Badasz cholesterol regularnie?
Jeśli odpowiedź brzmi „nie” – sporo ryzykujesz. Prawie połowa Polaków ma podwyższone stężenie cholesterolu LDL, lecz mało kto jest świadomy, że jest to główna przyczyna zawału serca czy udaru mózgu [1]. Cholesterol LDL (tzw. zły cholesterol), niekontrolowany i utrzymywany przez lata na wysokim poziomie, to prosta droga do miażdżycy, a także do zagrażających życiu na tle miażdżycy zawałów mięśnia sercowego czy udarów mózgu. Wysoki poziom cholesterolu LDL już dzisiaj odpowiada za ponad 40% zgonów w naszym kraju [2].

- Badanie poziomu cholesterolu LDL, a właściwie całego lipidogramu, jest niezwykle ważne dla naszej przyszłości – mówi prof. dr hab. n. med. Marlena Broncel, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych i Farmakologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Wysokie stężenie cholesterolu LDL jest ważnym czynnikiem ryzyka wystąpienia zawału serca, udaru mózgu czy miażdżycy tętnic kończyn dolnych. Niezwykle ważne jest, aby lipidogram oznaczać także u dzieci i osób młodych, bo to pozwala zdiagnozować hipercholesterolemię rodzinną.
Podwyższone stężenie cholesterolu LDL, czyli hipercholesterolemia, jest tym czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, który najłatwiej możemy modyfikować, a jednocześnie tym, który wśród polskich pacjentów jest najgorzej kontrolowany. Co to oznacza? W skrócie, że chociaż wobec wysokiego poziomu cholesterolu nie jesteśmy bezradni, nie traktujemy go na tyle poważnie, żeby skutecznie się leczyć i uniknąć udaru czy zawału.
- U osób, które mają podwyższony poziom cholesterolu, musimy wyeliminować wtórne przyczyny tego stanu rzeczy – dodaje profesor. - Te osoby należy poddać szerszej diagnostyce. Podwyższone stężenie cholesterolu obserwuje się w niedoczynności tarczycy, chorobach wątroby, cukrzycy, w trakcie terapii lekami, takimi jak np. sterydy czy doustne retinoidy.
Według statystyk medycznych każde obniżenie stężenia cholesterolu LDL o 1 mmol/l (39mg/dl) obniża ryzyko sercowo-naczyniowe aż o 22% [3]. Szczególnej opieki i stałej kontroli poziomu LDL wymagają pacjenci z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym oraz chorzy, którzy nie odpowiadają na leczenie. W ich przypadku zaniechanie bądź niewłaściwe leczenie mogą mieć szczególnie dotkliwe konsekwencje – co trzeci z pacjentów nie przeżyje następnych 3 lat [4].
W przestrzeni publicznej często pojawiają się dyskusje na temat tzw. prawidłowych norm poziomu cholesterolu. Pacjenci porównują je ze swoimi wynikami i często uspokajają się, że nic im nie grozi, bo mieszczą się w normie. Ale to niebezpieczne podejście do własnego zdrowia.
- Normy cholesterolu nie istnieją – podkreśla prof. Broncel. – Odchodzimy od tego. Dla każdego z nas właściwy poziom cholesterolu może być inny, w zależności od indywidualnego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Obecnie mówimy o celach terapeutycznych, do których powinniśmy dążyć. Poziom LDL u konkretnego pacjenta zależy od tego, w jakiej grupie ryzyka sercowo-naczyniowego się on znajduje. To, co dla jednego pacjenta jest bezpieczne, dla drugiego może być śmiertelnym zagrożeniem. Trzeba też pamiętać, że w odniesieniu do poziomu cholesterolu ogromne znaczenie ma płeć i wiek pacjenta. Wraz z upływem czasu zwiększa się zagrożenie chorobami układu sercowo-naczyniowego. Dodam, że płeć męska jest pod tym względem poszkodowana. Do okresu menopauzy kobiety są chronione przez hormony, ale z wiekiem poziom ryzyka wyrównuje się i zarówno u kobiet, jak i mężczyzn jest na podobnym poziomie. Poza tym w przypadku hipercholesterolemii rodzinnej wyraźnie widać, że u mężczyzn występuje większe ryzyko przedwczesnego rozwoju miażdżycy.
Medycyna dysponuje narzędziami pozwalającymi dobrze kontrolować modyfikowalne czynniki ryzyka zawału, zwłaszcza stężenie cholesterolu we krwi. W zależności od stanu zdrowia pacjenta i historii leczenia są różne możliwości terapii, w tym włączenie do programu lekowego dedykowanego pacjentom z zaburzeniami lipidowymi, którego kryteria zostały niedawno „rozluźnione”, co pozwoli włączyć do niego większą grupę pacjentów bardzo wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego. Jednak, aby leczenie hipercholesterolemii było skuteczne, pacjent musi współpracować z lekarzem i stosować się do jego zaleceń. Tymczasem wielu pacjentów z wysokim poziomem LDL broni się przed zażywaniem statyn. Wokół tych leków narosło wiele mitów.
- Trudno powiedzieć, skąd wzięła się dość powszechna statynofobia, ale ona istnieje – mówi profesor – Statyny to doskonałe leki, które mają udowodnioną skuteczność i bezpieczeństwo stosowania. Nowoczesne leki obniżające poziom cholesterolu często łączy się ze statynami, aby uzyskać właściwy dla konkretnego pacjenta cel terapeutyczny. Co więcej, statyny są zarejestrowane także do leczenia dzieci z hipercholesterolemią rodzinną już od 6. Roku życia. Przeciwwskazaniem do przyjmowania statyn jest ciąża, okres karmienia piersią, okres rozrodczy, jeśli nie stosuje się skutecznych metod antykoncepcji, ostre wirusowe zapalenia wątroby oraz choroideremia (CHM) (to rzadkie dziedziczne zaburzenie, które powoduje postępującą utratę wzroku aż do całkowitej ślepoty. Jest uważane za rzadką chorobę, ponieważ dotyczy jednej na 50 000 osób).
Dla własnego dobra warto oznaczać poziom cholesterolu we krwi. Niestety, tak się nie dzieje, a eksperci zauważają, że borykamy się z dość powszechną niechęcią do badań stężenia cholesterolu. Nie ma też świadomości, że miażdżyca rozwija się latami, że ciężko na nią pracujemy, prowadząc niezdrowy tryb życia.
- Każdy z nas przynajmniej raz w życiu powinien mieć oznaczony poziom cholesterolu – podkreśla prof. Marlena Broncel. - Jeśli wynik jest podwyższony, badanie należy powtórzyć, aby wyeliminować tzw. błąd przedlaboratoryjny. U osób z grupy wysokiego ryzyka schorzeń sercowo-naczyniowych badania należy robić częściej w zależności od stanu zdrowia i postępów terapii. U osób po zawale serca celem terapeutycznym jest osiągnięcie w krótkim czasie (w ciągu 3 miesięcy od incydentu) stężenia LDL na poziomie poniżej 55 mg/dl.