Monika Sankowska: mistrzyni doboru dawców szpiku

2013-02-14 13:38

Każdego roku w Polsce przybywa aż 10 tysięcy osób chorych na białaczki. Jedni dostają chemię, innym pomaga radioterapia czy leki nowej generacji. Ale bywa i tak, że jedynym ratunkiem dla chorego jest drugi człowiek. Człowiek, który zgodzi się dobrowolnie oddać swój szpik. Problem w tym, że... bardzo trudno jest takiego człowieka znaleźć. Od lat ekspertką w tej dziedzinie jest Monika Sankowska.

Monika Sankowska: mistrzyni doboru dawców szpiku
Autor: GettyImages Każdego roku w Polsce przybywa aż 10 tysięcy osób chorych na białaczki. Jedni dostają chemię, innym pomaga radioterapia czy leki nowej generacji. Ale bywa i tak, że jedynym ratunkiem dla chorego jest drugi człowiek. Człowiek, który zgodzi się dobrowolnie oddać swój szpik. Problem w tym, że... bardzo trudno jest takiego człowieka znaleźć. Od lat ekspertką w tej dziedzinie jest Monika Sankowska.

Spis treści

  1. Białaczkę leczy się statystyką
  2. Szukanie dawcy szpiku to wyścig z czasem
  3. Szpik na Szczyt

Ci, którym udało się wygrać z białaczką, mówią wprost: jeśli zachorujesz, oddaj się w ręce Moniki Sankowskiej, bo jeśli gdzieś na świecie jest twój genetyczny bliźniak, ona go znajdzie. Przygoda Moniki z hematologią rozpoczęła się ponad 20 lat temu. Otrzymała propozycję zajęcia się doborem dawców szpiku do przeszczepu. Już pierwsze wyniki jej pracy były bardzo obiecujące. Oryginalne metody genetycznego typowania dawców pozwoliły w 1997 r. dokonać pierwszego w Polsce przeszczepu szpiku od osoby niespokrewnionej.

Dobór niespokrewnionych dawców szpiku to najwyższa szkoła jazdy w immunogenetyce – wspomina Monika. – W Akademii nie było takich możliwości, dlatego zdecydowałam się przejść do prywatnej firmy Medigen, z którą jestem do dziś związana. W latach 90. procedury doboru niespokrewnionych dawców szpiku nie były finansowane przez państwo. Ludzie musieli sami płacić za bardzo drogie badania. Szukali pomocy za granicą, sprzedawali, co mieli, aby tylko uratować dziecko, brata, żonę, męża. W "Poltransplancie" (Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do Spraw Transplantacji podlegające Ministrowi Zdrowia) stworzyłam Rejestr Dawców. Z Bożeną Barcikowską, ówczesną wicedyrektorką "Poltransplantu", opracowałyśmy system finansowania doboru dawców szpiku. Od 2000 r. pieniądze na ten cel są budżetu. Budując system doborów dawców, Monika Sankowska zyskała wielu wrogów, ale w 2012 r. została uhonorowana Złotym Krzyżem za Zasługi dla Rozwoju Polskiej Transplantologii.

Białaczkę leczy się statystyką

Tak Monika Sankowska i Leszek Kauc napisali w jednej ze swoich książek. O tym, czy dla pacjenta łatwo znajdzie się dawcę, decyduje częstość występowania jego genów transplantacyjnych. Każdy pacjent jest inny, każdy jest unikatowy i dlatego może się zdarzyć, że niezwykle trudno jest odszukać tego odpowiedniego dawcę. Ale statystyki Medigenu pokazują, że dla ponad 95% chorych udaje się go znaleźć. – Szukamy ich we wszystkich światowych rejestrach dawców szpiku – wyjaśnia Monika. – To społeczność, która liczy ponad 27 milionów osób. Przeszczepienie komórek krwiotwórczych to zabieg ratujący życie w ponad 100 chorobach. W Medigenie udaje się znaleźć dawcę dla ponad 60% pacjentów w ciągu 2,5 tygodnia. A czas jest na wagę życia! – Ale nie tylko czas jest ważny – dodaje Monika. – Nasz ośrodek posiada niezbędne certyfikaty, które potwierdzają wysoką jakość pracy. To zaś daje nam dostęp do wszystkich baz dawców na świecie i buduje zaufanie pacjentów, którzy nam powierzają swoje życie. Dzięki rzetelnej pracy w tym roku znaleźliśmy się na drugim miejscu na świecie w skuteczności doboru dawców. Zaraz po Japonii.

Szukanie dawcy szpiku to wyścig z czasem

Jeszcze niedawno nie było możliwości wykonania przeszczepu szpiku, jeżeli nie znalazło się idealnego dawcy. Dziś się to robi. To cud współczesnej medycyny.

– Postęp, jaki dokonał się w samej transplantologii, ale także w pokrewnych dziedzinach wiedzy, umożliwia szybkie znalezienie dawcy dla osoby, która, upraszczając, ma popularne geny – mówi Monika. – Gdy trzeba wybrać dawcę dla osoby o rzadkim genotypie, pojawiają się trudności. Najgorzej jest wtedy, gdy w światowych rejestrach w ogóle nie ma dawcy. To wyzwanie, ale bardzo je lubimy: znajdujemy dawców dla chorych, dla których innym się nie udało. Trzeba bowiem znaleźć takiego dawcę, którego antygeny transplantacyjne będą lubiły antygeny biorcy. To tak jakbyśmy do zupy zamiast śmietany dodali mleko. Nie psujemy smaku, a zupa jest zupą. Powiem jeszcze inaczej: szukamy dawcy, którego geny będą tolerowane przez geny chorego. Poza tym podając odpowiednie leki, wzmacniamy tę tolerancję. Przeszczep, który wykonuje się przy niepełnej zgodności, jest teoretycznie bardziej niebezpieczny dla pacjenta. Ale białaczka to choroba, która postępuje bardzo szybko. Chory ginie w oczach. Czas jest wtedy decydujący. Można przez kilka lat szukać perfekcyjnego dawcy, a na końcu tych poszukiwań może się okazać, że już nie ma komu podać jego szpiku. Dlatego właśnie wykonuje się przeszczepienia przy niepełnej zgodności antygenowej. Chociaż to są trudne zabiegi, w Polsce robi się je z powodzeniem. U dorosłych w klinikach w Katowicach, w Poznaniu, w Krakowie, a w przypadku dzieci w klinikach dla dzieci we Wrocławiu, Krakowie i Bydgoszczy.

Szpik na Szczyt

NZOZ Medigen i Fundacja Przeciwko Leukemii to dwa niezależne byty, ale połączone ideą pomagania ludziom chorym. Medigen, którym dowodzi dr hab. Leszek Kauc, to przede wszystkim wysokospecjalistyczne laboratorium. Fundacja wspiera pacjentów, podpowiada najlepsze rozwiązania, popularyzuje ideę dawstwa szpiku.

– W 2014 r. zorganizowaliśmy niezwykłą wyprawę Szpik na Szczyt – opowiada Monika. – To pierwsza w historii wyprawa na szczyt Kilimandżaro, w której uczestniczyli biorcy i dawcy szpiku oraz ich transplantolodzy. Sukces uczestników tej wyprawy jest wielki. Pokonali swoje słabości, własną niemoc, lęk. Pokazali sobie i innym, że teraz nic ich nie zatrzyma w dążeniu do spełnienia życiowych marzeń i planów. Ale wyprawa dała też wiele nadziei chorym. Pamiętam telefon od dziewczyny, która przebywała w tym czasie w izolatce. Powiedziała mi: pani Moniko, słucham radiowej relacji z wyprawy i uwierzyłam, że wyjdę z tego. Im się udało, to ja też dam radę. Dla takich chwil warto się starć, warto ślęczeć w laboratorium, nad cyferkami, prowadzić badania, nieustannie się uczyć, zdobywać nowe doświadczenia. Wszystko po to, aby móc pomagać ludziom, bo pacjent jest najważniejszy.

Zdaniem eksperta
Monika Sankowska
  • W dzieciństwie chciałam być...

Malarką lub pisarką. Babcia ciągle coś pisała. Dziadek był studentem Akademii Sztuk Pięknych, ale skończył jako historyk. Mama robi przepiękne witraże. Uczyłam się u nich malarstwa, ale prawie przez przypadek dostałam się do Akademii Medycznej na kierunek analityka medyczna.

  • Moje pubione książki to...

Fascynuje mnie historia najnowsza, więc wybieram książki Sławomira Cenckiewicza, profesora Andrzeja Nowaka. Ciągle czytam Wańkowicza i Agathę Christie, bo w ich książkach wszystko jest logiczne, wynika jedno z drugiego. Jestem humanistką, a moja praca wymaga logicznego i bardzo precyzyjnego myślenia. Trzecią pozycją jest Trylogia, miłość wyniesiona z domu.

  • O medycynie jako o drodze zawodowej pierwszy raz pomyślałam...

Kiedy odebrałam dyplom Akademii, nie wiązałam swoich życiowych planów z medycyną. Chciałam jechać do Paryża, by studiować malarstwo, ale rodzice i prof. Witold Rudowski (przyjaciel moich dziadków), znakomity chirurg i transfuzjolog, "zachęcili" mnie do rozpoczęcia pracy w powstającej pracowni badań molekparnych. Tak trafiłam pod skrzydła prof. Haliny Seyfriedowej i zostałam...

  • Moimi przewodnikami w czasie studiów i podczas pierwszych lat pracy byli...

Prof. Seyfriedowa, która zobaczyła we mnie coś więcej niż tylko zbuntowaną i niechętną medycynie dziewczynę. Później poznałam dr. hab. Leszka Kauca, który nauczył mnie genetyki od podstaw. Prof. Wladimir Koza, nieżyjący hematolog i transplantolog, nigdy nie szczędził nam czasu – konsptował naszych chorych, udostępniał wszystko, co osiągnął, dla przyjaciół z Polski. Mój ojciec – mistrz zarządzania (teraz na emeryturze) – zawsze mnie wspiera we wszystkich moich najbardziej abstrakcyjnych pomysłach, nauczył mnie odwagi w podejmowaniu decyzji.

  • Najważniejszy dla analityka medycznego jest...

Pacjent. We współczesnej medycynie rozpatruje się przypadki chorobowe, zapominając, że choruje człowiek, a nie przypadek. Człowiek, który ma uczucia, który boi się i potrzebuje pomocy. Mam nadzieję, że nigdy o tym nie zapomnę.

  • W pracy nie toleruję...

Wielu rzeczy. Jestem bardzo wymagającym szefem. Może też trudnym, ale nie pracujemy w hurtowni makaronu. Tu trzeba się skupić, maksymalnie skoncentrować, bo badania, które wykonujemy, decydują o ludzkim życiu. Nie toleruję niekompetencji i luźnego podejścia do pracy. Wszyscy muszą wiedzieć, po co tu przychodzą i co mają robić.

  • Jestem szczęśliwa, gdy...

Kiedy mogę być w swoim domu, ugotować coś pysznego dla rodziny lub przyjaciół, kiedy mogę iść na długi spacer lub, wolna od codziennych problemów, zatopić się lekturze.

miesięcznik "Zdrowie"