Mózg zasilany prądem [WYWIAD]

2018-08-24 7:35

Stymulowanie mózgu impulsami elektrycznymi to metoda znana od wielu lat. Wykorzystywano ją do leczenia bólu oraz spastyczności, czyli nadmiernego napięcia mięśni. Dwa lata temu, pierwszy raz w Polsce, zastosował ją u osób pozostających w śpiączce prof. Wojciech Maksymowicz.

Mózg zasilany prądem [WYWIAD]
Autor: GettyImages Stymulowanie mózgu impulsami elektrycznymi to metoda znana od wielu lat.

Wprowadzenie do rdzenia kręgowego elektrod, które wytwarzają pole elektryczne oddziałujące na mózg, to metoda leczenia opracowana przez naukowców z Japonii.

W Polsce jako pierwsi zastosowali ją uczeni z Kliniki Neurochirurgii Katedry Neurologii i Neurochirurgii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Stymulatory wszczepiono 16 pacjentom pozostającym w śpiączce.

Czterech nawiązało kontakt ze światem. Operacje mogły się odbyć dzięki Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo?", która sfinansowała zabiegi. O przyszłości tej metody leczenia i o szansach, jakie mają osoby w śpiączce, rozmawiamy z prof. dr. hab. n. med. Wojciechem Maksymowiczem, wybitnym neurochirurgiem, kierownikiem Kliniki Neurochirurgii Katedry Neurologii i Neurochirurgii, dziekanem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

  • Podobno każdego roku w Polsce 15 tys. osób zapada w śpiączkę. Jaki jest los tych ludzi?

Prof. dr hab. n. med. Wojciech Maksymowicz: Przez pierwszy miesiąc, do 6 tygodni są zwykle leczeni w oddziałach intensywnej terapii. Opieka tam jest dobra i właściwa dla leczenia zmian w mózgu, które powstały na skutek urazu, niedotlenienia lub innych zdarzeń.

Tylko bardzo poważne uszkodzenia mózgu powodują brak kontaktu przez okres dłuższy niż kilka dni. Dramat dla rodzin tych osób pojawia się, gdy chory nie odzyskał przytomności, nie wymaga już intensywnej terapii i trzeba go przenieść do…

No właśnie, gdzie? Najlepiej do wyspecjalizowanego oddziału leczenia śpiączki. Ale takich miejsc jest bardzo mało, leczenie jest przewlekłe, a więc dorośli wracają do domu, który trzeba dostosować do potrzeb chorego i opieki nad nim.

Część trafia do zakładu opiekuńczo- leczniczego, w którym jest standardowa opieka, ale nie ma, niestety, możliwości stosowania intensywnej neurorehabilitacji.

  • Po wszczepieniu przez Pana zespół pierwszych stymulatorów i efektach terapii w rodzinach osób pozostających w śpiączce obudziły się wielkie nadzieje. Czy tę metodę można zastosować u każdego w śpiączce?

Jest to leczenie operacyjne, a więc obarczone podwyższonym ryzykiem wystąpienia powikłań, np. infekcyjnych, a także bardzo kosztowne.

Z tych obu powodów należy je rozważać tylko u chorych, u których jest większe prawdopodobieństwo poprawy po wszczepieniu stymulatora. W praktyce dotyczy to nie więcej niż 10-15% chorych z przewlekłym brakiem kontaktu z otoczeniem.

  • Jak przebiega kwalifikacja chorych do takiego zabiegu?

Konieczne jest stwierdzenie, że chory ma cechy minimalnego stanu świadomości, a nie przewlekłego stanu wegetatywnego.

  • Na czym polega różnica między stanem wegetatywnym a minimalnej świadomości?

W stanie wegetatywnym chory w żaden sposób nie reaguje na bodźce pochodzące z otoczenia. Ma jedynie reakcje odruchowe. W stanie minimalnej świadomości dokładne badanie, przy zastosowaniu specjalnej skali oceny reaktywności, potrafi pokazać pewne różnice.

Przykładowo u obu chorych oczy są otwarte, ale tylko w stanie minimalnej świadomości źrenice "fiksują się", koncentrują na osobie, która mówi, a nawet oczy zwracają się w stronę mówiącego.

Ważnym uzupełnieniem są specjalistyczne badania instrumentalne, głównie czynnościowy rezonans magnetyczny, elektroencefalogram i izotopowe badanie przepływu
mózgowego.

  • Proszę przybliżyć zasadę działania stymulatorów. Czego można oczekiwać po zabiegu?

Stymulator elektrycznie oddziałuje na górną część rdzenia kręgowego i częściowo na rdzeń przedłużony (dolna część pnia mózgu).

U chorych poddanych stymulacji obserwuje się zwiększenie ukrwienia mózgu, co może wspomagać jego czynność. Obserwowana u części chorych poprawa wiąże się też z prawdopodobnym oddziaływaniem na drogę nerwową odpowiedzialną za czuwanie

Cieszymy się z każdej poprawy, jak gdyby „rozdmuchując żar”, aby uzyskać „płomień aktywności”.

– od rdzenia przedłużonego przez wzgórze do kory mózgowej. Niemal u wszystkich chorych obserwujemy także różnego stopnia zmniejszenie spastyczności, co ułatwia wykonywanie celowych ruchów. Urządzenia są bezpieczne dla naszych pacjentów.

  • Od pierwszych zabiegów minęły już dwa lata. Co dzieje się z pacjentami?

Kontakt udało się nawiązać z 4 chorymi. U pozostałych obserwowano większą lub mniejszą poprawę reaktywności. U wszystkich w pewnym stopniu zmniejszyła się spastyczność, co ułatwia dalszą rehabilitację.

  • Wiele osób myśli, że wybudzony będzie taki sam jak przed chorobą.

Przedłużająca się śpiączka jest zawsze wynikiem bardzo poważnego uszkodzenia mózgu. Część zmian jest zależna od lokalizacji, np. są chorzy przytomni, w kontakcie, ale niezdolni do mówienia, bo ośrodek mowy został zniszczony, a więc część zmian czy uszkodzeń ma charakter nieodwracalny. Dlatego cieszymy się z każdej poprawy, jak gdyby "rozdmuchując żar", aby uzyskać "płomień aktywności".

  • We Wrocławiu stymulator wszczepiono pacjentce z nerwicą natręctw. Urządzenia te stosuje się także do łagodzenia objawów choroby Parkinsona. Czy to takie same urządzenia jak te, które Pan wszczepił?

Urządzenia są podobne, ale te, o których Pani mówi, stosują głęboką stymulację struktur mózgu. My też wykorzystujemy to w chorobie Parkinsona i w leczeniu innych zaburzeń kontroli ruchu.

W przypadku operowanych u nas chorych ze śpiączką była to stymulacja górnej części rdzenia kręgowego elektrodami położonymi nad oponą twardą rdzenia.

  • Pod koniec 2016 r. ruszyła Klinika Wybudzeń ze Śpiączki „Budzik dla dorosłych”. Do kwietnia 2017 r. pracowaliście bez wsparcia NFZ. Czy to odbijało się na jakości usług?

W żadnym przypadku nie ograniczyło to jakości świadczeń. Cały zespół był pełen ofiarności. Było wiadomo, że niebawem NFZ zapłaci.

Niestety, praca szpitala bez gwarancji zapłaty za wszystkie udzielone świadczenia jest naszą codziennością. Ale nie zwalnia to nas z konieczności udzielania pomocy potrzebującym.

  • Oddział ma tylko 8 łóżek. Czy to pozwala zaspokoić potrzeby?

Pozwala zaspokoić potrzeby pacjentów, którzy leżą w naszym oddziale. Jednak lista oczekujących jest ogromna i z pewnością potrzebne są kolejne ośrodki.

Ewa Błaszczyk bardzo intensywnie o to zabiega. Wspieram ją w tym, ale nieraz przypomina to wędrówkę od Annasza do Kajfasza.

Od lat też zabiegam o dobudowanie skrzydła do budynku naszego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie. W wyniku tego można by podwoić liczbę łóżek w olsztyńskim Budziku. Ciągle czekamy na decyzje Ministerstwa Zdrowia. Czekają także ludzie chorzy i ich rodziny.

  • Prace nad nowymi zastosowaniami stymulatorów mózgu wciąż trwają. Jakie Pan widzi możliwości wykorzystania tych urządzeń?

Jest to przedmiotem badań szybko rozwijającej się dziedziny medycyny zwanej neuromodulacją. Zajmuję się tym od wczesnych lat 80.

Obecnie można mówić o tworzeniu prawdziwych "interfejsów" urządzeń elektronicznych z mózgiem człowieka. To temat na oddzielną rozmowę.

Wspomnę tylko, że już są możliwości, aby ominąć uszkodzony fragment rdzenia kręgowego i zwykłą wolą, czyli aktywnością własnego mózgu, przy użyciu stymulacji poruszać porażoną kończyną. Nie ma specjalnych barier rozwoju poza finansowymi i wizerunek Robocopa przestaje być fikcją filmową.

  • Dla przeciętnego człowieka wpływanie na pracę mózgu ma w sobie magię. Jak Pan to widzi?

Podzielam taką opinię. To było jednym z motywów, że w ogóle zostałem neurochirurgiem.

miesięcznik "Zdrowie"