Szczepionki - największy sojusznik zdrowia

2015-11-20 0:00

Historia walki z chorobami zakaźnymi jest tak stara, jak nasza cywilizacja. A szczepionki, do których ciągle podchodzimy z rezerwą, były znane i cenione nawet w zamierzchłych czasach. Dlaczego boimy się najgenialniejszego i najbardziej naturalnego leku, jaki wymyśliła ludzkość?

Szczepionki - największy sojusznik zdrowia
Autor: Shutterstock Szczepionki - największy sojusznik zdrowia

Spis treści

  1. Skuteczna profilaktyka
  2. Sztucznie wywołana panika
  3. Odporność zbiorowa i osobnicza
  4. Dajmy sobie szansę

Obecnie dzięki różnym szczepionkom możemy skutecznie się chronić przed 25 chorobami zakaźnymi. To właśnie masowe szczepienia pomogły powstrzymać epidemie chorób zakaźnych wywoływanych przez bakterie i wirusy. W przypadku niektórych chorób, takich jak polio, ospa prawdziwa czy dżuma, mówi się nawet o eradykacji, czyli o całkowitym uwolnieniu od schorzenia.

Skuteczna profilaktyka

Szczepienia to działania profilaktyczne. Oporność pierwotna, którą otrzymujemy od matki, przychodząc na świat, wystarcza tylko na pół roku. Po tym czasie organizm musi się sam nauczyć rozpoznawać wrogów, w czym właśnie pomagają szczepionki. To one prowokują system odpornościowy do produkcji przeciwciał. Dzięki temu organizm szybciej rozpoznaje zarazki, które go zaatakują, i szybciej będzie wysyłał przeciw nim przeciwciała. Te zaś albo obronią dziecko czy dorosłego przed infekcją, albo co najmniej znacznie złagodzą jej przebieg.

Sztucznie wywołana panika

Jak wynika z danych Głównego Inspektora Sanitarnego, w ciągu ostatnich kilku lat liczba niezaszczepionych dzieci w Polsce podwoiła się. Lekarze obawiają się powrotu chorób, z którymi już się uporaliśmy.Szczepienia (zarówno obowiązkowe, jak i zalecane) wywołują gorące dyskusje między ich zwolennikami i przeciwnikami. Wielu rodziców unika szczepienia dzieci, nie zważając na to, że mogą być obłożeni karą pieniężną. Niektórzy boją się szczepień, uważając, że są one przyczyną groźnych powikłań. Inni pytają, a po co się szczepić, skoro z wieloma chorobami zakaźnymi nie mamy już do czynienia.Światowa histeria i niechęć do szczepionek rozpoczęła się od opublikowania w 1998 r. w „The Lancet” artykułu, w którym powiązano szczepionkę na odrę, świnkę i różyczkę z autyzmem. Autorem publikacji był Andrew Wakefield. Po latach okazało się, że podał fałszywe informacje, które miały pomóc rodzicom chorych dzieci w wyłudzeniu odszkodowań od firm farmaceutycznych. Żadne z wiarygodnych badań klinicznych prowadzonych na świecie, nie potwierdziło związku między szczepionką a autyzmem. Autora niemal wyklęto w świecie naukowym, czasopismo przepraszało, wyjaśniało, ale lęk pozostał.

Odporność zbiorowa i osobnicza

Skuteczność szczepień zależy od wielu czynników, m. in. od doboru antygenów szczepionkowych, substancji pomocniczych, od sposobu wytwarzania szczepionek, ale także od wieku osoby, której podaje się preparat, oraz od sprawności jej układu immunologicznego. Istotne jest również to, jaki procent społeczeństwa poddał się szczepieniom przeciwko konkretnej chorobie. Różne choroby zakaźne wymagają różnego poziomu wyszczepienia dla bezpieczeństwa całej populacji. Wiele zależy od drogi, jaką przenosi się zakażenie, i od agresywności wirusa czy bakterii. Jeśli jest to choroba bardzo zaraźliwa, np. odra, to gdy poziom szczepień w populacji będzie niższy niż 90%, pojawia się bardzo wysokie ryzyko epidemii. W przypadku innych chorób wystarcza zaszczepienie 80% populacji. Znaczenie mają także nasze cechy osobnicze – chorujemy tak, jak pozwala na to nasz organizm. Jeśli chorobą zakaźną zarażą się dwie osoby w tym samym wieku i bez dodatkowych obciążeń zdrowotnych, to u jednej z nich choroba przebiegnie łagodnie, a dla drugiej może być zagrożeniem życia. Istotne jest i to, czy w szczepionce podaje się żywe czy martwe wirusy. To ważne w przypadku osób z obniżoną odpornością czy przewlekle chorych, których czasowo lub całkowicie nie należy szczepić żywymi szczepionkami.

Dajmy sobie szansę

Ludzie, którzy unikają szczepień ochronnych, uważają, że skoro dbają o dziecko i o siebie, to nic złego się nie stanie. Ale to tak nie działa. Przekonanie, że życie w dobrych warunkach chroni nas przed chorobami, to mit. Po pierwsze dlatego, że w różnych miejscach i sytuacjach stykamy się z przypadkowymi osobami, o których nic nie wiemy. Po drugie, zmienił się obraz pacjentów zakażonych. Kiedyś np. zakażeni HIV byli głównie narkomani i ludzie z marginesu społecznego – dziś to dość często osoby wykształcone, zamożne, ale podejmujące ryzykowne zachowania seksualne. Podobnie jest z gruźlicą. Rzeczywiście, w Polsce zdarza się ona rzadko, ale istnieje ryzyko zakażenia się nią od osób, które przyjeżdżają z obszarów, gdzie choroba ta staje się problemem epidemiologicznym. Do lekceważonych przez nas chorób zakaźnych należy także grypa. W sezonie epidemicznym 2014/2015 na grypę zachorowało ponad 3,7 mln osób. Odnotowano ponad 12 tys. hospitalizacji i 11 zgonów. To 37% więcej zachorowań i 50% więcej hospitalizacji niż w poprzednim sezonie. Liczby pokazują, że moda na nieszczepienie utrwala się. Ale w tej sprawie bycie trendy to bardzo ryzykowna gra.

Więcej w grudniowym numerze Zdrowiaw sprzedaży od 20 listopada

miesięcznik "Zdrowie"