Jak wspierać dzieci i młodzież w czasie nauki zdalnej i pandemii?

2021-02-13 18:01 Materiał sponsorowany

Na to pytanie odpowie nasz ekspert: Agata Misera, psychiatra dziecięcy, która na stałe pracuje w Berlinie, gdzie jest członkiem sztabu kryzysowego, zajmującego się pomocą ludziom dotkniętym skutkami lockdownu.

Czy pandemia odciśnie piętno na młodym pokoleniu?
Autor: redakcja
Poradnik Zdrowie: jak wspierać dzieci i młodzież podczas nauki zdalnej i izolacji?

Nie od dzisiaj wiadomo, że to dzieci i młodzież najbardziej odczuwa skutki pandemii. Zostały odizolowane od kolegów, rówieśników, od ukochanej pani w szkole, czasami od dziadków. Siedzą w domach, pozbawione możliwości uczestnictwa w swoich ulubionych zajęciach, w dodatku zostały wtłoczone w tryb zajęć zdalnych.

To wszystko zwiększa ich stres, sprawia, że coraz trudniej znoszą tę sytuację. o tym wszystkim rozmawiamy z psychiatrą dziecięcym Agatą Miserą.

Pani Doktor, jak nasze dzieci reagują na stresujące czasy, w których przyszło im żyć?

Agata Misera, psychiatra dziecięcy: Często mówi się:  „żyjemy w stresujących czasach”. Przyjrzyjmy się jednak na początek samemu zjawisku i wytłumaczmy, czym w zasadzie jest stres. Stres jest nieodłącznym elementem naszego życia i choć spędza sen z oczu i małych, i dużych, to spełnia bardzo ważną rolę w naszym życiu.

Trzeba stwierdzić, że bez stresu, ewolucyjnie nie mielibyśmy szans znaleźć się w tym miejscu, w którym jako ludzkość się znaleźliśmy.

Nie ma w nauce jednej konkretnej definicji tego wyrażenia. Mamy wiele przeróżnych koncepcji na temat tego, czym właściwie stres jest. Dlatego nie zawsze możemy twardo określić: to jest stres, a to nie jest.

Najbardziej popularną koncepcją na temat stresu, na której nauka współcześnie się opiera, jest twierdzenie, że stres to dynamiczna relacja między człowiekiem a danymi okolicznościami, do których ta osoba usiłuje się przystosować. Inaczej mówiąc stres jest reakcją człowieka na jakieś konkretne wydarzenie.

W związku z tym nie możemy tak naprawdę powiedzieć, że jakaś sytuacja jest stresująca. Bo ona jest stresująca tylko dla jednej osoby. Mówimy na przykład, że stresujące są wystąpienia publiczne. Nie. Dla jednej osoby będzie to sytuacja wywołująca stres, dla innej nie. Indywidualizacja przeżywania stresu, jest głównym elementem tej koncepcji. Musimy to uznać za kluczowe przy definiowaniu stresu.

Uznanie sytuacji za stresową, zależy od subiektywnej oceny danej osoby, a nie obiektywne cechy danej sytuacji. I o ile jest to najważniejszy punkt tej teorii, to jest on niestety także najczęściej bagatelizowany, wręcz wyśmiewany w kontaktach międzyludzkich. Także rodzice mają tendencję do bagatelizowania stresu dzieci.

A musimy podkreślić, że stres dwulatka jest tak samo silnym zjawiskiem jak stres 40-latka. Tak jak dwulatek może się stresować, że np. nie może samodzielnie znaleźć zabawki, to ten stres będzie dla niego identycznym stresem, co dla trzydziestolatka egzamin doktorski czy inne tego typu wydarzenie.

Często bagatelizujemy stres dzieci…

O tak, często mamy w zwyczaju mówić: „no i po co płaczesz, przecież nic się nie stało…”, albo: „cóż to za wielki problem, daj spokój”, no i klasyczne: „jak ja bym się miał stresować takimi głupotami!”.

Jeśli tego typu zdania dziecko słyszy regularnie w domu, w szkole, u dziadków, to musimy sobie uświadomić, że jest to brak zrozumienia, brak empatii i może skutkować nieumiejętnością rozumienia własnych emocji w przyszłości, bo dziecko nieustannie otrzymuje sygnał od dorosłych, że to, co ono odczuwa, jest głupie, jest śmieszne, jest złe i tracą zaufanie do tego, co się w nich dzieje i nie potrafią tych emocji właściwie rozpoznać i dopasować do sytuacji.

A zrozumienie i rozpoznawanie własnych emocji jest pierwszym krokiem do tego, by sobie z tymi emocjami w ogóle radzić.

Jak dziecko ma sobie radzić z emocjami?

Uczenie się rozpoznawania emocji i radzenia sobie z nimi, jest procesem. Proces ten trwa wiele lat i jest podstawowym elementem rozwoju psychospołecznego w ogóle. I jeśli mówimy o stresie warto powiedzieć, że cała ta gałąź rozwoju, czyli rozwój psychospołeczny, jest to obszar, który wszystkim specjalistom (pediatrom, psychologom dziecięcym, psychiatrom), spędza sen z powiek.

Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że każde dziecko, które trafia do gabinetu psychiatry dziecięcego, w sferze rozwoju psychospołecznego jest zaburzone, bez względu na to z jakim problemem do nas przychodzi. Bo trzeba stwierdzić, że emocje dominują nasz świat, a już świat wewnętrzny na pewno, więc jeśli nie ma się do nich dostępu, to jest to zawsze powodem bardzo wielu problemów.

Żeby dziecko mogło się prawidłowo rozwijać psychospołecznie, potrzebuje wokół siebie ludzi, potrzebuje dorosłych, potrzebuje innych dzieci. Tu zbliżamy się do tematu pandemii i jej tragicznych skutków. Dzieci potrzebują interakcji. Dzieci muszą aktywnie reagować  z ludźmi, którzy je otaczają.

Jeśli mamy taką sytuację, że rodzice mają swoją pracę wykonywaną zdalnie, siedzą przykuci do komputera, często zamknięci w innym pomieszczeniu, to czas, który dziecko w ciągu dnia poświęca na interakcję, jest minimalny, nieporównywalny do tego, co się dzieje w normalnych warunkach, gdy dziecko w szkole czy przedszkolu ma możliwość nieustannej interakcji z dorosłymi i rówieśnikami.

Interakcją nie jest oglądanie telewizji. I interakcji nie stanowią edukacyjne programy komputerowe, np. do nauki liczenia, poznawania liter itd. Dziecko potrzebuje żywej osoby. Bajka w telewizji tak, ale oglądana razem.

Czyli to my, dorośli, uczymy dzieci, jak radzić sobie z emocjami?

Nasz mózg pracuje na zasadzie uczenia się przez powtarzanie. Tak jak uczymy się alfabetu przez zapamiętywanie, tak samo uczymy się reagowania na bodźce w różnych sytuacjach. Im więcej przykładów, na których możemy się uczyć, tym lepiej dane sytuacje zostaną utrwalone. Tak jak uczymy się rozpoznawać literki, w dokładnie taki sam sposób uczymy się na przykład rozwiązywania konfliktów, uczymy się przepraszać, wybaczać, uczymy się ponosić porażki.

Podczas pandemii, grono osób, od których dziecko może się uczyć, zostało poważnie ograniczone, właściwie do rodziców, którzy zresztą też mają w tych trudnych czasach na głowie strasznie dużo. Jeśli to ograniczenie interakcji trwa przez dłuższy czas, a z pandemią walczymy już od roku, to oczywiste jest, że ta sytuacja nie może zostać bez echa.

Wszyscy zostaliśmy zmuszeni do przeorganizowania sobie życia, trzeba było ustalić nowe priorytety i trzeba to było zrobić z dnia na dzień. Dla dzieci jest to szczególnie trudne, bo one nie są w stanie do końca zrozumieć skomplikowanych ciągów przyczynowo-skutkowych.

Natomiast w przypadku młodzieży, która z natury swojej ma zwyczaj buntować się przeciw otaczającej ją rzeczywistości, w sytuacji zamknięcia i płynących zewsząd zakazów, pandemia wzmaga ten bunt, niezgodę i podnosi je do ogromnych rozmiarów. Krótko mówiąc, wszyscy, od starych do małych mają problem z adekwatnym reagowaniem na bodźce, bo bodźców jest ogromna ilość. Jesteśmy na takim „stresowym standbayu”.

Opowiedzmy o wpływie stresu na zdrowie. Jest dla nas szkodliwy?

Stres działa na masę różnych obszarów i wywołuje masę somatycznych objawów. Mamy więc skutki emocjonalne stresu, skutki dotyczące rozwoju, zwłaszcza rozwoju psychospołecznego i oczywiście cały wachlarz dolegliwości somatycznych: stresowych bólach brzucha, stresowych bólach głowy...

Jeśli mówimy o skutkach dotyczących ciała, to mogą to być zarówno skutki krótkookresowe, jak i długookresowe. Na przykład, stresowy ból brzucha nie sprowadza się wyłącznie do tego, że dziecko boli brzuch. Samo w sobie jest to niemiłą sprawa, dla dziecka jest problemem. Ale wyobraźmy sobie, że dziecko odczuwa ból brzucha przez rok codziennie. To powoduje, że takie dziecko przestaje chodzić do szkoły, przestaje się spotykać z kolegami, koleżankami, to oczywiście zakłóca rozwój.

Zarówno dzieci, jak i dorośli uczą się przez zapamiętywanie. Spotykając się z jakąś nową sytuacją, analizujemy, najczęściej podświadomie, czy ta sytuacja jest dla nas stresująca. I jeśli zakwalifikujemy ją jako tako, to uczymy się zawsze reagować na dane wydarzenie w taki sam sposób. Mózg nas zaczyna ostrzegać: Uwaga, stres. I to prowadzi do uruchamiania pewnych reakcji.

I mogą to być reakcje fizjologiczne, związane ściśle z ciałem, przyśpieszony oddech, kołatanie serca, zimne dłonie, suchość w ustach, co przygotowuje nas do walki czy do ucieczki, oraz całą gamę emocjonalnych doznań, jak czarne myśli, strach. W wyniku tych wszystkich reakcji dochodzi do wydzielania hormonu stresu – kortyzolu i ten kortyzol wpływa z kolei na funkcjonowanie najróżniejszych organów.

Co ciekawe, wpływa on również bardzo mocno na funkcjonowanie jelit. Koniecznie powinniśmy szerzej o jelitach. W świadomości ludzi jelita są po to, by wchłaniać i przetwarzać substancje odżywcze człowieka, w rzeczywistości jednak funkcja jelit jest o wiele bardziej istotna.

Jelita mają związek ze stresem?

Tak. W jelitach mamy bardzo dużo różnego rodzaju mikroorganizmów, które w sumie nazywamy mikrobiotą jelitową. Na przestrzeni ostatnich lat naukowcy odkryli, że te właśnie mikroorganizmy są niezwykle ważne w komunikacji między jelitem a mózgiem. Ta mikrobiota jelitowa pełni tak dużo różnych funkcji, że część naukowców nazywa ją wręcz osobnym organem, osobnym narządem w ciele człowieka.

Można sobie wyobrazić, że dorosły człowiek ma około 2 kilogramów tych różnych mikroorganizmów w swoich jelitach. Skoro mamy taką masę tej mikrobioty w sobie, to wiadomo, że ona pełni ważną rolę i co ciekawe, ta mikrobiota pełni niezwykle ważną rolę w „obróbce” stresu. I jeśli mamy dwa rodzaje skutków stresu, emocjonalne i fizjologiczne, to stan mikrobioty może mieć wpływ na oba rodzaje tych skutków.

Co ciekawe mogą to być skutki pozytywne – jeśli nosimy w sobie 2 kilo „zrelaksowanych”, zdrowych  bakterii, stres będzie nas mobilizował, napędzał, rozwijał. Natomiast jeśli nasza mikrobiota kuleje, stres będzie nam wyrządzał krzywdę.

Czy to znaczy, że jeśli zadbam o swoje jelita, to mogę lepiej znosić stres i lepiej z nim walczyć?

Zdecydowanie tak. Może dla niektórych brzmieć to jak science-fiction. Ważne jest dopowiedzenie tego, że tylko i wyłącznie zadbanie o swoje jelita, nie pomoże nam rozwiązać wszystkich naszych problemów. Ale ta dobra mikrobiota może nam pozwolić z dystansem podchodzić do tego co nas spotyka.

Dlatego, że jak mówiłam, ta analiza danego bodźca, jego rozpoznanie, odbywa się podświadomie, czyli te bakterie odgrywają dużą rolę w tym, jak zareagujemy na daną historię.

O te bakterie trzeba zadbać i to na różnych frontach. Pierwszym takim obszarem jest styl życia, czyli w tym wypadku dieta zróżnicowana, zrównoważona i zdrowa żywność.

Druga rzecz to aktywność fizyczna, wbrew pozorom nasze bakterie potrzebują ruchu. W sytuacji pandemii nie zawsze jest to łatwe do realizacji, ale da się to osiągnąć. Dziecko potrzebuje rozwoju fizycznego nie tylko, żeby się lepiej czuć, być zrelaksowanym, skoncentrwanym na zadaniach. Aktywność fizyczna zapewnia dziecku rozwój.  Wychodźmy z dziećmi na dwór. Nie ma złej pogody, może być jedynie złe ubranie.

Kolejnym takim czynnikiem, na którym powinniśmy się skupić jest sen. Dzieci podczas snu się regenerują. Regenerują się wszystkie nasze narządy, w tym jelita. Wyganiajmy dzieci z łóżka podczas snu. Niech dzieci nie siedzą tam z książką czy laptopem, niech nie traktują go jak swojej ciepłej oazy. To ma być miejsce tylko na noc i tylko do spania. Wtedy ten sen jest spokojniejszy, ma dużo lepszą jakość. W końcu możemy wspomagać naszą mikrobiotę jelitową z zewnątrz.

Chodzi o suplementy?

Jest to nazwa bardzo ogólna. Jak pójdziemy do apteki, to tam 90 procent specyfików, to suplementy. Jeśli chodzi w wspomaganie naszej mikrobioty jelitowej, to warto przyjrzeć się probiotykom. Dlatego, że probiotyki to są żywe bakterie zamknięte w kapsułce. Są to te dobre, pomocne nam bakterie.

Te bakterie nam się w jelitach namnażają coraz bardziej i zajmują w końcu tyle miejsca, że te złe, zestresowane bakterie nie mają możliwości rozwoju. Te dobre bakterie są zamknięte w tak zwanych psychobiotykach. Psychobiotyki, są to takie probiotyki, które wpływają nie tylko na dobro naszych jelit, ale też na dobro naszej głowy.

Nie jest obojętne, jakie probiotyki przyjmujemy. Jeśli chcemy się skupić na lepszym reagowaniu na stres, potrzebujemy psychobiotyków. Mamy różne szczepy, ale głównie dwa, które mają bardzo dobre wyniki badań. Te badania wykazują jednoznacznie, że one zmniejszają intensywność lęku, wspierają stabilność nastroju, czyli wpływają na nasze zachowanie i na szeroko pojęte zdrowie psychiczne.

Watro zapamiętać te dwa szczepy Lactobacillus helveticus Rosell oraz Bifidobacterium longum Rose. Możemy uznać je za sprawdzone psychobiotyki, które mogą nam skutecznie pomóc w uporaniu się ze skutkami długotrwałego stresu. Ważne, że mogą one znaleźć szerokie zastosowanie w leczeniu dzieci, w odróżnieniu od wielu leków.

Psychobiotyki nie powodują uzależnienia, nie powodują senności i co niezwykle ważne, nie prowadzą do zaburzeń metabolicznych.

Całą rozmowę z naszym ekspertem zobaczysz tutaj:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki