Anhedonia czyli zgubiona radość. Przyczyny, objawy, leczenie anhedonii

2016-12-22 15:50

Rośnie liczba osób, które tracą tę umiejętność przeżywania małych radości. Taki stan (anhedonia) jest kluczowym objawem współczesnej depresji. Chorują na nią ludzie zapracowani, żyjący w stresie. Jakie są objawy anhedonii i jak przebiega jej leczenie?

Anhedonia czyli zgubiona radość. Przyczyny, objawy, leczenie anhedonii
Autor: Thinkstockphotos.com Anhedonia jest kluczowym objawem współczesnej depresji

Spis treści

  1. Przyczyny anhedonii: tempo życia i cywilizacja
  2. Anhedonia a dobowy rytm aktywności
  3. Przyczyny anhedonii: przepracowanie
  4. Leczenie anhedonii
  5. Ryzyko nawrotu anhedonii

Termin anhedonia (z greki: an - "bez", hedone - "przyjemność") wprowadził francuski psycholog i filozof Théodore-Armand Ribot w 1896 roku dla określenia objawu towarzyszącego wielu zaburzeniom psychicznym, nie tylko depresji. Najkrócej mówiąc, anhedonia to brak odczuwania radości z elementarnych przejawów życia.

Anhedonia dotyka osoby aktywne zawodowo, które spędzają w pracy po kilkanaście godzin, nie mają czasu na odpoczynek i sen. Ciągle do czegoś dążą, zdobywają kolejne szczyty, ale ich życiu brak koloru, smaku, przyjemności. Czują, że jakość ich życia się pogorszyła, ale kładą to na karb zmęczenia. Nie mówią o tym lekarzowi, bo kto smutek uznałby za chorobę...

Przyczyny anhedonii: tempo życia i cywilizacja

Choć depresja jako choroba znana była już Hipokratesowi, to jej obraz ciągle się zmienia, tak jak zmienia się obraz świata. Jeszcze 20, 30 lat temu chory na depresję kojarzył się z osobą w wieku 50+, która kończy karierę zawodową, przeżywa syndrom opuszczonego gniazda, zaczyna chorować somatycznie. Dziś depresja jest najczęściej diagnozowana u osób w wieku 20–40 lat i dotyka co dziesiątego mężczyznę i co piątą kobietę. Wiele kobiet pierwszy epizod choroby przechodzi 3–4 miesiące po urodzeniu dziecka gdy są przeciążone obowiązkami, mężczyźni – po przegranej walce o ważne stanowisko.

Depresja stała się chorobą cywilizacyjną. Plasuje się na 3. miejscu po chorobach krążenia i nowotworowych, ale szacuje się, że w 2030 roku może zająć niechlubne 1. miejsce (wśród kobiet i mieszkańców miast już jest liderem). To cena, jaką płacimy za styl życia, wyznaczony przez pośpiech. Dziś ludzie 50-, 60-letni ciągle są sprawni i nie zamierzają zwolnić tempa. Zajmują kierownicze stanowiska, wygrywają z młodymi kompetencjami, ale w końcu dochodzi do wypalenia. Tracą poczucie sensu życia i nic ich nie cieszy.

Depresja dotyka też młodych pracoholików. Wszystko zależy od zasobów wewnętrznych. Często doświadczony sześćdziesieciolatek potrafi lepiej zarządzać swoją karierą, chroniąc się przed wypaleniem, podczas gdy trzydziestolatek rzuca się w wyścig szczurów i nie wytrzymuje. Niektórych przerasta praca w korporacji, innych – zatrudnienie na własny rachunek.

Wypalenie zawodowe w pierwszym rzędzie dotyka ludzi, których praca wiąże się z indywidualną odpowiedzialnością, ale i wolnością, a więc głównie tzw. wolnych zawodów, gdzie nikt nie ogranicza pędu (lekarze, prawnicy, dziennikarze, artyści, kadry menedżerskie). Ale na depresję chorują też kierowcy podróżujący w długich trasach czy pozostawione na dyżurach pielęgniarki.

Anhedonia a dobowy rytm aktywności

Depresje typowe wiążą się z melancholią, spadkiem aktywności, apetytu, masy ciała, potrzeb seksualnych. Dziś w równym stopniu występują depresje nietypowe, związane z nadmierną eksploatacją swoich zasobów. Cechuje je utrzymana lub nawet zwiększona aktywność, ale bez satysfakcji z dokonań. Towarzyszy temu rozregulowanie zegara biologicznego, zaburzenie proporcji pracy i wypoczynku. Duża aktywność jest ważna dla utrzymania dobrostanu emocjonalnego. Jednak pewnych granic przekroczyć nie można. Osoby, które sypiają poniżej 5 godzin na dobę, mają siedmiokrotnie większą skłonność do depresji niż te, które śpią 7–8 godzin. Wystarczy kilka zarwanych nocy, by ryzyko depresji wzrosło 1,5 raza.

Ważny jest też czas pracy. Wiele osób pracuje zbyt długo. Okazuje się, że ci, którzy nie mają czasu wolnego i większą cześć życia spędzają w pracy, chorują na depresję ponad dwa razy częściej niż ludzie wychodzący z firmy po 8 godzinach. Im dłużej pracujemy ponad siły, tym trudniej nam zachować pogodę ducha.

Mężczyźni są mniej podatni na depresję spowodowaną nadmiarem pracy niż kobiety. Mogą pracować 55 godzin w tygodniu i nie wykazywać żadnych objawów wskazujących na zagrożenie chorobą. U kobiet ryzyko rośnie po przekroczeniu 40 godzin. W ich przypadku depresji sprzyja dodatkowo burza hormonalna związana z menopauzą.

Ważne

Czym innym jest dwudniowa chandra, do której każdy z nas ma prawo, czym innym przygnębienie utrzymujące się dłużej, z którym budzimy się i kładziemy spać. Jeśli taki stan trwa ponad 2 tygodnie, trzeba zastanowić się, co takiego się stało, że to, co było dla mnie wartością, nagle przestało mieć znaczenie, i starać się to zmienić. Według WHO depresja występuje w każdym rejonie świata. Cierpi na nią 5 proc. całej ludności. Kobiety dotyka dwa razy częściej niż mężczyzn.

Przyczyny anhedonii: przepracowanie

Do pewnego momentu, przed depresją chroni wysoka motywacja, jednak wzrost zarobków związanych z większą liczbą przepracowanych godzin i wyższa pozycja nie rekompensują w pełni ryzyka pogorszenia nastroju. W końcu nawet najbardziej twardy zawodnik "załamuje się". Nikt nie potrafi zmierzyć tego, ile może wytrzymać. Tylko on sam. Zidentyfikowanie typowego karoshi (z japońskiego: "zapracowany na śmierć") jest trudne, tak jak trudne jest obliczenie, ile tak naprawdę pracujemy.

Czy myślenie o pracy po pracy to także praca? Często tak! Niepokojące jest to, że Polacy pracują najwięcej ze wszystkich mieszkańców Europie. W Stanach Zjednoczonych, gdzie nie ma nadal formalnie gwarantowanych płatnych wakacji i ponad połowa obywateli bierze mniej niż tydzień urlopu w roku, statystyka rozpoznanych zaburzeń depresyjnych jest najwyższa na świecie.

Anhedonia: kiedy pora odwiedzić lekarza

Ludzie mają poczucie, że to, co robią, nie daje im satysfakcji, ale zamiast zastanowić się, dlaczego tak się dzieje, stawiają sobie kolejne cele, "z przymusu" chodzą do pracy, gdyż boją się, że ją stracą. W domu padają z wyczerpania, bo nie mają tej odnawialnej energii. Niektórzy sięgają po alkohol, inni biorą leki uspokajające, osoby w średnim wieku często stymulują się narkotykami, aby jak najdłużej na tych oparach benzyny jechać. Ale po co? Zamknięcie się w sobie nie prowadzi do niczego dobrego. Mamy doskonałe możliwości regeneracyjne, więc dajmy im szansę. Gdy zauważysz, że dzieje się z tobą coś niedobrego, idź do lekarza, nie czekaj, aż rozwinie się choroba. Rozpoznanie depresji może potwierdzić lub wykluczyć tylko lekarz, chociaż niekoniecznie musi to być psychiatra. Poradzi sobie z tym większość lekarzy pierwszego kontaktu, gdyż obniżony nastrój towarzyszy wielu chorobom somatycznym.Jeśli sprawa okaże się bardziej skomplikowana, odeślą cię do psychiatry.

Ważne

Od stresu do depresji

Pierwszym krokiem do depresji jest zawsze przewlekły stres, który nie mobilizuje do działania, tylko powoduje, że się zużywamy. Osoba zestresowana jest spięta, przewrażliwiona, trudno znosi krytykę, nie potrafi odpoczywać, cieszyć się z weekendu, bo myśli, że trzeba będzie iść do pracy. Wakacje tylko pogarszają jej złe samopoczucie. Ma problemy ze snem, więc wstaje zmęczona, trudno się jej skoncentrować, zajada stres i tyje. Utrzymujący się stres prowadzi do lęku (nerwica). Osoba taka męczy się rok, dwa albo dłużej i wreszcie pojawia się depresja. Tak jak przegrzany silnik się psuje, przegrzane emocje powodują chorobę. Często zespoły lękowe i depresyjne nakładają się na siebie.

Leczenie anhedonii

Jest szereg metod leczenia depresji (biologiczne, psychoterapeutyczne, psychospołeczne), ale są one trudno dostępne. W Polsce na psychoterapię czeka się miesiącami, nawet rok. Dlatego w praktyce niemal wszystkie przypadki depresji leczy się farmakologicznie. Dawniej stosowano preparaty trójpierścieniowe, dające rozmaite objawy uboczne, od końca lat 80. mamy na rynku leki, które nie uzależniają i nie działają toksycznie. Po większości preparatów nie obserwuje się przyrostu masy ciała. Ewentualne objawy uboczne mogą pojawić się na początku leczenia i po gwałtownym odstawieniu leku. Niektórzy myślą: czuję się lepiej, mogę pracować 14 godzin, iść na imprezę i jeszcze zrobić parę rzeczy, więc po co mi leki.

Nie wolno za wcześnie kończyć terapii, bo to grozi nawrotem choroby. Poprawa samopoczucia to jedno, a ustabilizowanie tego stanu to drugie. Każdy epizod depresji można wyleczyć, ale to wymaga czasu. Klasycznie leczenie trwa pół roku, ale żeby zapobiec nawrotom, leki trzeba brać jeszcze 1-1,5 roku.

W przypadku depresji nawrotowych leki przyjmuje się wiele lat albo zawsze. Decyduje o tym lekarz.Uzupełnieniem farmakoterapii jest psychoterapia (wspiera, pomaga zrozumieć źródła choroby, uczy asertywności). Decyzja o podjęciu takiego leczenia to sprawa indywidualna. Trzeba zastanowić się, czy temu podołam, bo psychoterapia wymaga pracy trwającej często wiele lat.

Ryzyko nawrotu anhedonii

To, czy choroba wróci, w dużym stopniu zależy od nas samych. Leki mogą nam pomóc, ale nie zmienią stylu naszego życia, sposobu pojmowania świata. Terapia to dobry moment na przewartościowanie dotychczasowych działań, inne ustawienie priorytetów. Nie znaczy to, że mamy zrezygnować ze swoich ambicji. Trzeba nauczyć się tak zarządzać czasem, żeby przestać się śpieszyć. Odbudować kontakty towarzyskie, wyjść do kina, na spacer, rozwijać swoje hobby, wyjechać na urlop. Codziennie wygospodarować chociaż pół godziny tylko dla siebie. Zrezygnujmy z rzeczy, bez których możemy się obyć, i nie bierzmy na siebie za dużo obowiązków. Nagminnym błędem jest przenoszenie pracy do domu. Bo nie sztuka zaharowywać się od rana do nocy, sztuką jest zachowanie równowagi między pracą, życiem rodzinnym i odpoczynkiem. Trzeba uwierzyć, że to my jesteśmy panami swojego czasu, a nie odwrotnie.

miesięcznik "Zdrowie"