Szpital wypuścił 82-latka do domu, w samej piżamie. Miał za sobą dwa udary i poważną operację
“Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?” - to cytat ze świata wykreowanego przez Bareję. Wydawałoby się, że tamte czasy już dawno minęły, a jednak wciąż można spotkać absurdalne sytuacje. O ile stare komedie dostarczają sporo rozrywki, o tyle ciężko sobie wyobrazić, żeby 82-letniemu pacjentowi opuszczającemu szpital jesienią w samej piżamie, było do śmiechu.
Do nietypowej sytuacji doszło w Opolu. 82-letni mężczyzna, który przeszedł operację wszczepienia zastawki serca, został wypisany 10 listopada, czyli dzień przed Narodowym Świętem Niepodległości. Okazało się jednak, że nie może odebrać swoich rzeczy. Wszystko dlatego, że depozyt tego dnia był nieczynny, ponieważ pracownicy odbierali należny im za sobotnie święto dzień wolny.
82-latek pozostawiony sam sobie. Wyszedł do domu w piżamie
Jak informuje lokalny portal “Nowa Trybuna Opolska”, pan Jerzy ma za sobą dwa udary, a w ostatnich dniach w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu przeszedł operację wszczepienia zastawki. Co gorsza, w tym samym czasie żona 82-latka także przebywała w szpitalu, ale w innej miejscowości.
Ta sytuacja sprawiła, że starszy mężczyzna nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz, choć pani Ania (żona 82-latka), prosiła placówkę, aby wypisano pana Jerzego po weekendzie, ponieważ w tym czasie będzie mogła odebrać go osobiście. Niestety szpital uznał, że stan pacjenta pozwala na to, aby wrócił do domu, i tak senior został wypisany wspomnianego 10 listopada.
Lokalne media informują, że kiedy senior dowiedział się, że ma opuścić szpital, to okazało się, że depozyt, w którym przechowywane były jego rzeczy osobiste, jest zamknięty. Starszy pan był zdezorientowany. Wyszedł zatem z placówki w samej piżamie.
- Mąż stał więc w samej piżamie w szpitalu i nie bardzo wiedział, co ma zrobić. Gdyby nie siostrzeniec, który po niego przyjechał, dał mu swoją kurtkę i zabrał do domu, to Jerzy musiałby do Strzelec Opolskich jechać PKS-em w samej piżamie – skarży się pani Anna w rozmowie z portalem “Nowa Trybuna Opolska”.
Emocje, kontakt z Rzecznikiem Praw Pacjenta i stanowisko szpitala
Jak można sobie wyobrazić, sytuacja wzbudziła w najbliższych dużo emocji. W końcu mamy listopad, pacjenta po poważnej operacji serca i przebytych udarach, 82-letniego człowieka, który ma prawo czuć się zagubiony.
Żona pana Jerzego postanowiła, że nie zostawi tak tej sprawy i skontaktowała się z Rzecznikiem Praw Pacjenta, a także poinformowała Narodowy Fundusz Zdrowia o całym zdarzeniu.
Do sprawy odniosła się rzeczniczka szpitala Edyta Hanszke-Lodzińska, która podkreśliła, że pacjent nie zgłosił nikomu chęci odebrania swoich rzeczy z depozytu. Gdyby to zrobił, to sprawa nie miałaby miejsca. Wystarczyłoby także, żeby 82-latek poinformował o tym fakcie kogoś z oddziału, na którym przebywał, a otrzymałby swoje rzeczy.
- W piątek 10 listopada Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu pracował w trybie dyżurowym, w związku z wyznaczonym dla pracowników dniem wolnym za święto przypadające w sobotę 11 listopada. Tego dnia wypisaliśmy ponad 40 pacjentów i każdy z nich odzyskał swoje ubrania z depozytu – tłumaczy Hanszke-Lodzińska w rozmowie z lokalnymi mediami.
Pani Ania przyznaje, że mąż faktycznie nie zgłosił nikomu, że ma taki problem. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób pacjent dowiedział się o tym, że depozyt jest nieczynny, skoro miał nie rozmawiać z personelem. Czy taką informację otrzymał od kogoś, czy samodzielnie udał się po odbiór rzeczy i wówczas wyszło na jaw, że drzwi są zamknięte?
Tego nie wiemy, natomiast rzecznik prasowy szpitala przeprosił pacjenta i rodzinę oraz zamierza wystosować oficjalne przeprosiny na łamach lokalnej prasy.