Prezydent w wywiadzie dla Polsat News został zapytany o rozporządzenie MZ ws. obowiązkowych szczepień dla medyków:
"Nie będę ukrywał, że to temat (...) dla mnie trudny. Wielokrotnie deklarowałem, że jestem sceptycznie nastawiony wobec obowiązkowości szczepień, mówiliśmy przede wszystkim o szczepieniach przeciw grypie. Sam jestem zaszczepiony trzykrotnie przeciwko koronawirusowi (...) i wszystkich namawiam do tego, żeby się zaszczepić dlatego, że widzimy, co się dzieje" - mówił prezydent.
Prezydent wyznał także, że niedawno pożegnał swojego znajomego: "Niestety, odszedł właśnie w związku koronawirusem, nie był zaszczepiony i wiem o tym, że absolutna większość tych ciężkich i śmiertelnych przypadków to są osoby, które nie były zaszczepione. W związku z tym to jest jakby wiadomy dowód tego, że szczepienie przynosi pozytywny efekt. Że po prostu szczepienie ratuje życie".
Prezydent przyznał, że jest pewna różnica pomiędzy uświadamianiem społeczeństwa w kwestii szczepień a nakładaniem przymusu: "Jest to dla mnie temat trudny, bo nawet mamy spór w domu. Moja żona jest zwolennikiem tego, by wprowadzić obowiązkowe szczepienia, przynajmniej dla poszczególnych grup zawodowych. Ja mam tutaj ogromne wahanie. Jestem zwolennikiem tworzenia pewnej presji, ale o charakterze: prosimy, zaszczep się. (...) Namawiania do tego, by się zaszczepić. Natomiast cały czas wzbudza moje wątpliwości nakładanie obowiązku szczepienia, dlatego że obawiam się, jakie to będzie miało u nas skutki społeczne".
"My, jako naród, jesteśmy bardzo przekorni. Jeżeli do czegoś nas zmuszają, to zwykle zachowujemy się w sposób odwrotny niż to, do czego próbują nas przymuszać. Ja się boję, że będzie taki bardzo silny przeciw społeczny i martwi mnie ta sytuacja ogromnie" - dodał prezydent.