Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Chodziliśmy razem do jednej klasy w liceum i wtedy w 4. klasie coś iskrzyło, ale nie zaiskrzyło tak zupełnie, bo uciekłam przed tym, rzucając sie w naukę. Teraz po 11 latach wystarczyło jedno spotkanie klasowe i te iskry znów się pojawiły. Wystarczyła krótka rozmowa, co u Ciebie itd spojrzenie, uśmiech... I znów uciekam, ale już nie daję rady. Czy lepiej się poddać, przeżyć coś cudownego na chwilę, a pózniej cierpieć, bo to jest nieuniknione, czy cierpieć cały czas bez tej chwili zapomnienia?
Mam 2,5 letnią córeczkę. Problemem jest to, że ona nie chce się dzielić swoimi zabawkami - uważa, że wszystkie zabawki, które są jej kupione, są tylko jej i żadne dziecko, które do nas przychodzi, nie ma prawa się nimi bawić. Czy to jest taki wiek? Jak z nią postępować? Jak rozmawiać?
W klasie jestem wyśmiewana i przezywana, oczywiście przez chłopaków. Dziewczyny nieraz stają w mojej obronie, ale to nic nie pomaga. Często płaczę przez nich, ale to ich jedynie uspokaja na jakieś 2 dni. Nikomu tego nie mówiłam ani rodzicom, ani nauczycielom, wie to tylko mój kolega i reszta klasy. Czasem mam myśli samobójcze. Nie wiem co mam robić. Często się modlę, aby Bóg mnie zabrał do siebie albo zesłał jakąś straszną chorobe - może wtedy mieliby do mnie jakiś szacunek. Nie wiem czy mam iść do psychiatry czy psychologa ?
W klasie jestem wyśmiewana i przezywana, oczywiście przez chłopaków. Dziewczyny nieraz stają w mojej obronie, ale to nic nie pomaga. Często płaczę przez nich, ale to ich jedynie uspokaja na jakieś 2 dni. Nikomu tego nie mówiłam ani rodzicom, ani nauczycielom, wie to tylko mój kolega i reszta klasy. Czasem mam myśli samobójcze. Nie wiem co mam robić. Często się modlę, aby Bóg mnie zabrał do siebie albo zesłał jakąś straszną chorobe - może wtedy mieliby do mnie jakiś szacunek. Nie wiem czy mam iść do psychiatry czy psychologa ?
Kilka lat temu poznałam chlopaka; bardzo szybko się w nim zakochałam. To trwa do dziś, z tą różnicą, że to jest związek oparty raczej na luznych kontaktach. On się spotyka ze mna mniej wiecej raz na miesiąc tylko po to, żeby się ze mna przespać. Ja to traktuje troche inaczej. On ma dziewczynę, z ktora sie spotyka. Wiem ze jest mu z nią dobrze. Nie rozumiem jednak, dlaczego spotyka sie tez ze mną. Ja wiem, że źle robię, godząc sie na taki układ, ale tak mi go brakuje, że nawet bedąc w roli tej drugiej czuję się szczesliwa, spotykając się z nim. Moje pytanie brzmi: czy jest jakiś sposób, żeby on wybrał mnie, żeby mu choć trochę na mnie zaczelo zeleżeć. Nie zadawałabym tego pytania, gdybym wiedziała, że on całkowicie nie żywi do mnie sympatii. Nie, on lubi mnie, ale nie tak, jak bym tego chciała. A ja wiem, że to jest jedyny chłopak, którego w zyciu bedę zawsze kochać.
Mój mąż jest milczkiem, prawie nigdy się z nim nie kłóciłam, bo nie miałam powodu, ale jeżeli doszło do jakiej kłótni czy rozmowy, to mój mąż milczy jak głaz. Nigdy nie wiem dlaczego. Nie mogę wydobyć z niego słowa. Teraz ma problem z alkoholem, ale on sam twierdzi, że nie. Zostawiłam go samemu sobie, gdyż i tak nie mogę z nim dojść do porozumienia. Chodzimy obok siebie jak dwoje obcych ludzi, nie odzywamy się do siebie. Kilka razy próbowałam załagodzić sytuację, ale po paru dniach jest tak samo, Jak do niego dotrzeć?
Mam niechęć do nauki, a dokładnie do takich przedmiotów, gdzie są obszerne pisemne tematy np. po, historia, geografia, biologia, a bardzo dobrze uczę się z chemii, polskiego, angielskiego. Mogę się nudzić, leżeć bezczynnie i jeszcze nie wiadomo co, byleby się nie uczyć. Nie mogę się do nich zabrać,a gdy już się zabiorę, to połowy materiału nie rozumiem, jest to nudne itp. i odkładam wszystko ciągle na "potem". Tylko, że ja chcę zdobywać wiedzę, uczyć się, mieć z większości bardzo dobre oceny! Bardzo tego chcę, ale nie mam motywacji. Próbowałam wielu sposobów (nagradzałam się za osiągnięcia itp.), ale po chwili ta motywacja gdzieś się ulatniała... Próbowałam też na bieżąco się uczyć, lecz i z tym był problem. I dlatego potem przychodzi się uczyć nie jednego, lecz siedmiu. Próbowałam znaleźć sobie dobre miejsce do nauki, robić przerwy - bez efektu! Nie wiem, w czym tkwi problem. Chce i potrafię, ale coś jest tu nie tak! Motywacja?Koncentracja? Chęć? Nie dotyczą tych wybranych przedmiotów. Co mam zrobić? W czym tkwi problem?
Czuję, że odgrodziłem się od ludzi murem złożonym z moich lęków, obaw, wstydu. Gdy jestem nawet wśród bliskich, to i tak, jakbym był osobno. Nie umiem otworzyć się tak, by być tu i teraz. Koncentruję się na sobie, myśle o tym, jak inni mnie spostrzegają. Mam wrażenie jakby każde spotkanie z drugim człowiekiem to była jakaś cholerna konfrontacja. Tak, jakbym wychodził na ring zmierzyć się ze swoimi ocenami i oczekiwaniami. Nie ma we mnie swobody, jest za to ciągła czujność powodująca napięcie i stres. To bardzo męczące i ograniczające. Myślę o medytacjach. Czy to może być dobry kierunek?
Jestem nastolatką , która ma poważny problem , którym jest nieśmiałość . Nigdy nie umiałam i nadal nie umiem nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi, nawet wśród niektórych osób z rodziny czuje się nieswojo . Nie wiem co w danej sytuacji powiedzieć i jak mam się zachować . Najgorszym utrapieniem jest dla mnie szkoła, zawsze stoję sama i do tego jestem obiektem pośmiewisk własnej klasy . Nie wiem co mam robić, nie potrafię sobie z tym poradzić, chociaż próbowałam. Zdarza się, nawet wiele razy, że nie mam już w ogóle chęci do życia, bo i po co skoro nikt mnie nie szanuje, nie lubi. Bardzo chciałabym się zmienić, ale nie wiem w jaki sposób to zrobić. Rodzice wiedzą , że jestem nieśmiała, że nie mam koleżanek. Oszukałam ich mówiąc, że wszystko się zmieniło ponieważ jestem w nowej szkole (w szkole średniej). Bardzo boli mnie to, że byłam i jestem zawsze sama. Bardzo proszę o pomoc.
Choruję na schizofrenięe paranoidalną i od 4 miesięcy chodzę na terapię. Jestem z niej zadowolona, chociaż mój terapeuta niewiele mi mówi. Czy to normalne? Do tego jestem nim zauroczona - czy powinnam przerwać terapię?
Jestem pięć miesięcy po rozwodzie. Podjęłam tę decyzję po 8 latach małżeństwa. Jestem bardzo szczęśliwa z powodu tego, że się w końcu odważyłam, bo chciałam tego od zawsze - decyzję o ślubie podjęłam pochopnie, nie stała za nią miłość (przynajmniej z mojej strony). Rozstaliśmy się z mężem w zgodzie i rozmawiamy ze sobą. Nurtuje mnie tylko pytanie dlaczego tak bardzo mi brakuje miłości, której praktycznie jeszcze nie miałam (moje związki zawsze były bez wzajemności). Bardzo chciałabym nie myśleć tak intensywnie o spotkaniu kogoś, kogo pokocham ze wzajemnością - chciałabym żyć dniem codziennym i cieszyć się córeczką.
Jestem pięć miesięcy po rozwodzie. Podjęłam tę decyzję po 8 latach małżeństwa. Jestem bardzo szczęśliwa z powodu tego, że się w końcu odważyłam, bo chciałam tego od zawsze - decyzję o ślubie podjęłam pochopnie, nie stała za nią miłość (przynajmniej z mojej strony). Rozstaliśmy się z mężem w zgodzie i rozmawiamy ze sobą. Nurtuje mnie tylko pytanie dlaczego tak bardzo mi brakuje miłości, której praktycznie jeszcze nie miałam (moje związki zawsze były bez wzajemności). Bardzo chciałabym nie myśleć tak intensywnie o spotkaniu kogoś, kogo pokocham ze wzajemnością - chciałabym żyć dniem codziennym i cieszyć się córeczką.