Wstrząsające sceny z Włoch. Czy nas czeka wkrótce to samo?

2020-04-07 21:57

Przepełnione szpitale, brak łóżek na intensywnej terapii i respiratorów ratujących życie osób chorych na COVID-19. Koronawirus sparaliżował system opieki zdrowotnej naszych zachodnich sąsiadów. Czy nas też czeka włoski scenariusz?

COVID-19 we Włoszech
Autor: Getty Images

Włochy - epicentrum koronawirusa

Pierwszym krajem europejskim najbardziej dotkniętym pandemią koronawirusa były Włochy. Pierwsze przypadki zachorowań odnotowano tam już na początku lutego br. Najtragiczniejsza sytuacja jest w Lombardii, Emilii-Romanii, Piemoncie oraz Wenecji Euganejskiej. Statystyki porażają - od początku epidemii zachorowało już 139 tysięcy Włochów, z czego 17 669 zmarło (stan na 8 kwietnia). W szczycie epidemii było prawie tysiąc zgonów na dobę, teraz liczba ta spadła do 542 na dobę, prawdopodobnie dzięki wprowadzeniu obostrzeń dotyczących wychodzenia z domu. 

We wszystkich włoskich szpitalach na północy Włoch brakowało rąk do pracy. Do pomocy angażowani byli studenci ostatnich lat medycyny, a także emerytowani medycy. Lekarze pracowali bez ustanku, do wyczerpania sił. Brakowało im środków ochrony osobistej. Niestety, w rezultacie personel medyczny poniósł ogromne straty. Jak podaje „Il Messsaggero”, do 8 kwietnia zmarło tam 94 lekarzy oraz 26 pielęgniarek, a 6,5 z nich jest zakażonych koronawirusem. Na pomoc ruszyli lekarze z innych krajów, również Polska wysłała do Włoch 15 medyków z niezbędnym sprzętem.   

Telewizja Sky News odwiedziła jeden ze szpitali w Bergamo (Lombardia) w czasie szczytu zachorowań w drugiej połowie marca. Oto dramatyczne nagranie, na którym widać, z czym mierzą się właśnie Włosi i przed czym przestrzegają resztę świata.

Respirator na wagę złota

Jak wiadomo, w przebiegu COVID-19 najniebezpieczniejsze jest zapalenie płuc, które dotyczy mniej więcej 20% chorych. Niektórzy przechodzą je łagodnie, u innych natomiast przeradza się w ostrą niewydolność oddechową. Na tym etapie niezbędne staje się podłączenie pacjenta do respiratora. Bez tego człowiek może umrzeć, dlatego tak ważna jest liczba łóżek na intensywnej terapii oraz liczba respiratorów. Jeśli ich zabraknie, pacjenci masowo umierają.

Taka też sytuacja miała miejsce we Włoszech. Tak naprawdę żaden kraj nie jest przygotowany na tak dużą liczbę pacjentów wymagających intensywnej terapii naraz. Dlatego lekarze musieli podejmować nieraz dramatyczne decyzje, kogo podłączyć do respiratora, a kogo nie... Stąd śmiertelność w przypadku Włoch wynosi aż 10%, podczas gdy dla reszty świata - przeciętnie 4,5%.

W szpitalach miejsca brak

Ogromna skala epidemii sparaliżowała włoską służbę zdrowia. Większość zwykłych szpitali przemieniono na zakaźne, aby mieć gdzie leczyć chorych na COVID-19. Ale i dla nich zabrakło miejsc - pacjenci leżeli wszędzie, nawet na korytarzach i... przed szpitalem. Ze względu na zagrożenie koronawirusem przeprowadzano ewakuację całych oddziałów, nawet tych neonatologicznych z dziećmi w inkubatorach. 

Jaka przyszłość czeka Włochy?

Ranieri Guerra, jeden z wicedyrektorów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), tak skomentował ostatnio sytuację we Włoszech: "Nie jesteśmy w fazie wyraźnego spadku, ale zmniejszenia prędkości zakażeń". Jednocześnie ostrzegł, że szerzenie się wirusa gwarantują osoby przechodzące COVID-19 bezobjawowo, dlatego nie można jeszcze złagodzić restrykcji. 

Pod koniec marca Włochy pod względem liczby zachorować przebiły Stany Zjednoczone, w których tempo przyrostu jest nawet kilkukrotnie razy szybsze niż w Italii. Do 8 kwietnia zachorowało tam ponad 400 tysięcy osób. Z kolei na początku kwietnia Włochy dogoniła Hiszpania - do 8 kwietnia na COVID-19 zachorowało tam ponad 146 tysięcy osób.

Do 8 kwietnia br. na całym świecie odnotowano 1,5 miliona zakażeń koronawirusem, z czego prawie 88 tysięcy zakończyło się śmiercią. 

Dynamikę postępu pandemii w bardzo obrazowy sposób oddaje poniższy wykres. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki