Lekarz pokonał guza mózgu dzięki własnym badaniom. “Nie mogłem być bardziej szczęśliwy”
W maju ubiegłego roku prof. Richard Scolyer, światowej sławy patolog, obudził się z silnym bólem głowy, a po chwili doznał napadu drgawek. Niedługo później zdiagnozowano u niego glejaka wielopostaciowego, agresywną i nieuleczalną postać guza mózgu. Postanowił, że sam stanie się przedmiotem badań i zawalczy o życie. Dziś wie, że to była świetna decyzja.
Podtyp glejaka, który wykryto u prof. Scolyera to wyjątkowo groźny rodzaj nowotworu, a większość pacjentów żyje krócej niż rok od momentu postawienia diagnozy.
Przez przeszło 18 lat ta choroba była leczona tak samo, a zatem lekarze dysponowali możliwością przeprowadzenia operacji, chemioterapią i radioterapią. Słynny patolog uznał, że czas na zmiany, a jego przypadek może posłużyć jako materiał do badań - i tak też się stało.
Miał nieuleczalnego glejaka. Pomogła eksperymentalna terapia
Prof. Richard Scolyer to 57-letni lekarz ceniony za pionierskie badania nad czerniakiem. Wiedzą i doświadczeniem dzielił się na wielu konferencjach naukowych, aż w końcu sam padł ofiarą nowotworu. To właśnie ten moment sprawił, że specjalista postanowił zaryzykować i poddać się badaniom skupionym na stworzeniu nowatorskiej metody leczenia.
I tak wraz z przyjaciółką prof. Georginą Long, onklolożką, z którą w ciągu ostatnich 10 lat z sukcesem pracują nad zastosowaniem immunoterapii w leczeniu czerniaka, postanowili pochylić się nad glejakiem profesora.
Dzięki pracy zespołowej na podstawie badań ustalono, że wspomniana immunoterapia przynosi większe efekty, kiedy stosuje się odpowiednią kombinację leków oraz kiedy preparaty podawane są przed ewentualną operacją usunięcia guza.
Badania te wymagały jednak zweryfikowania, dlatego chory na raka profesor postanowił, że przetestuje na sobie to odkrycie. W ten sposób został pierwszym pacjentem eksperymentalnej terapii. Zastosowano u niego właśnie skojarzoną immunoterapię przed zabiegiem oraz podano mu szczepionkę spersonalizowaną pod kątem rodzaju zdiagnozowanego guza. To z kolei zwiększyło zdolność immunoterapii do wykrywania zmian nowotworowych.
Minął rok, a lekarz wciąż żyje. Spędza czas w gronie najbliższych
Australijski lekarz ponownie poddał się badaniom rezonansu magnetycznego, a tuż po nim ogłosił wyniki na platformie X. Okazało się, że guz wciąż nie powrócił. Naukowiec wspominał także początki choroby i to jak stopniowo wyniszczała organizm. Borykał się z atakami padaczki, zapaleniem płuc, czy problemami z wątrobą. Dziś jednak ma się całkiem dobrze. Wrócił nawet do codziennego biegania i pozwala sobie na 15-kilometrowy jogging.
- Z pewnością nie oznacza to, że mój guz mózgu został wyleczony... ale miło jest wiedzieć, że jeszcze nie powrócił, więc mam trochę czasu, aby cieszyć się życiem z moją żoną Katie i trójką wspaniałych dzieci - wyznał prof. Richard Scolyer.
Autorzy nowatorskiej metody zdają sobie sprawę z faktu, że szanse na całkowite wyleczenie i na to, że glejak nie powróci, są znikome. Niemniej ich odkrycie pozwala przedłużyć życie pacjentów i poprawić komfort życia, a przykładem jest sam profesor.
Co więcej, najnowsze ustalenia dają w świecie nauki promień nadziei i wiążą się z niemałą ekscytacją. W końcu to pierwszy krok do tego, by pomóc nawet ok. 300 tys. ludzi, którzy każdego roku słyszą diagnozę guza mózgu. W tym celu eksperymentalna terapia prof. Scolyera i prof. Long wkroczy w fazę badań klinicznych dla osób z glejakiem.