Samotność po 50. nie musi być gorzka. WYWIAD z Katarzyną Miller, psychoterapeutką

2014-02-26 11:32

W Polsce jest ponad 13 mln osób żyjących w gospodarstwach jednoosobowych. Jedni samotność wybrali świadomie, inni się rozwiedli, a jeszcze inni są samotni po śmierci partnera. Im są starsi, tym bardziej czują się samotni. Ale czy tak musi być? O dojrzałej samotności rozmawiamy z Katarzyną Miller, psychoterapeutką.

Samotność po 50. nie musi być gorzka. WYWIAD z Katarzyną Miller, psychoterapeutką
Autor: thinkstockphotos.com

Być samym czy być samotnym? To ogromna różnica. Ludzie, którzy wybrali życie w pojedynkę, cieszą się wolnością, pielęgnują swe dziwactwa, mają wielu znajomych. Inaczej jest z tymi, którzy są sami nie z własnej woli. Ci częściej mówią o sobie „jestem samotny”. Jak sobie radzić w życiu bez drugiej połowy, czy w samotności można znaleźć radość?

Jaki jest singel po pięćdziesiątce?

● KATARZYNA MILLER: Znam bardzo pogodnych, zadowolonych samotnych ludzi po pięćdziesiątce. Ale są też mniej fajni. I są też, oczywiście, nieszczęśliwi. Przeciętny singel w tym wieku jest, według mnie, nieco zgorzkniały, trochę zawistny, trochę za bardzo wycofany, bo... nie wypada. A przecież chodzi o to, aby być sobą. Cieszyć się tym, co lubię, co potrafię, co wiem, niezależnie, czy to się innym podoba, czy nie. Ale to nie znaczy, aby robić innym na złość. Chodzi o to, by iść za swoją wewnętrzną busolą. Zaciekawić się też, gdzie busola prowadzi innych, bo może to ciekawa droga i warto się przyłączyć. Ogromnie ważne, aby nie zapominać o sobie, jak to robi mnóstwo kobiet, które całe oddają się dzieciom, a potem wnukom i siebie w ogóle nie mają. Im jestem starsza, im bardziej osadzona w życiu, tym bardziej mam prawo być sobą i realizować własne marzenia.

Często mówimy: „Gdyby starość mogła, a młodość wiedziała”...

● K.M.: To byłoby straszne. W każdym wieku mamy do wypełnienia inne zadania i mamy też inne możliwości. Coś tracimy, by coś innego zyskać. Trzeba to wykorzystywać i cieszyć się z tego. A z czego się cieszyć, gdy przybywa lat? Chociażby z tego, że coraz lepiej rozumiemy siebie, innych ludzi, świat, wiemy, czego chcemy, a czego nie, co nam sprawia przyjemności itd. Ale za mało tę wiedzę i doświadczenie wykorzystujemy. Z biegiem lat gorzkniejemy i powtarzamy: „starość się Panu Bogu nie udała”. A starość, raczej wiek dojrzały, ma nie być ani nudna, ani przykra, tylko ma być pełnią coraz mądrzejszego życia. Wiele zależy od naszego nastawienia. Przywróćmy wielką, należną wartość dojrzałości, starości.

Warto wiedzieć

Katarzyna Miller jest psychoterapeutką, psycholożką, filozofką, publicystką i poetką. Od ponad 30 lat prowadzi terapię indywidualną, małżeńską i grupową. Jest również autorką i współautorką wielu bardzo popularnych książek, m.in. „Chcę być kochana tak jak chcę”, „Być kobietą i nie zwariować”, „Bajki rozebrane”, „Nie bój się życia”, „Królowe życia”, „Jak pies z kotem”, Spod jej pióra wyszły też trzy tomiki wierszy – „Stołeczek”, „Ból jest jedwabiem” oraz „Fontanna miłości”. Na stałe związana z miesięcznikiem Zwierciadło. Gości często w radio i TV.

Jakie cechy dominują wśród samotnych mężczyzn, a jakie wśród kobiet?

● K.M.: Mężczyźni często są hipochondrykami. Bardzo się z sobą cackają, są ogromnie przejęci wszystkim, co ich w życiu spotyka. Bardzo lubię mężczyzn, ale oni są coraz bardziej narcystyczni. Poza tym, to takie mądrale, co wszystko lepiej wiedzą. Nie w sensie obyczajowym, ale wiedza, co należy zrobić, aby było dobrze, jak powinien być świat urządzony. Lubią mówić o rzeczach, które nie dzieją się tu i teraz. Nie słuchają, co się mówi. Co więcej, starsi panowie nie lubią być sami. Gdy partnerka odchodzi z takich czy innych powodów, szukają innej, bo sami sobie nie radzą. Samotne kobiety są konkretne, doskonale sobie radzą w życiu. Są zadbane, atrakcyjne, mają wypielęgnowane mieszkania, pełne kwiatów, zdjęć, ładnych rzeczy. W mieszkaniu mężczyzny jest zwykle kanapa, telewizor i bałagan.

Wiele samotnych osób żyje na marginesie rodziny i towarzystwa. Nikt nie liczy się z ich zdaniem, nie uwzględnia ich potrzeb. Co podpowiedzieć uwikłanym w takie zależności?

● K.M.: Narysowała pani straszliwy obraz. Niestety, czasem w taki sam sposób żyją ludzie, którzy mają partnerów, mężów, żony. To zależy od osobowości. Jeżeli ma się jakieś zainteresowania, jest coś, co lubimy robić, chcemy czytać, oglądać, dyskutować, nie ma powodu, aby tego nie robić. Nikt nie będzie wykorzystywał osoby, która nie da na to przyzwolenia. To jest nasze zezwolenie na to, aby inni mieli nas za hetkę-pętelkę, czyli człowieka mało znaczącego. Taka postawa wcale nie jest związana z byciem singlem. Ludzie wyczuwają nasze słabości, brak szacunku dla siebie. Nasza postawa mówi im, że nie jesteśmy pewni siebie, że można nas wykorzystać. Osobę, która przeprasza, że żyje, wszyscy wykorzystają. A ta jeszcze przeprosi, że za mało się postarała. Ale jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Ma pani racje, pani Anno, mówiąc o trudnym losie wielu kobiet, które żyją na marginesie nie tylko rodziny, ale w ogóle społeczeństwa. Najtrudniej jest kobietom, które pracowały całe życie w domu, nie mają własnych dochodów, prócz emerytury głodowej, i zostały samotne. Szyderstwem wręcz byłoby tu radzić uśmiech i pełnię osobowości. Takim ludziom potrzebna jest po prostu prawdziwa pomoc państwa, której nie dostają. Moje rady są więc dla tych, którzy mają gdzie mieszkać, co jeść, i których wykluczenie społeczne nie dotyczy.

Czy są różnice między samotnymi z wyboru i tymi, którzy są samotni, bo tak potoczył się ich los?

● K.M.: Oczywiście. Ludzie dzielą się na tych, którzy w życiu marudzą, i tych, którzy nie marudzą. Single z wyboru wiedzą, dlaczego są sami. Bardzo często taki wybór jest podyktowany tym, że nie chcą być z osobami, które im z jakichś powodów nie pasują. Cenią i lubią swoje towarzystwo. Poza tym niektórzy wybierają samotność, bo ich na to stać. Nie potrzebują wsparcia finansowego, nie muszą szukać kogoś, kto się dołoży do czynszu. Single z konieczności bardziej narzekają na swój los, często czują, że są nieszczęśliwi, mają przekonanie, że życie ich źle potraktowało, bo stracili partnera lub nie spotkali nikogo, z kim chcieliby być albo kto chciałby być z nimi. „Zły los” – często słyszę od takich osób. A los trzeba traktować jak kogoś, kto nas lubi. Mówić sobie „dziękuję, jestem w świetnej sytuacji”. Dlaczego tak? Bo dopóki żyjemy, wszystko może się zdarzyć. Jeżeli bardzo nam zależy, aby mieć kogoś bliskiego, to nie wolno zanadto się za tym rozglądać, bo można wystraszyć kandydata lub kandydatkę. Jeśli sami o sobie i innych dobrze myślimy, jesteśmy sympatyczni, życzliwi, to i partner się znajdzie.

Kiedyś uważano, że kobiecie nie wypada samotnie iść do restauracji, teatru. Jak zmieniło się społeczne postrzeganie osób samotnych?

● K.M.: Wystarczy wejść do restauracji, aby przekonać się, jak wiele się zmieniło pod tym względem. To już nie jest problem. Kobiety chodzą i same, i w towarzystwie do kawiarni, do restauracji i nikogo to nie dziwi. Coraz częściej też same wyjeżdżają.

Ale bywa i tak, że kobiety po pięćdziesiątce, zwłaszcza te atrakcyjne, niechętnie są zapraszane do towarzystwa, bo są potencjalnym zagrożeniem dla pań w związkach.

● K.M.: Moim zdaniem to też stereotyp. Są środowiska niemiłe, zawistne i nieżyczliwe sobie, niezależnie od tego, czy jesteśmy w parach, czy singlami. To wszystko zależy od poziomu, klasy ludzi. Znam wiele osób samotnych, które mają znajomych w różnym wieku, wolnych, będących w stałych związkach, małżeństw i nikomu nie przeszkadza stan cywilny każdej z osób. Dzieje się tak, bo ci ludzie nie spotykają się na „łowy”, ale dlatego, że lubią z sobą przebywać, rozmawiać, dyskutować, mają wspólne sprawy. Tu rada jest prosta. Jeśli z jakiegoś powodu towarzystwo cię nie akceptuje, poszukaj innego. To od naszych wyborów zależy nasz los. Oczywiście, można też siedzieć w domu i narzekać, że ludzie są niesympatyczni.

Fakt, że jest coraz więcej singli, doskonale wykorzystują biura turystyczne. Czy osoby korzystające z ofert dla samotnych szukają pary, czy raczej osób, które podobnie myślą?

● K.M.: Jeśli szukamy pary, to najlepiej znaleźć osobę, która podobnie myśli. Jeśli gdzieś wyjeżdżamy, to cieszmy się tym, co jest tu i teraz. Czy po miłej wspólnej wycieczce będą kolejne spotkania, to zupełnie inna sprawa. Ktoś, kto jest fajny na piasku, może być nieatrakcyjny na chodniku. O tym trzeba pamiętać. Ważne, a wielu z nas tego nie potrafi, aby cieszyć się chwilą, czerpać z niej. Jeśli dobrze się czujemy w czyimś towarzystwie w danej chwili, będziemy dążyli do tego, aby ta chwila się powtórzyła. Trzeba wchodzić w relacje z ludźmi, kontaktować się z nimi, a być może znajomość nie skończy się na wspólnym piciu kawy.

Każdy potrzebuje czułości, przytulenia, seksu. Wiele kobiet nie ma tego. Czują się nieszczęśliwe. Co można im podpowiedzieć, aby ich życie odmieniło się?

● K.M.: Przede wszystkim uśmiechać się, a nie chodzić z buzią w podkówkę, rzucać na boki wrogie spojrzenia, że ta młodsza, a tamta ładniejsza. To do niczego nie prowadzi. Wyjdź do ludzi! Idź na spacer do parku, pogadaj z kimś, słuchaj, co mówi. Gwarantuję, że znajdą się znajomi, a może też przyjaciele. Aby znaleźć bratnią duszę, warto się trochę wysilić, być otwartym, interesować się innymi. Nie trzeba szukać miłości czy przyjaźni na siłę, nie odnajduje się jej w ten sposób. Trzeba samej siebie zapytać, czy tylko bycie singlem jest powodem mojego nieszczęścia. Jeśli sama dobrze się czujesz z sobą, umiesz być z sobą, to jest to bezcenne, bo masz czas na refleksję i na zajęcia, które lubisz. Nie wolno stawiać granic, że w tym wieku tego lub tamtego już nie można. Zaczęłam układać piosenki i je śpiewać grubo po pięćdziesiątce. A opowiadania erotyczne napisałam po sześćdziesiątce. Jeśli mamy pragnienia, ufajmy, że się spełnią! Po prostu je spełniajmy! Po pięćdziesiątce można się zakochać, wyjść za mąż, zacząć malować, ćwiczyć tai chi, można realizować mnóstwo pasji, ale trzeba żyć, oddychać pełną piersią, nie dbać o to, co (tylko nam się wydaje) ludzie powiedzą, bo to jest nasze życie, nasz los. Według mnie życie zaczyna się właśnie po pięćdziesiątce.

To ci się przyda

Single to nie tylko wdowy i wdowcy

W Polsce żyje ok. 2,5 mln singli po 50. roku życia. Największą grupę (1,2 mln) stanowią wdowcy lub wdowy. Z badania przeprowadzonego przez Pentor wynika, że 34 proc. Polaków uważa, że singlom żyje się gorzej niż osobom w związkach, ponieważ m.in. mają więcej pracy, żyją pod presją rodziny i znajomych, mają utrudniony dostęp do kredytów, są wykluczani z życia towarzyskiego (ale 13 proc. jest odmiennego zdania). Tymczasem aż 69 proc. singli twierdzi, że są bardzo szczęśliwi. Z drugiej strony – blisko 1/4 singli przyznaje, że są nieszczęśliwi. Niezależnie od wieku single skarżą się na brak towarzystwa (47 proc.) i finanse.

miesięcznik "Zdrowie"