Ilu Polaków chorowało już na COVID-19? Badanie WUM: dużo więcej, niż pokazują statystyki
Jak wynika z badania ARC Rynek i Opinia oraz Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, na COVID-19 mogło zachorować dużo więcej osób w wieku 18-65 lat, niż podają to oficjalne statystyki. Przyczyną tych rozbieżności jest to, że wiele osób nie decyduje się na test, co jest spowodowane przede wszystkim małą intensywnością objawów infekcji.
Wedle danych, jakimi dysponuje Ministerstwo Zdrowia, COVID-19 przeszło 3,4 proc. Polaków w wieku 18-65 lat. Jednak te dane nie pokrywają się z informacjami, jakie zebrano w trakcie badania Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i ARC Rynek i Opinia, jakie przeprowadzono w dniach 9-16 grudnia 2020 roku.
Wynika z niego, że odsetek osób, które chorowały już na koronawirusa w Polsce może być wyższy nawet o 7,6 proc. Oznacza to, że chorobę tę przeszło już łącznie nawet 11 proc. Polaków w wieku 18-65 lat.
Skąd ta różnica? Eksperci są pewni, że wynika ona z tego, że wiele osób, mających łagodne objawy COVID-19 nie decyduje się na wykonanie testu, a niektórzy nawet na konsultację lekarską. Co czwarty ankietowany przyznał, że testu nie zlecił mu lekarz. Część osób uznała, że nie ma sensu robić testu, skoro inni domownicy mieli pozytywny wynik. Niektórzy zaś obawiali się kwarantanny, izolacji i wizyt policji.
Jakie osoby uznano w badaniu za te, które chorowały już na COVID-19, mimo, że nie miały zrobionych testów, które potwierdziłyby zakażenie?
- Wszystkie osoby, które deklarowały utratę węchu i smaku
- Osoby, które deklarowały inne objawy charakterystyczne dla COVID-19, jednak dodatkowo miały kontakt z osobą chorą – objawy charakterystyczne zostały wskazane zgodnie z modelami wykorzystywanymi w innych krajach, takich jak np. USA czy Włochy*
Badanie nie obejmuje zaś zachorowań bezobjawowych, gdyż pacjenci nie są w stanie takiego zachorowania ocenić.
Jak komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: - Kiedy jesienią epidemia zaczęła przybierać na sile, pojawiały się podejrzenia, że oficjalne statystyki nie podają całej prawdy dotyczącej liczby osób, które chorują na COVID-19. Patrząc nawet na moją praktykę – wielokrotnie widywałem dzieci, które rozwijały potwierdzone przeciwciałami objawy choroby po-COVID-owej PIMS, a jednocześnie w ich rodzinach nie wykonano ani jednego testu.
Obecnie epidemia jest w pełnym rozkwicie, zaś w Polsce, prawdopodobnie, przebyło ją około 11% populacji. Są to dane szacunkowe, ale pokrywające się z informacjami, jakie otrzymujemy na podstawie analizy serologicznej w różnych populacjach, np. odsetek osób, które przeszły zakażenie w Nowym Jorku wynosi 23%, Londynie 18%, Sztokholmie 12%, dla Hiszpanii – 5%, ale już dla Madrytu 11%, (dane z września b.r.). 11% to i dużo, i mało.
Mało dlatego, że nadal jesteśmy bardzo daleko od osiągnięcia poziomu odporności stadnej, wynoszącej dla SARS-Cov2 około 65-70% – dla całej populacji.
Dużo dlatego, że pokazuje to, iż nie nasze służby epidemiologiczne nie wychwytują ponad 2/3 zakaźnych chorych, rozprzestrzeniających zakażenie w swoim otoczeniu.
Pamiętajmy, że poniższe badanie oparte jest na autodiagnozie respondentów, dlatego na pewno może być obarczone pewnym ryzykiem błędu. Przyjęta metoda badawcza, oparta o własną ocenę samych pacjentów jest metodologicznie prawidłowa i ogólnie zaakceptowana. Ta metoda sprawdziła nam się w poprzednim badaniu, związanym z wpływem smogu na zdrowie dzieci. Chciałbym jednak podkreślić, że nie jest to badanie serologiczne I trzeba też uwzględnić fakt, że badaliśmy osoby w wieku 18-65 lat – komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Z punktu widzenia epidemiologii niedoszacowanie liczby zakażonych jest zjawiskiem całkowicie naturalnym. Grzechem pierworodnym biernego systemu zgłoszeń, który obowiązuje w Polsce jest właśnie znaczne niedoszacowanie. Należy przyjąć, że prawdziwa liczba zakażonych SARS-CoV-2 może być nawet kilkakrotnie wyższa. Silną przesłanką za takim wnioskiem jest chociażby oficjalnie raportowana liczba zgonów, które są trudniejsze do przeoczenia.
Zakładając 1-2% śmiertelność COVID-19 w polskiej populacji, liczba zgonów jest nadproporcjalnie wysoka w stosunku do liczby zachorowań, a zatem musi ich być znacznie więcej niż jest zgłaszane oficjalnie. Dodam, że wystąpienie typowych objawów choroby po kontakcie z domownikiem z potwierdzonym COVID-19 jest równie silnym dowodem zakażenia jak dodatni wynik testu, który też czasami może dać wyniki fałszywe. – komentuje dr hab. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Źródło: materiały prasowe
Polecany artykuł:
Porady eksperta