Czuła się ciągle zmęczona, w końcu usłyszała straszną diagnozę. "Nie chcę umierać"
Anna Tower-Kovesdi wraz ze swoim mężem pojechała na romantyczny weekend do Chicago. Podczas tego krótkiego wyjazdu chcieli zobaczyć jak najwięcej, więc program zwiedzenia był mocno napięty. Nagle kobieta zaczęła skarżyć się na złe samopoczucie. Czuła się zmęczona i osłabiona. Gdy wróciła do domu objawy, z którymi się zmagała, wcale nie ustąpiły. Wylądowała w szpitalu. Usłyszała druzgocącą diagnozę.
35-letnia Anna Tower-Kovesdi spędziła w towarzystwie męża romantyczny weekend w Chicago. Byli świeżo upieczonym małżeństwem. W trakcie wyjazdu kobieta czuła się niezwykle zmęczona, ale myślała, że źródłem jej dolegliwości może być to, że jest ciągle w biegu. Kiedy małżeństwo wróciło do domu w Durango w stanie Kolorado (USA), Anna wcale nie poczuła się lepiej.
"Miałam nocne poty, duszności, gorączkę. Byłam zmęczona, a na ciele zauważyłam siniaki" – powiedziała kobieta w rozmowie z brytyjskim portalem "The Sun".
Zdiagnozowano u niej ostrą białaczkę
Ostatecznie Anna trafiła do szpitala, gdzie wykonano jej szczegółowe badania. Niestety lekarze nie mieli dla niej dobrych wieści. Wykryto u kobiety ostrą białaczkę, czyli rzadki nowotwór złośliwy, który powstaje w szpiku kostnym i obecny jest we krwi obwodowej. Przekazano jej też, że ryzyko wystąpienia udaru rosło u niej z dnia na dzień.
"Kiedy usłyszałam diagnozę, powiedziałam mężowi, że nie chcę umierać. Zapytałam go, czy jest pewny tego, że chce być ze mną" – wyznała 35-latka. Co, by się nie działo, mężczyzna zapewnił, że będzie z nią na dobre i na złe.
Dzień później Anna została przetransportowana samolotem do jednego ze szpitali w Denver. W tej placówce przeszła intensywne leczenie onkologiczne z pomocą chemioterapii. Jej hospitalizacja trwała ponad miesiąc. Mogła liczyć na ogromne wsparcie męża.
"Poświęcił wszystko, aby być przy mnie 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Pracował zdalnie, biuro zorganizował sobie przy moim łóżku" – opowiedziała Anna. Kobieta usłyszała diagnozę równo rok temu. Jak dodała, przez ten czas wylali z mężem dużo łez, co było dla niej surrealistyczne.
"Moje ciało to sama skóra i kości"
W trakcie leczenia Anna musiała zmagać się z wieloma dolegliwościami. "Miałam mdłości, bóle głowy, bóle brzucha. Dużo wymiotowałam, pojawiały się wrzody w jamie ustnej, a moja skóra była sucha" – mówiła. Oprócz tych przykrych dolegliwości kobieta straciła wszystkie włosy. "Moje ciało to sama skóra i kości. Złapałam też infekcję, a wtedy byłam taka słaba, że nie miałam siły chodzić. Nie tak wyobrażałam sobie, że spędzę pierwszy rok małżeństwa" – dodała.
Anna jest w trakcie leczenia, potrwa ono co najmniej do czerwca 2024 roku. Ma nadzieję, że uda się jej pokonać tego trudnego przeciwnika. Teraz apeluje do innych, aby nie bagatelizowali niepokojących objawów, tylko udali się do lekarza.