Epidemia, o której się nie mówi
W Polsce nawet 150 tysięcy osób zmaga się z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit. To nie są zwykłe dolegliwości żołądkowe – to przewlekłe, nieuleczalne schorzenia, które bezlitośnie zmieniają życie młodych ludzi. I chorych przybywa z roku na rok, szczególnie tych z chorobą Leśniowskiego-Crohna.
Skala problemu jest przerażająca. Większość pacjentów to ludzie przed trzydziestką. Gdy prowadzono Polski Rejestr Choroby Leśniowskiego-Crohna, ponad 70 procent zapisanych pacjentów nie skończyło jeszcze 35. roku życia. Drugi szczyt zachorowań przypada dopiero na 50-60 lat, ale tych przypadków jest znacznie mniej.
Droga przez mękę – historia Piotra
Jedną z takich osób jest Piotr Wójcik. Jak sam przyznaje, pierwsze sygnały alarmowe wysyłane przez organizm zwyczajnie ignorował. Dopiero krwawe biegunki zmusiły go do wizyty u lekarza.
– Cierpiałem za każdym razem, gdy coś zjadłem. Tego nie dało już się zlekceważyć – przyznaje Piotr.
Schudł dramatycznie – w najgorszym momencie ważył zaledwie 53 kilogramy. Jednak prawdziwa gehenna dopiero się zaczynała. Chirurg zbagatelizował problem, diagnozując hemoroidy. – Stwierdził, że krew się pojawia i wcale nie musi jej być tak dużo jak mówię, ale działa na psyche. Przepisał czopki z kwasem hialuronowym i jakiś lek bez recepty, a że wtedy pracowałem w aptece, to uznałem, że skoro leki nie są poważne, to i choroba nie jest poważna – opowiada Piotr.
Stan się pogarszał. Pojawił się potworny ból w okolicy pośladkowej. Pewnego dnia był tak silny, że Piotr nie mógł zgiąć nogi, by się ubrać. Na SOR lekarz nawet nie spojrzał na pacjenta, tylko na jego historię choroby. – Uznał, że to guzki krwawnicze, czyli nic wielkiego. Dopiero gdy pokazałem mu palcem o co chodzi, stwierdził, że to ropień i trzeba go szybko naciąć – wspomina Piotr.
Po zabiegu przez miesiąc chodził z ropiejącą raną, która nie chciała się goić. Lekarz uspokajał, że tak ma być. – Nadszedł krytyczny moment. Z tego bólu, który pojawiał się podczas załatwiania, nie mogłem wytrzymać. Zwolniłem się z pracy i poszedłem do ambulatorium chirurgicznego. Wtedy po raz pierwszy od lekarza usłyszałem, że może to być choroba Leśniowskiego-Crohna – mówi Piotr.
Następnego dnia trafił na oddział. W ciągu dwóch tygodni przeszedł komplet badań – gastroskopię, kolonoskopię, rezonans magnetyczny oraz kompleksowe badania krwi, które wykazały bardzo dużą niedokrwistość z powodu niedoboru żelaza. Diagnoza się potwierdziła.
Ewolucja w leczeniu daje nadzieję
Kiedy Piotr w 2015 roku rozpoczynał leczenie, miał 27 lat. Najpierw musiał poprawić parametry krwi, dlatego dożylnie otrzymywał żelazo. Potem został zakwalifikowany do leczenia biologicznego, otrzymując zastrzyki podskórne.
Stan jelit się poprawił, ale przetoka przy pośladku wciąż powodowała tortury. Lekarka zrezygnowała z leczenia biologicznego i skierowała Piotra do badania klinicznego nad nowym lekiem. – Ale prawdopodobnie byłem w grupie, która dostawała placebo, a nie lek, bo nie było poprawy – wspomina.
Wiosną 2018 roku przeszedł operację wycięcia przetoki. Kilka miesięcy później rozpoczął terapię nowym lekiem biologicznym, na którym jest do dziś. – Co osiem tygodni dostaję kroplówkę. Przetoka ładnie się wygoiła. Leczenie przynosiło efekty i trochę sobie pofolgowałem, bo skoro jest dobrze, to można wszystko – wspomina.
Zaczął tyć – ważył ponad 100 kilogramów i miał złe parametry wątrobowe. – Lekarka prowadząca ostrzegła mnie, bym się za siebie wziął, bo ta radość doprowadzi mnie do cukrzycy typu 2 – opowiada Piotr.
Dziś Piotr zwraca uwagę na dietę, unika przetworzonej żywności i dań smażonych, je więcej białka, mniej węglowodanów. – To po prostu rozsądna dieta oparta o jak największą ilości naturalnych składników, choć odstępstwa się zdarzają. Zrzuciłem trochę kilogramów. Teraz ważę nieco ponad 90 kg, muszę jeszcze trochę schudnąć, ale już nie jest źle. Parametry wątroby są w normie, a wyniki krwi mam jak człowiek zdrowy. Żadnych stanów zapalnych. I nic mnie nie boli – dodaje.
Postęp medycyny zmienia zasady gry
– Leczenie nieswoistych chorób zapalnych jelit nie jest jeszcze rewolucją. Ale na pewno możemy mówić o ewolucji, bo każdy rok przynosi jedną, dwie nowe cząsteczki, które niosą korzyść pacjentom – mówi prof. Grażyna Rydzewska, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Chorób Wewnętrznych Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie.
Rejestrowane obecnie leki coraz lepiej kontrolują proces zapalny. Niektóre zaczynają hamować włóknienie, inne działają bardzo szybko. Dostępne są już też terapie doustne.
– Leczenie pozwala pacjentom bardzo dobrze i coraz lepiej funkcjonować, a dzięki temu, że leków jest kilka, możliwa jest personalizacja leczenia. Możemy dobrać pacjentom jak najlepszą opcję terapeutyczną – mówi prof. Rydzewska i dodaje, że zmiana rewolucyjna byłaby wtedy, gdybyśmy mogli zapobiec tym chorobom.
Dla Piotra dostępność wielu opcji terapeutycznych to ogromny komfort psychiczny. – To daje ten komfort, że jeśli obecne leczenie przestanie działać, to jest jeszcze kilka innych leków, które może przyniosą efekt. To uspokaja, bo najgorzej to dojść do ściany i nie mieć już żadnej możliwości leczenia – mówi Piotr. Nadzieję dają też prowadzone obecnie badania kliniczne nad kolejnymi lekami oraz nad skojarzeniem obecnych dwóch terapii.
System, który zawodzi pacjentów
Choć w Polsce lekarze mają dostęp do coraz lepszych leków i innowacyjnych cząsteczek, nadal mogą leczyć lekami biologicznymi dopiero wtedy, gdy leczenie terapią klasyczną, czyli lekami steroidowymi, okaże się nieskuteczne.
– Wydaje się, że zasada ta będzie niedługo zmieniona. W badaniu brytyjskim Profile wykazano, że jeżeli u pacjenta ze świeżo rozpoznaną chorobą Leśniowskiego-Crohna szybciej włączamy leczenie biologiczne, nie stosujemy steroidoterapii, to kosztowo jest to dużo bardziej efektywne. Nie dochodzi bowiem do rozwoju trwałych powikłań, a pacjenci lepiej rokują – mówi prof. Rydzewska.
Problem polega też na tym, że zaczynamy leczenie za późno. – W ramach programów lekowych jest leczonych mniej niż 10 proc. chorych. To oznacza, że tylko 10 proc. pacjentów jest w miarę dobrze zaopiekowanych. Na Zachodzie odsetki te sięgają ponad 20 proc. – dodaje prof. Rydzewska.
Jednym z powodów jest brak opieki kompleksowej, o którą Polskie Towarzystwo Gastroenterologii walczy od lat. – Właśnie złożyliśmy nowy projekt opieki kompleksowej w nieswoistych chorobach zapalnych jelit. Wydaje się nam, że gdyby udało się zwiększyć liczbę tych ośrodków stosujących leczenie biologiczne i rozszerzyć kompetencje lekarzy rodzinnych, to bylibyśmy w stanie lepiej zaopiekować się tą grupą pacjentów – zapewnia prof. Rydzewska.
Ukryta trucizna na półkach sklepowych
Dlaczego chorych przybywa? Odpowiedź kryje się w tym, co jemy codziennie. Przyczyną rosnącej liczby pacjentów z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit są w dużym stopniu czynniki środowiskowe.
– Głównie dieta bogata w produkty wysoko przetworzone i zawierające dodatki spożywcze – mówi prof. Rydzewska i dodaje, że z tego powodu przybywa pacjentów ze wszystkimi chorobami autoimmunologicznymi i niektórymi nowotworami, szczególnie przewodu pokarmowego.
W tym roku Unia Europejska zabroniła stosowania w żywności dwutlenku tytanu o symbolu E171, obecnego w kolorowych posypkach do ciast, lodów oraz kolorowych napojach. – A że dzieci uwielbiają kolorowe słodycze i sztuczne kolorowe napoje, to sprawia, że jedzą pięć, sześć razy więcej dwutlenku tytanu niż dorośli – mówi prof. Rydzewska.
Stanom zapalnym jelit sprzyja także karagen (E407), którym zastąpiono żelatynę. Można go znaleźć w jogurtach, śmietanie, lodach, dżemach, galaretkach czy uwielbianych przez dzieci kolorowych żelkach, piankach i czekoladach. Karagen niszczy naszą mikrobiotę i barierę jelitową. Obecnie przez europejskie i amerykańskie urzędy ds. bezpieczeństwa żywności jest jednak uznawany za bezpieczny w ustalonych dawkach.
Podobnie jest z polisorbatem (E433). Składnik ten pomaga łączyć składniki, które normalnie by się nie mieszały, takie jak olej i woda. Stosowany jest w lodach, sosach sałatkowych, żywności w puszkach czy majonezie, gdzie pomaga utrzymać gładką konsystencję i zapobiega rozwarstwianiu się składników.
Jelitom szkodzi także karboksymetyloceluloza (E466), stosowana powszechnie w przemyśle spożywczym jako zagęstnik, stabilizator i emulgator. Znaleźć ją można w ciastkach, lodach, syropach.
Powrót do korzeni jako ratunek
– Nasza żywność od lat 50. XX wieku diametralnie się zmieniła. Masowa produkcja żywności wysoko przetworzonej i jej powszechne spożycie doprowadziło do rosnącej częstości chorób autoimmunologicznych, między innymi nieswoistych chorób zapalnych jelit. Dopiero od niedawna zaczyna się na to zwracać uwagę – mówi prof. Rydzewska.
– Mówimy o szkodliwości cukru i tłuszczu. Zaczęliśmy zatem wytwarzać produkty pozbawione tych składników, ale są one jeszcze gorsze niż żywność, która już i tak była zła. Najlepsze efekty, jeśli chodzi o profilaktykę nieswoistych chorób zapalnych jelit, przyniósłby powrót do zdrowej, naturalnej żywności.
Profesor Rydzewska jest w Polsce koordynatorem projektu europejskiego, którego celem jest ocena czynników ryzyka choroby Leśniowskiego-Crohna. – Badamy w nim młodych krewnych pierwszego stopnia pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna i sprawdzamy, w jakim stopniu zmiana stylu życia, ale głównie nawyków dietetycznych, pozwala uniknąć tej choroby – mówi prof. Rydzewska. Hasło tego projektu brzmi: „Przyszłość bez choroby Crohna". I choć brzmi jak utopia, postęp w leczeniu oraz rosnąca świadomość zagrożeń płynących z przetworzonej żywności dają realną nadzieję, że ta przyszłość jest możliwa.