Jak się rodzi pesymista? Przyczyny pesymizmu

2018-06-25 15:11

Pesymizm utrudnia życie. Dlaczego więc w czasach, gdy dziesiątki problemów zaprzątają nam głowę od rana do nocy, powiedzenie sobie z uśmiechem „będzie dobrze” przychodzi z takim trudem? Nawet pesymista powinien spróbować być dobrej myśli. Łatwiej mu będzie żyć, a przy okazji zadba o własne zdrowie.

Jak się rodzi pesymista? Przyczyny pesymizmu
Autor: Thinkstockphotos.com Pesymizm utrudnia życie. Nawet  pesymista powinien spróbować być dobrej myśli.

Spis treści

  1. Jak się rodzi skłonność do pesymizmu?
  2. Kobietom trudniej o optymizm
  3. Pesymizm a poczucie odpowiedzialności

Skąd się bierze pesymizm? Julian Tuwim napisał: „pesymista to optymista z praktyką życiową”. Z pewnością wiele osób mu przytaknie, uważając, że optymiści to ci niepoprawni, naiwni, trochę oderwani od rzeczywistości. Bo czy można patrzeć na świat wierząc, że wszystko się uda, skoro każdego dnia doświadczamy tylu trosk? O tym, że stosunek do życia jest ważny, niech świadczy fakt, że powstała nowa dziedzina nauki o skomplikowanej nazwie psychoneuroimmunologia, która bada zależności między psychiką a układem nerwowym i odpornością. Naukowcy opracowali już wiele raportów, z których wynika, że optymistycznie nastawione do życia i przepełnione wiarą w siebie osoby zdecydowanie mniej chorują i dłużej żyją niż malkontenci i narzekacze. Na nasze zdrowie wpływają bowiem procesy zachodzące w mózgu. Udowodniono, że u człowieka w stanie permanentnego smutku i przygnębienia zmniejsza się poziom hormonów odpowiedzialnych za sprawność układu immunologicznego. A u optymisty jest odwrotnie.

Jak się rodzi skłonność do pesymizmu?

Wiele zależy od tego, jakie mamy samopoczucie, czy jesteśmy wypoczęci, ale też od tego, jak nas wychowano, i od bagażu życiowych doświadczeń. Jakie są najczęstsze przyczyny braku optymizmu?

  • Perfekcjonizm. Chcemy być doskonali w każdej dziedzinie, zbierać pochwały i dowody uznania. Wysokie wymagania stawiamy sobie, ale także dzieciom i partnerowi, a potem żądamy więcej i więcej. Zaczynamy się zamartwiać, co jeszcze możemy zrobić, co poprawić. Niestety, nie da się być perfekcyjnym zawsze i wszędzie, więc rośnie poczucie frustracji, że się nie udaje.
  • Brak wiary w innych. Nie wierzymy, że dzieci sobie poradzą, że są wystarczająco samodzielne i mądre. Choć zazwyczaj nie ma z nimi problemów, to i tak mamy ciągle złe przeczucia, wymyślamy, że się zagapią, o czymś zapomną. Często też takie obawy przenosimy na partnera, który, traktowany jak dziecko, wycofuje się i przestaje być oparciem. Pojawia się poczucie osamotnienia. Jak w takiej sytuacji być optymistą?
  • Lęki z dzieciństwa. Osoby, które są niepewne, często biorą to, co nieznane, za niebezpieczne. - Jeśli w dzieciństwie nie zachęcano nas do wyzwań, nie stawiano przed nami zadań, aby uchronić nas przed goryczą porażki i rozczarowaniem, to instynktownie będziemy ich unikać, jako dorośli – mówi psycholog Marta Konieczna. – A pierwsza myśl, jaka się pojawia, to: „A co będzie, jeśli się nie uda?”. Im dłużej to trwa, tym więcej wątpliwości się rodzi.
  • Brak umiejętności mówienia „nie”. Często mamy problem z komunikowaniem, że czegoś nie zrobimy. Z drugiej strony niełatwo nam powiedzieć, że coś jest dla nas ważne i będziemy o to walczyć. A potem myślimy źle o sobie („jestem beznadziejna, bo znów się dałam zapędzić w kozi róg”) i o innych („pewnie znowu zrobi tę swoją minę, ja to mam szczęście, że spotykam takich ludzi”).
Ważne

Naukowcy opracowali już wiele raportów, z których wynika, że optymistycznie nastawione do życia i przepełnione wiarą w siebie osoby zdecydowanie mniej chorują i dłużej żyją niż malkontenci i narzekacze. Na nasze zdrowie wpływają bowiem procesy zachodzące w mózgu.

Kobietom trudniej o optymizm

Panie są, niestety, mistrzyniami w wymyślaniu czarnych scenariuszy. Można im powtarzać, że wszystko będzie dobrze, a one i tak wiedzą swoje. Kobiety częściej niż mężczyźni rozmyślają, co by było, gdyby... Zadręczamy się, że coś pójdzie nie tak. Codzienną gonitwę negatywnych myśli dobrze znamy. Mąż nie odbiera telefonu? Pewnie stało się coś złego. Dziecko chce jechać na obóz? Przecież tyle się słyszy o wypadkach, złym towarzystwie, no i te kleszcze… Szef burknął „dzień dobry”? Co zrobiłam nie tak? Pozornie błahe problemy spędzają nam sen z powiek i uprzykrzają każdy dzień. Roztrząsamy i analizujemy bez końca. Naukowcy zauważyli, że im właśnie poświęcamy więcej czasu niż miłym zdarzeniom, choćby w ciągu dnia zdarzyło się ich więcej niż tych nieprzyjemnych.

Pesymizm a poczucie odpowiedzialności

Zdaniem psycholog Marty Koniecznej, kobiety mają zdolność jednoczesnego myślenia o wielu rzeczach, co jest niewątpliwie ich mocną stroną. Dzięki temu panują nad życiem osobistym, zawodowym, pilnują rachunków, a po drodze rozwiązują problemy często już samodzielnych dzieci, które raz po raz wołają „mamo, ratuj!”. Ale ta kobieca umiejętność obciąża mocno układ nerwowy. Pojawia się bezsilność i zaczyna się narzekanie, by uwolnić się od emocji, które przerastają. Słyszymy: „Więcej optymizmu!”. Poza tym, jak zauważa Marta Konieczna, kobieta skupia się nie tylko na tym, co sama czuje, ale też na uczuciach innych. – Myśli: „Co oni o mnie pomyślą?”, „Czy się nie obrażą?”. W ten sposób problem staje się bardziej skomplikowany, niż faktycznie jest. Poza tym częściej się obwinia i szuka w sobie wad: „Dziecko przynosi złe stopnie, bo nie mam dla niego czasu, jestem złą matką”, albo „Mąż od miesięcy nigdzie mnie nie zabrał, no tak, wstydzi się mnie, bo jestem gruba”. Na konsekwencje takiego rozmyślania nie trzeba długo czekać: lęki, wątpliwości, obawy nasilają stres i odbierają radość życia. Poza tym kobiety lepiej niż mężczyźni przewidują, co się zdarzy, bo chcą uprzedzić zagrożenia, są bowiem bardziej zapobiegliwe. Mężczyźni bardziej skupiają się na działaniu, na tym, co jest tu i teraz.

miesięcznik "Zdrowie"