Polak trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Ten rekord trudno pobić, a szkoda!

2024-03-13 12:57

102 litry krwi w 226 ratach. Tyle Andrzej Lis przez prawie 50 lat oddał honorowo, by ratować ludzkie życie. Uważa, że gdyby ten dar ocalił choćby jedną osobę, byłoby warto.

Polak trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Ten rekord trudno pobić, a szkoda!
Autor: Getty Images

Honorowy krwiodawca był gościem programu "Dzień Dobry TVN". Opowiedział, jak to się stało, że zaczął oddawać krew, o wewnętrznym przymusie, żeby to robić, o towarzyszących emocjach przy każdej wizycie w punkcie krwiodawstwa.

Mimo ciągłego,olbrzymiego postępu medycyny w tak wielu aspektach, ludzka krew wciąż pozostaje lekiem, którego nie da się zastąpić niczym innym.

Kurczą się zapasy krwi w Regionalnych Centrach Krwiodawstwa. Jest apel do dawców o oddawanie krwi, do ozdrowieńców- osocza.

Ciągle brakuje krwi

Po wypadkach, przy krwawieniach wewnętrznych, przy rutynowych zabiegach - krew jest niezbędna w szpitalach po prostu cały czas. Tymczasem apele o honorowe wspieranie innych w taki sposób coraz częściej trafia w próżnię.

Już nikogo nie kręcą marne czekolady czy zwolnienie z pracy w dniu oddania krwi. Nie kusi ładna książeczka, szacunek otoczenia, satysfakcja czy bezpłatne przejazdy autobusem w niektórych miejscowościach.

Temat krwiodawców w ostatnim czasie wraca niczym bumerang. Co rusz pojawiają się nowe pomysły polegające na dodatkowej gratyfikacji: mówi się choćby o dodatku emerytalnym, chociaż prawnicy i urzędnicy protestują, ze to już zniszczy ideę honorowości.

Na razie mamy więc kryzys w temacie krwi i coraz mniej chętnych, by iść w ślady Andrzeja Lisa.

Honorowy rekordzista

Rekordowy dawca krwi Andrzej Lis do dziś pamięta dzień, kiedy po raz pierwszy zdecydował się oddać krew.

 - Tego się nie zapomina. To było 17 sierpnia 1974 roku. Mieszkałem wtedy w Tarnowie. Przyszedł do mnie szwagier i mówi, że był wypadek na Azotach w Tarnowie i zapytał, czy bym nie oddał krwi. Powiedziałem, że nie ma problemu i tak się zaczęła ta piękna przygoda - wspominał w TVN-ie pan Andrzej.

Jak to się stało, że pan Lis 226 razy dotarł do punktu krwiodawstwa?

- Jeżeli już się decyduję, że chcę oddać krew, to nie ma czegoś takiego, że leje, zimno, ciepło. Przychodzi termin, trzeba wziąć książeczkę i oddać krew. Nigdy nie przeżywałem takich emocji podczas oddania krwi, jak dzisiaj. Kończy się jakiś etap. Nie ukrywam, że polała się łezka.

Honorowy krwiodawca i jego godny następca

Skąd te emocje? Andrzej Lis po raz ostatni oddawał krew. Powodów do wzruszeń miał jednak więcej i zamknięcie ważnego etapu w życiu okazało się tylko jednym z nich.

Okazało się, że światowy rekordzista ma godnego następcę. Widać nie ma to, jak dobry przykład, wart więcej niż najlepsze bonusy. Coś, co zakończyło się właśnie dla dziadka, otworzyło się dla jego wnuka.

- Było tak, że tę krew po 18. roku życia chciałem oddać tak czy siak, ale tak się złożyło, że moje urodziny wypadły trochę ponad tydzień temu. Rozmawialiśmy z dziadkiem o tym, że będzie to pierwsze oddanie i dziadek wtedy skojarzył, że to podobny termin, kiedy on będzie oddawał ostatni raz. Tak narodził się pomysł, żeby dziadek oddał ostatni raz, a ja pierwszy - opowiadał Nikodem Olchawa, wnuk Andrzeja Lisa.

Ech, łza w oku zakręciła się nie tylko panu Andrzejowi.

Czytaj także: Kto może zostać dawcą krwi, a kiedy jest to niemożliwe?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki