Jedzenie w szkole, czyli co je polski uczeń. Raport

2013-12-05 11:19

Kto odpowiada za to, co je polski uczeń? Większy wpływ mają rodzice czy szkoła? Przeczytaj raport i sprawdź, co kształtuje nawyki żywieniowe dzieci i młodzieży.

Jedzenie w szkole, czyli co je polski uczeń. Raport
Autor: thinkstockphotos.com

Co jedzą uczniowie w Polsce? Na śniadanie masło orzechowe, potem batonik, a na obiad naleśnik z owocami. Do tego litry słodkich napojów. – Kiedy pytamy rodziców, czy ich dzieci jedzą słodycze i jak często to robią, okazuje się, że dorośli  nie traktują napojów jako słodyczy – mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska, wiceprezes Fundacji Banku Ochrony Środowiska, organizatora akcji „Sklepiki szkolne – zdrowa reaktywacja” i „Szkolne smaki”.

W parze z nielimitowanymi słodkościami idą niezdrowe tłuszcze. Efekt? W ciągu ostatnich 20 lat liczba dzieci dotkniętych otyłością lub nadwagą wzrosła trzykrotnie. Obecnie w Europie 25 proc. dzieci ma nadwagę. W Polsce ten współczynnik oscyluje w granicach 18 proc. i stale rośnie.

Co o zdrowym odżywianiu wie gimnazjalista?

Kilka lat wcześniej marka Winiary, organizator programu edukacyjnego „Żyj smacznie i zdrowo”, zleciła TNS OBOP wykonanie badania „Gimnazjaliści o żywieniu”, by dowiedzieć się, co jest przyczyną nieprawidłowego modelu żywienia wśród nastolatków. Badanie wykazało, że gimnazjaliści rozumieją, iż żywienie wpływa na wygląd i zdrowie. Głównym źródłem ich wiedzy w tym zakresie jest szkoła, ale młodzież narzekała, że często lekcje na ten temat prowadzone są w sposób mało ciekawy. – I właśnie w oparciu o potrzeby tej grupy wiekowej stworzono mechanizm programu edukacyjnego, który bazuje na współpracy ze szkołami i nauczycielami. Programu, który w interesujący dla uczniów sposób przekaże im najważniejsze zasady zdrowego odżywiania – mówi Joanna Brewińska z programu edukacyjnego „Żyj smacznie i zdrowo”.

25% dzieci nie je śniadań!

O tym, że śniadanie jeść należy, wiedzą wszyscy. Uczniowie potrafią jednym tchem wyrecytować, że jest ono najważniejszym posiłkiem dnia, że daje energię do nauki, że jego brak może być przyczyną senności czy problemów z koncentracją. Tyle teorii. W praktyce już nie jest tak pięknie. – Niemal 25 proc. dzieci w wieku 13-16 lat nie jada śniadań! – mówi Joanna Brewińska. Dużą winę za taki stan rzeczy ponosimy niestety my sami. – Coraz częściej zapracowani rodzice rezygnują ze wspólnego śniadania z dziećmi w domu. Zamiast tego wręczają dziecku pieniądze, by sobie coś kupiło, nie zastanawiając się, co to będzie – mówi Izabela Ozaist, koordynator programu „Śniadaniowa Klasa”.

"Sklepiki szkolne - zdrowa reaktywacja" - akcja Fundacji BOŚ

Zastraszające jest także to, że średnio 14 proc. młodych Polaków nie je także drugiego śniadania. Dlatego m.in. Fundacja Banku Ochrony Środowiska ruszyła z akcją „Sklepiki szkolne – zdrowa reaktywacja”. Polega ona na tym, że szkoły dostają granty na przebudowę sklepiku, na jego doposażenie, pod warunkiem że złożą program zmiany asortymentu – zadeklarują wycofanie niezdrowych przekąsek i zastąpienie ich zdrową żywością. – Ważne jest to, że kampanię promocyjną w szkole robią dzieci – mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska. To one przygotowują swoich kolegów, że w tym sklepiku będzie inny towar. Ta inicjatywa wyzwala też chęć działania w rodzicach. W pierwszej edycji programu bywały przypadki, że zachęceni zmianami rodzice odmalowali sklepik szkolny czy go doposażyli.

Z badań wynika, że dzieci odżywiają się podobnie jak ich rodzice

Obserwacje ekspertów pokazują, że polski uczeń je szybko, sam, byle jak. Czemu tak jest? Wielu młodych ludzi nie wynosi z domu nawyku wspólnego celebrowania posiłków. Badania projektu „Żyj smacznie i zdrowo” wykazały, że aż 15 proc. gimnazjalistów rzadko jada posiłki z rodziną, a aż 21 proc. robi to tylko w weekendy i święta.

To wyniki tym bardziej niepokojące, że w żywieniu dzieci przykład idzie z góry. Tak jak jemy my, tak będą się odżywiać nasze dzieci. Badania pokazują, że uczniowie polskich szkół często w domu słyszą: „Zjedz surówkę, bo warzywa są zdrowe”. Ale zaraz potem patrzą na talerz rodziców, na którym zamiast surówki widzą dużo tłustego mięsa i górę frytek. I zadają sobie pytanie: „Dlaczego ja mam jeść surówkę, skoro moi rodzice tego nie robią?” To m.in. dlatego polscy uczniowie nie lubią warzyw. Często to skutek błędu z wczesnego dzieciństwa.

Każdy z nas widział kiedyś dziecko plujące marchewką czy buraczkami. W takich sytuacjach rodzice zwykle stwierdzają, że dziecko danego warzywa nie lubi, i odpuszczają. Błąd! Czasem trzeba dane warzywo spróbować podać jeszcze raz, a może i dwa. I dać dobry przykład, samemu je jedząc. Jeżeli dziecko widzi, że wszyscy jedzą jarzyny, prędzej czy później da się do nich przekonać. Jest to konieczne, bo dietetycy alarmują, że uczniowie jedzą za dużo węglowodanów, szczególnie cukrów prostych. – Do tego jadają nieregularnie i zbyt rzadko, więc spożywane porcje są za duże, bo muszą pokonać wilczy głód – mówi Izabela Ozaist.

Czy w szkolnej stołówce zawsze jest zdrowo?

Dużą rolę w tej kwestii mają do wykonania nauczyciele i dyrektorzy szkół. – Jeśli szkoła wzorcowo uczy matematyki, fizyki czy chemii, to musi być też wzorcowa w zakresie żywienia. Nie tylko w domu, ale i w szkole dziecko musi zobaczyć, co to znaczy zdrowo się odżywiać – mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska.

Jak się okazuje, przed nimi nie lada wyzwanie. Pokazuje to choćby kwestia szkolnych stołówek. Fundacja Banku Ochrony Środowiska i Fundacja „Szkoła na widelcu” – organizatorzy 10 konferencji i warsztatów w całej Polsce pod hasłem „Szkolne Smaki – szkoły dobrego żywienia” – zapytały stu dyrektorów szkół, kto układa jadłospis w ich stołówkach.

– Wyniki były zatrważające. W ponad 90 proc. badanych szkół menu układa kucharka, w kilku przypadkach dyrektor szkoły i zaledwie w 2 przypadkach na 100 dietetyk! Czyli nietrudno sobie wyobrazić, jak to wygląda: pani kucharka wpisuje do jadłospisu to, co gotuje w domu i co smakuje jej mężowi. I nie zwraca uwagi na to, czy to zdrowo, czy nie – mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska.

Organizatorzy akcji „Szkolne smaki” rozmawiali z dyrektorami, nauczycielami, ale także z kucharkami o tym, czym karmią dzieci. – To, co usłyszeliśmy, nie było pocieszające. Rozpoczęliśmy od norm żywieniowych i kwot przeznaczonych na wyprodukowanie jedzenia. Wahają się one od 3 zł 80 gr do 4 zł 70 gr. Znalazły się też placówki z większym budżetem, ale mieliśmy szkołę, której stawka dzienna wynosiła zaledwie 1 zł 50 gr! – mówi Patryk Dziamski, kucharz i doradca kulinarny, biorący udział w akcjach promujących zdrowe odżywianie.

Akcje takie jak „Szkolne smaki” to nie tylko teoria, ale i wspólne gotowanie. – Jako szefowie kuchni pokazaliśmy dorosłym, jak można niewysokim kosztem i różnorodnością produktów wzbogacać diety dzieci. Dzięki temu szkoły dostaną konkretne instrukcje, jak dobrze odżywiać młodych ludzi – dodaje Patryk Dziamski.

Programy promujące zdrowe żywienie w szkole

W pierwszej edycji projektu „Żyj smacznie i zdrowo” udział wzięło 8 proc. gimnazjów, w drugiej – 23 proc., a w kolejnej – już co trzecia szkoła w Polsce! Znamienne jest, że w drugiej edycji programu aż 41 proc. gimnazjalistów powiedziało, że rodzice nie rozmawiali z nimi o zdrowym żywieniu. W trzeciej edycji rodzice chętnie wzięli udział w lekcji przygotowanej specjalnie dla nich i w najnowszych ankietach większość gimnazjalistów odpowiedziała, że ich rodzina przestrzega zasad zdrowego odżywiania. – Jest więc nadzieja na zmianę – mówi Joanna Brewińska.

miesięcznik "Zdrowie"