Co mówią nam przeciwciała atakujące koronawirusa, a o czym milczą? Sprawdzamy!

2020-04-30 23:01

Zakrojone na szeroką skalę testy na koronawirusa mogą nam powiedzieć, kto został zakażony tym nowym patogenem, a kto nie. Wygląda jednak na to, że z testów nie dowiemy się niestety, czy osoba badana będzie już odporna na ponowne zakażenie.

Co mówią nam przeciwciała atakujące koronawirusa, a o czym milczą? Sprawdzamy!
Autor: Getty Images Zakrojone na szeroką skalę testy na koronawirusa mogą nam powiedzieć, kto został zakażony tym nowym patogenem, a kto nie.

Spis treści

  1. W drodze do uzyskania odporności stadnej
  2. Wróżenie z przeciwciał
  3. Czułość i specyficzność testów – na czym to polega?

Eksperci na całym świecie prześcigają się w próbach ustalenia, jaki typ badań będzie najbardziej wiarygodny, najszybszy i po prostu – najbardziej skuteczny. Mają dobrą motywację – ponieważ kolejne kraje luzują obostrzenia społeczne i gospodarcze, co oczywiście może być potencjalnie niebezpieczne z punktu widzenia medycznego.

Obecne testy na koronawirusa wykrywają nie tyle samego wirusa, co przeciwciała wytworzone przez organizm w celu ochrony przed patogenem. Osoby, u których wykrywane są te konkretne przeciwciała, właściwe tylko dla koronawirusa (SARS-CoV-2) zostały wcześniej zakażone, nawet jeśli nie były tego świadome. Dla takich nieświadomych osób, informacja, że w swojej krwi mają przeciwciała walczące z koronawirusem może budzić nadzieję – w końcu nabyli oni w ten sposób odporność na nową chorobę, więc mogą wrócić spokojnie do społeczeństwa i do pracy, prawda? Niekoniecznie.

W drodze do uzyskania odporności stadnej

Naukowcy pracują już nad odpowiedzią na pytanie, co tak naprawdę mówią nam wspomniane wyżej przeciwciała. Jak na razie bowiem, nie ma wystarczających dowodów na to, że ozdrowieńcy (osoby, które nie wykazują już objawów COVID-19) będą już całkowicie odporni na ponowne zakażenie.

Na szczęście trwają już badania nad faktycznym zasięgiem pandemii. W Stanach Zjednoczonych rozpoczęto rekrutację 10 tys. wolontariuszy, którzy nie zostali oficjalnie zdiagnozowani na COVID-19. Badanie tej grupy pomoże ustalić, jaka część społeczeństwa faktycznie została dotknięta koronawirusem.

Na całym świecie prowadzone są także podobne, lokalne badania, choć na mniejszą skalę. Wiedza o tym, ile osób faktycznie przeszło już zakażenie koronawirusem pozwoli ustalić, kiedy pandemia może się zakończyć.

Duża liczba osób odpornych może bowiem ochronić całą populację przed zakażeniem, to tak zwana odporność stadna. Naukowcy szacują, że aby ją osiągnąć, co najmniej 1/3 (lub według innych źródeł 2/3) populacji musiałoby zostać zakażona SARS-CoV-2, aby populacja uzyskała odporność stadną.

Wróżenie z przeciwciał

Nie jest też tajemnicą, że wyniki testów na koronawiursa mogą rozmijać się z prawdą. Tutaj sytuacja nie jest czarno-biała. Obecne testy nie mogą dać zero-jedynkowych wyników, które przypinałyby indywidualnym osobom łatkę odporny-nieodporny, albo narażony-bezpieczny. Media na całym świecie donoszą o testach "fałszywie dodatnich" i "fałszywie ujemnych". Skąd te błędy? Tkwią one w sposobie naszej komunikacji ze wspomnianymi na samym początku artykułu przeciwciałami.

Testy mogą bowiem wykryć obecność wirusa w organizmie nawet po tym, gdy ustąpiła już infekcja. Badania takie nie są bowiem w 100% dokładne.

- Obecnie stosowane testy na koronawirusa nie wykrywają dokładnie każdego przeciwciała i mogą dać zarówno wynik fałszywie dodatni, jak i fałszywie ujemny – przyznaje Angela Rasmussen, wirusolog z Columbia University w Stanach Zjednoczonych. - Do testów pobierana jest niewielka próbka krwi pacjenta, która następnie eksponowana jest na białka pasujące do części wirusa. Jeśli w badanej krwi obecne są jakiekolwiek przeciwciała specyficzne dla koronawirusa, powinny one rozpoznać i związać się ze składnikami wirusa.

Problem polega na tym, że takie przeciwciała mogą przyczepiać się do dowolnego z wielu miejsc na powierzchni koronawirusa. W tym do cząstek innych wirusów, jedynie spokrewnionych z koronawirusem. W takim przypadku test da wynik fałszywie negatywny.

Testy zwykle wykrywają dwa rodzaje przeciwciał. Jeden, zwany IgM, jest zazwyczaj wytwarzany około tygodnia po zakażeniu i może identyfikować pacjentów, którzy mogą być jeszcze zarażeni. Poziomy IgM zaczynają słabnąć, gdy organizm wytwarza inny rodzaj przeciwciała - zwanego IgG - które może utrzymywać się przez dłuższy czas w organizmie.

Czułość i specyficzność testów – na czym to polega?

W tym miejscu należy wprowadzić dwa pojęcia, dotyczące testów na koronawirusa. Czułość oraz specyficzność.

Czułość testu określa, z jakim prawdopodobieństwem test wykryje przeciwciała odpowiedzialne za walkę z koronawirusem. Specyficzność testu z kolei określa, czy test wykaże obecność konkretnych przeciwciał, przyporządkowanych do SARS-CoV-2, a nie do innych, pokrewnych mu wirusów.

Najlepsze testy na przeciwciała są wysoce czułe - wykrywają szeroki zakres przeciwciał IgM lub IgG, które rozpoznają różne części białka wirusowego - i są wysoce specyficzne, co oznacza, że wykryte przeciwciała są właściwe tylko dla tego wirusa.

Testy przeciwciał o niskiej specyficzności i wysokiej czułości mogą wykryć przeciwciała przeciwko nieaktywnym już wirusom i dać wynik fałszywie dodatni. Z kolei test o wysokiej swoistości i niskiej czułości może nie być w stanie wykryć przeciwciała, co daje wynik fałszywie ujemny.

Czas ma tu również kluczowe znaczenie, ponieważ pacjenci, którzy nie pozostawali zakażeni przez wystarczająco długi okres czasu, nie zdążą wytworzyć w swoich organizmach odpowiednich przeciwciał. Tym samym, wyniki badań u nich dadzą wynik fałszywie ujemny.

Są już pierwsze reakcje rządów na powyższy problem. Mimo, że na całym świecie szybkie testy na koronawirusa zalały rynki wielu państw, np. amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków do tej pory wydała pozytywną opinię na stosowanie zaledwie 8 takich produktów w sytuacjach awaryjnych. W oparciu o dane wspomnianej wyżej instytucji stwierdzono, że czułość i swoistość stosowanych obecnie testów bardzo się różni. Czułość wynosi od 88 do 100%, gdy specyficzność wynosi od 90 do 100%.

Jakby tego było mało, niektórzy nie wytwarzają po prostu tak dużej ilości przeciwciał jak inne osoby i nie reagują tak samo na infekcję.

W społeczeństwie znajdą się zatem osoby, które przeszły infekcję, ale u których nie będzie można tego potwierdzić badaniami medycznymi.

Źródło: sciencenews.org

Sonda
Czy uważasz, że testy na koronawirusa powinny być powszechne i obowiązkowe?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki