.

Dlaczego coraz więcej kobiet choruje na raka płuc i POChP?
Autor: thinkstockphotos.com

Polska należy do krajów o wysokich współczynnikach zachorowalności i umieralności na raka płuca. Wśród przyczyn specjaliści wymieniają niską świadomość zdrowotną Polaków i zaniedbanie badań profilaktycznych. Nie mamy zwyczaju regularnego sprawdzania stanu płuc, a lekarze rzadko nas do tego namawiają. Prześwietlenie zalecają zwykle w szczególnych przypadkach. Zresztą na podstawie RTG nie zawsze można wykryć pierwsze zmiany nowotworowe w płucach. Małe guzki czasem trudno znaleźć nawet za pomocą tomografii. Rak płuca w początkowym stadium nie daje żadnych objawów, dlatego do lekarza najczęściej trafiają osoby, które mają wyraźne oznaki choroby (kaszel, plucie krwią, chudnięcie), a wtedy nowotwór jest już w zaawansowanym stadium.

Największym wrogiem płuc jest aktywne i bierne palenie papierosów. Tam, gdzie kampanię antynikotynową zaczęto prowadzić wcześniej niż w Polsce (USA, Wielka Brytania), obserwuje się spadek zachorowań na raka płuca.

Mały dymek — duży problem

Sto lat temu w publikacjach na temat nowotworów można było przeczytać, że rak płuca należy do chorób niesłychanie rzadkich. Dziś każdego dnia na świecie umiera z tego powodu ponad 3 tys. osób. Boom na palenie rozpoczął się po wojnie, głównie w Stanach Zjednoczonych. Na początku lat 80. XX w. nałogowymi palaczami było prawie 15 mln Polaków. Wśród osób miedzy 20. a 30. rokiem życia paliło 80 proc. mężczyzn i co druga kobieta. Rozwijający się w płucach proces nowotworowy trwa właśnie 20-30 lat. Nic dziwnego, że dzisiaj najwięcej guzów rozpoznaje się u osób w 6. i 7. dekadzie życia.

Jeśli ktoś palił 30 lat, to ryzyko zachorowania na raka płuca nie zmniejsza się następnego dnia po rzuceniu palenia. Dopiero po 20 latach zbliża się do ryzyka osoby, która nigdy nie paliła. Ostatnim dzwonkiem, żeby zerwać z nałogiem, jest pięćdziesiątka – wówczas szanse na to, że w wieku 70 lat się nie zachoruje, u byłych palaczy i osób niepalących wyrównują się (jeżeli wcześniej w płucu nie zaczęło się dziać coś złego).

Dlaczego coraz więcej kobiet umiera na raka płuc?

Taka argumentacja nie trafia jednak do ludzi młodych. Lekarze podkreślają, że gdy ma się dobrą motywację, można wyleczyć się z nikotynizmu.Kobiety łatwiej uzależniają się i trudniej odzwyczajają od palenia. Mężczyzna z rakiem płuca, który palił 3 paczki papierosów dziennie, z powodu stresu pooperacyjnego potrafi przestać palić. Kobiety rzadziej rzucają palenie. Często słyszy się: „ja tylko popalam” lub „ja się nie zaciągam”. To iluzja. Z powietrzem wciąga się do płuc toksyczny dym jak podczas palenia biernego.

Obserwuje się wyraźny spadek palaczy wśród mężczyzn, liczba palących kobiet utrzymuje się na tym samym poziomie. Skutek? Zachorowalność i umieralność mężczyzn w młodszych grupach wiekowych maleje, natomiast wśród kobiet we wszystkich grupach rośnie. Kobieta, która pali tyle samo papierosów, co mężczyzna, jest bardziej zagrożona nowotworem niż panowie. W Polsce zabójcą numer jeden kobiet jest rak płuca, nie, jak się powszechnie sądzi, rak piersi. Z powodu nowotworu płuca umiera rocznie ok. 6,5 tys. Polek – aż trzy raz więcej niż w latach 70. i 80.

Ważne

Palenie przyspiesza starzenie się płuc

Co najmniej ok. 10 proc. populacji ma zauważalne objawy przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP), która powoli niszczy płuca. Jest to związane nie tylko z paleniem tytoniu (90 proc. chorych to palacze), ale też z naturalnym procesem starzenia się organizmu. Tak jak na skórze pojawiają się zmarszczki i siwieją włosy, płuca tracą elastyczność, zanikają pęcherzyki, pogarsza się ich wydolność. Tyle że u osoby dbającej o zdrowie płuca starzeją się stosownie do wieku, zgodnie z osobniczymi predyspozycjami. Po 40. roku życia średnio pojemność płuc spada o 10 proc., po 60. – o 25 proc. Palenie papierosów ten proces przyspiesza. Jeżeli człowiek nie pali, unika skażonego powietrza, dobrze się odżywia, stara się codziennie spacerować, biega, jeździ na rowerze, pływa, to płuca lepiej się wentylują, są sprawniejsze i rzadziej chorują.

Bierne palenie też szkodzi

Palenie papierosów to niejedyny czynnik decydujący o rozwoju raka płuc. Ważna jest też skłonność genetyczna. Gdy w rodzinie były zachorowania na raka, to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że tę predyspozycję mamy zapisaną w genach. A jeśli ktoś ma rodzinną skłonność do zachorowania na raka, niekoniecznie płuca, i wciąż jest poddawany działaniu zawartych w dymie substancji rakotwórczych, to ryzyko zachorowania wzrasta.

Są osoby, które mają tak mocny kod genetyczny, że nic ich nie ruszy. Ale takich osób jest bardzo mało. W przypadku raka płuca tylko 10 proc. chorych nie paliło papierosów. Nie znaczy to, że w ogóle nie mieli oni kontaktu z dymem nikotynowym. Do niedawna paliło się u nas wszędzie. W kawiarniach, biurach, pokojach lekarskich i nauczycielskich było gęsto od dymu. Nie można więc powiedzieć, że osoba niepaląca nie była narażona na szkodliwe substancje smoliste. Dymem oddychają rodziny palaczy. Czasem wystarczy niewielka dawka, by sprowokować rozwój choroby. Jeśli więc niepalący chory sięgnie pamięcią wstecz, to często okazuje się, że rodzice palili, że całymi dniami siedział w zadymionym biurze.

Rak płuca to trudny przeciwnik

Każdego roku ok. 15 tys. mężczyzn i 6 tys. kobiet dowiaduje się, że ma raka płuca. Choroba bardzo długo nie daje żadnych objawów, a to utrudnia wczesne rozpoznanie. Dlatego na 100 zachorowań tylko 16 wykrywa się we wczesnym stadium, a 84 za późno, kiedy radykalna terapia i wyleczenie jest już zwykle niemożliwe. Jeśli jednak zmiana zostanie znaleziona wcześnie, są duże szanse na skuteczną terapię (spośród 16 proc. chorych zdiagnozowanych w I stadium choroby, 80 proc. udaje się wyleczyć).

Jeszcze kilkanaście lat temu rak płuca najczęściej atakował drzewo oskrzelowe główne, więc można go było wykryć za pomocą RTG i rozpoznać na podstawie wyniku bronchoskopii. Dziś guzki często rozwijają się głęboko w miąższu płucnym. Dlatego obecnie najlepszą metodą wczesnego wykrywania raka płuca jest niskodawkowa tomografia komputerowa.

Ale to nie koniec problemu. Wykrytą zmianę trzeba jeszcze zbadać. Jak dostać się do guzka, gdy ukrywa się w głębokich warstwach płuca? Aby postawić ostateczną diagnozę i określić typ nowotworu, trzeba by otworzyć klatkę piersiową, a to już jest poważna operacja. Biopsję (aspirację igłową) można wykonać, gdy guzek ma odpowiednią wielkość, ale wtedy często choroba jest już zaawansowana. Zwykle małe guzki obserwuje się, robiąc co pół roku tomografię. Gdy tylko zaczynają się powiększać, usuwa się je operacyjnie i poddaje badaniu histopatologicznemu, by określić typ nowotworu i dobrać najskuteczniejszą metodę leczenia.

W ramach Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych rozpoczęto badania przesiewowe raka płuca z zastosowaniem tomografii niskodawkowej. Na razie prowadzone są na obszarach o bardzo niskiej wykrywalności tego nowotworu. Na 3 tys. przebadanych osób (po 50. roku życia, które przez 20 lat paliły przynajmniej paczkę papierosów dziennie, cierpiących na POChP, obciążonych rodzinnie) u 30 proc. stwierdzono niepokojące zmiany w płucach.

POChP zbiera żniwo wśród pań

Statystyczny chory na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc ma ok. 40 lat, ale wiek ten się obniża. Kiedyś problem dotyczył mężczyzn, dziś połowę chorych stanowią kobiety i liczba ta rośnie. Panie palące tyle samo papierosów co mężczyźni, chorują częściej. Ta podstępna choroba polega na stopniowym zmniejszaniu się liczby pęcherzyków płucnych, biorących udział w wymianie gazowej. A pogorszenie sprawności obserwujemy dopiero wtedy, gdy połowa płuc jest już zniszczona. Pojawia się zadyszka podczas wysiłku, poranny kaszel, odkrztuszanie. Potem nasila się duszność, ucisk w klatce piersiowej, słychać własny świszczący oddech. To skutek znacznego zwężenia dróg oddechowych. Chory nie może wypchnąć powietrza z płuc, ale trudność sprawia też jego nabranie.

Jeśli ktoś ma objawy choroby, palenie jest dla niego samobójstwem – przyspiesza zmniejszanie powierzchni oddechowej płuc i pogarsza pracę całego organizmu. POChP zwiększa ryzyko raka płuca. Sygnały są niespecyficzne, więc rzadko je wiążemy z groźną chorobą płuc. Zadyszkę zrzucamy na karb wieku. Kaszel zdarza się każdemu, więc bagatelizujemy go, ratując się środkami przeciwkaszlowymi, a to tylko usypia czujność i opóźnia postawienie diagnozy. W efekcie wiele osób podejmuje leczenie, gdy szansa na powrót do zdrowia jest już znikoma.

Tymczasem, gdy POChP nie jest jeszcze zaawansowana, wystarczy rzucić palenie, systematycznie ćwiczyć i dobrze się odżywiać, by zahamować jej rozwój. Przy zaawansowanej niewydolności oddechowej konieczne jest wspomaganie tlenem (chory może się poruszać tylko z koncentratorem tlenu). W Polsce jest to niemal niemożliwe poza szpitalem.

Gruźlica ciągle groźna

Wydaje się, że ta zakaźna choroba odeszła w zapomnienie. Tymczasem każdego roku na świecie dochodzi do 8-10 mln zachorowań, a ok. miliona chorych umiera. Najgorzej jest w krajach rozwijających się, co jest związane z nędzą i panoszącym się tam wirusem HIV. Na podstawie analiz Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, w 2008 r. w Polsce stwierdzono 8616 zachorowań. Każdego roku na gruźlicę umiera u nas ok. tysiąca osób. U niektórych osób stwierdza się stan pogruźliczy, choć nigdy nie chorowały. To dowód, że organizm sam pokonał zakażenie (choruje ok. 10 proc. zakażonych).

Gruźlica dotyczy nie tylko środowisk ubogich. Chorują osoby młode, które intensywnie pracują, żyją w dużym stresie, odżywiają się byle jak, sięgają w nadmiarze po różnego rodzaju używki. Wystarczy spadek odporności towarzyszący ciężkiej chorobie, żeby się zarazić. Palenie papierosów nie jest bezpośrednią przyczyną gruźlicy, ale osoby ze stałym stanem zapalnym płuca wywołanym dymem nikotynowym są na nią bardziej podatne. Szczepionka obowiązkowo podawana noworodkom chroni jedynie przed mózgową postacią choroby, ale nie chroni przed płucną. Ostatnio obserwuje się coraz więcej groźnej gruźlicy opornej na leki i coraz więcej powikłań.

miesięcznik "Zdrowie"