Ciągle szukam - rozmowa z prof. Małgorzatą Kozłowską-Wojciechowską

2019-10-12 16:31

Wiedzę i zawodowe doświadczenie zdobywała pod skrzydłami wybitnych lekarzy i uczonych. Od nich nauczyła się też uważnie słuchać i cenić pacjentów, bo tylko wtedy leczenie jest skuteczne.

Ciągle szukam - rozmowa z prof. Małgorzatą Kozłowską-Wojciechowską
Autor: Getty Images

Spis treści

  1. Nie wszystko jest na sprzedaż
  2. Pacjenta trzeba słuchać
  3. Królowa łacina
  4. Edukacja globalna
  5. Nie każdy jest jak Burek

W jednym z wywiadów prof.dr hab. n. med. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, gastroenterolog powiedziała: „człowiek, który ma wiedzę, jest szczęśliwy”.

– Nadal tak uważam – mówi prof. Kozłowska - Wojciechowska – W życiu naukowca najcudowniejsze jest ciągłe poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które sami sobie stawiamy i które stawiają nam inni. Nikt nie wie wszystkiego, a kto tak myśli,przestaje się interesować życiem, a wtedy traci ono wartość. Jako gatunek człowieczy powinno nas wyróżniać to, aby dążyć do porozumienia się. Każdy z nas ma swoje poglądy, swoje racje, a im szersza jest nasza wiedza, tym łatwiej nam zrozumieć rozmówcę. Im więcej mamy wiedzy, tym lepsze decyzje podejmujemy. A jeśli podejmujemy dobre decyzje, jesteśmy szczęśliwi.

Nie wszystko jest na sprzedaż

– Oczywiście, nie wyobrażam już sobie życia, szczególnie zawodowego, bez internetu, SMS-ów, e-maili czy telefonu komórkowego – mówi pani profesor – ale przesyt tego, z czego możemy korzystać, by zdobyć informację, doprowadził do tego, że zapomnieliśmy o innych formach porozumiewania się.

Przez 40 lat pracy zawodowej prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska uważnie obserwowała i analizowała zmieniający się świat i ludzi zachłystujących się nowinkami technicznymi.

– Nie ma w tym nic złego – konkluduje. – Lecz funkcjonowanie pod dyktando elektroniki sprawia, że wielu z nas zapomina o prawdziwym sensie naszego istnienia. Człowiek jest stworzony do bycia z innym człowiekiem, innymi ludźmi, którzy są gwarantami naszego sensu życia. Dlatego aby nie ulegać takim pokusom, każdego dnia o 20 wyłączam telefony komórkowe. Robię to, bo uważam, że należy mi się normalne życie, przez które rozumiem możliwość poczytania książki, posłuchania muzyki, porozmawiania czy spotkania z przyjaciółmi. Ale też możliwość nicnierobienia i nieczekania, czy ktoś zatelefonuje. Niestety, wielu ludzi dziś nie rozmawia, a jedynie komunikuje się, żyje na portalach społecznościowych, gdzie często wszystko jest na sprzedaż.

– Nie mam w sobie ani za grosz pruderii – podkreśla pani profesor. – Ale nie interesuje mnie osobiste życie nikogo poza moim własnym. I nie rozumiem, dlaczego, skoro mnie to nie interesuje, inni chcą, abym się tym zainteresowała? Przed laty starszy pan, znana postać, powiedział mi: „zapamiętaj sobie to do końca życia: zawsze lepiej mieć ciutkę zakryte niż wszystko odkryte. Tylko wtedy można być interesującym dla drugiego człowieka”. Chcę być wierna temu przekazowi i dlatego nie jestem na żadnych forach internetowych i nie będę. Jeśli wchodzi się w taką społeczność, człowiek chce upodobnić się do reszty, co w moim przekonaniu jest pewną formą niewolnictwa. Ja niewolnikiem już byłam, bo w latach komunizmu wszyscy nimi byliśmy, i nie chcę, by to się powtórzyło. Moja obecna wolność nie może się przekładać na Twittera, Facebook.

Pacjenta trzeba słuchać

– Kiedy rozpoczynałam pracę zawodową, lekarz był dla pacjenta wyrocznią – wspomina. – To było przyjemne, ale na lekarza nakładało też ogromną odpowiedzialność. Pacjent nie dyskutował ze mną, bo nie miał lub prawie nie miał wiedzy na temat swych dolegliwości. Teraz w gabinecie spotykam się z człowiekiem, którego wyedukował dr Google. Te dyskusje są czasami potwornie trudne. Ale to nie oznacza, że chciałabym powrócić do początków swojej kariery zawodowej. Nie, bo uważam, że z pacjentem powinniśmy rozmawiać szczerze. Przed laty uważano, że nie powinno się mówić mu, że ma taką czy taką chorobę.

Każdy z nas ma swoje poglądy, swoje racje, a im szersza jest nasza wiedza, tym łatwiej nam zrozumieć rozmówcę. I jeszcze jedno: im więcej mamy wiedzy, tym lepsze decyzje podejmujemy.

Nie ujawniało się wielu faktów, bo takie obowiązywały zasady. Sądzono, że pacjent pod naporem zagrożenia dla własnego zdrowia może się załamać i gorzej się będzie leczył. Okazuje się jednak, że ludzie chorzy potrzebują prawdy, bo prawda mobilizuje do walki z chorobą. Rozmowy z ciężko chorymi ludźmi zawsze są trudne. Nieżyjący już prof. Edward Rużyłło powtarzał swoim młodszym kolegom: „dobry lekarz to ten, który słucha pacjenta, bo to pacjent stawia diagnozę, a lekarz tylko nazywa tę przypadłość i robi wszystko, aby chory poczuł się lepiej”.

– Współczesna medycyna jest zmechanizowana – mówi pani profesor. – Jest wielu naprawiaczy, doskonałych „hydraulików” czy „mechaników”. Mam wielki szacunek dla ich zdolności i wiedzy, ale czasem brakuje mi ludzkiej twarzy medycyny. W moim po-czuciu podstawą naszej pracy musi być rozmowa z chorym, bo pacjent musi wiedzieć, o co toczy się gra.

Królowa łacina

Kiedy okazało się, że biurokracja jest ważniejsza niż pacjenci, prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, po blisko 30 latach pracy w klinice, odeszła ze szpitala.

– Podczas studiów i wielu specjalizacji uczono mnie łaciny, którą, w moim przekonaniu, medycyna nadal powinna stać – mówi pani profesor. – Do niedawna rozpoznania pisaliśmy po łacinie, aby diagnoza była zrozumiała dla każdego lekarza na świecie. Ciekawe może być to, że po łacinie pisaliśmy do chwili, gdy kraj nasz był izolowany od świata. A teraz, gdy granice mamy otwarte, piszemy po polsku. Kiedyś zatelefonowano do mnie, bo jeden z moich przyjaciół, przebywający poza Polską, znalazł się w szpitalu z powodu pękniętego tętniaka aorty brzusznej. Żona błagała, bym przyleciała do Niemiec i porozmawiała z lekarzami, bo ona nie może się dogadać. Poleciałam. Nie znam niemieckiego, znam tylko angielski i francuski. Cóż, gdy chirurg, który operował mojego znajomego, nie znał ani angielskiego, ani francuskiego. Ale dogadaliśmy się. Właśnie po łacinie. Dlatego uważam, że zbyt wiele rzeczy zmieniamy dla samej zmiany, a nie po to, żeby było lepiej.

Edukacja globalna

W 2015 r. prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska została laureatką Konkursu Popularyzator Nauki w kategorii Popularyzatorzy Indywidualni – Naukowcy. To prestiżowe wyróżnienie, gdyż pani profesor od ponad 25 lat uczy nas wszystkich, jak się prawidłowo odżywiać, na co zwracać uwagę w codziennym życiu, jak wybierać zdrowe jedzenie i jak nasza dbałość o siebie wpływa na kondycję fizyczną i psychiczną. – Mam nadzieję, że moje wysiłki przyniosły społeczeństwu sporo korzyści – mówi pani profesor. – Są kanony postępowania żywieniowego, które warto znać.

Nie każdy jest jak Burek

– Żeby być zdrowym, trzeba postępować rozważnie, z namysłem, poświęcić temu zadaniu czas i swoją uwagę. Weźmy za przykład sen. Człowiekowi starszemu wystarcza 5-6 godzin snu i to nie odbija się na jego zdrowiu. Ale jeżeli malutkie dziecko będzie mogło spać tylko 5 godzin, podczas gdy potrzebuje 12, to możemy się u niego spodziewać poważnych kłopotów zdrowotnych. Każdy z nas ma swoją fizjologię. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą. Gdy mówimy o prawidłowym żywieniu, to weźmy pod uwagę to, że nie każdy jest jak Burek i nie każdemu odpowiada gnat.

Nauka już dawno odkryła, że jeden talerz nie jest dla każdego – podkreśla pani profesor.– To, co na nim kładziemy, musi być dopasowane indywidualnie. Nie ma cudownych diet, idealnych dla wszystkich. Przekonałam się o tym ponad 20 lat temu, kiedy byłam na stażu w Stanach Zjednoczonych. Opiekująca się mną prof. Kessler pokazała mi bibliotekę, w której przechowywano ponad 35 tys. różnych diet, głównie odchudzających. Opracowali je profesjonaliści i nieprofesjonaliści, lecz wszystkie musiały mieć opinię FDA (amerykańska Food and Drug Administration).

Mody na różne diety bardzo mnie niepokoją. Co więcej, to celebryci stali się autorytetami w tej dziedzinie. Ich porady to czysty „pijar”, marketing i... oszustwo. Wiele osób bez uzasadnienia szuka diet bezglutenowych, bez laktozy itd. To niebezpieczne, bo prowadzi do poważnych zaburzeń. A powoływanie się na badania często jest nadużyciem. Badania wpływu żywności na zdrowie, które sama prowadziłam, są niezwykle trudne. Moda po to jest modą, abyśmy się jej poddali, ale już nikt nie mówi o konsekwencjach, jakie mogą wywołać te modne diety. Zaburzenia żywienia to obecnie ogromny i stale rosnący problem, a leczenie ich jest bardzo trudne. Dlatego stale trzeba o tym mówić, przypominać. To starałam się robić w swojej pracy edukatora.

Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska o sobie

W dzieciństwie chciałam być......lekarzem. Jestem jedyną osobą w rodzinie, która jest lekarzem.

O medycynie jako drodze zawodowej pierwszy raz pomyślałam... Miałam kilka lat. Dostałam od mojej ciotki zestaw małego lekarza. Chodziłam ze stetoskopem i wszystkich osłuchiwałam, miałam strzykawkę i pęsetę. Jeśli rodzeństwo chciało mnie ukarać, chowało mi te zabawki. To była największa kara.

Moje trzy ulubione książki to... Pierwsza to „Dzieci z Bullerbyn”, którą samodzielnie przeczytałam, gdy miałam 5 lat. Druga to „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego, a trzecia to pamiętniki Churchilla. Lubię też czytać o historii medycyny, bo to fascynująca i bardzo pouczająca lektura. Kocham dzienniki, pamiętniki, kryminały i książki szpiegowskie. A tak w ogóle, bez książek nie ma życia.

Moimi mentorami, przewodnikami w czasie studiów i podczas pierwszych lat pracy zawodowej byli... Pan profesor Edward Rużyłło i pan profesor Stanisław Filipecki. Obaj byli niezwykłymi lekarzami. Profesor Filipecki cytował Sienkiewicza i rozmawiał z nami jego językiem. Wtedy pomyślałam, że medycyna nie ogranicza, a przeciwnie, otwiera umysł.

Najważniejsze dla lekarza jest... Być uczciwym w stosunku do pacjenta.

Dobry lekarz powinien... Mieć wiedzę, chcieć tę wiedzę aktualizować, a przede wszystkim mieć empatię w stosunku do drugiego człowieka.

Po pracy najchętniej... Książka, teatr i podróże z moim mężem. Samochodem przejechaliśmy cały świat. Auto daje niezależność, a to oboje lubimy.

W życiu staram się być... Wyrozumiała dla drugiego człowieka, rozumieć innych ludzi, ni-komu nie wadzić, być pogodna i wierzę, że to, co się nam przy-darzyło, to właśnie życie.

W pracy nie toleruję... Oszustwa, braku prawdomówności, niekompetencji. Można czegoś nie umieć i ja jestem od tego, aby nauczyć. Ale jeśli ktoś chce mnie oszukać, to... Można się spóźnić, ale podać prawdziwą przyczynę. Uwierzę, jeśli ktoś powie, że zaspał. Nie przyjmuję jednak tłumaczenia, że ślimak przechodził przez drogę.

Gdybym nie została lekarzem, byłabym... Chyba prawnikiem, bo to też walka o człowieka.

Jestem szczęśliwa, gdy... Jestem z moim mężem, na placu starego miasta w jakimkolwiek kraju na świecie i gdy wokół są uśmiechnięci i przyjaźni ludzie.