Przełamując raka - rola psychiki w terapii chorób nowotworowych

2008-05-14 10:14

Dla większości diagnoza "rak" nadal brzmi jak wyrok. O tym, co czuje osoba z taką diagnozą i jaka jest rola psychologa w procesie terapeutycznym chorób nowotworowych, z dr Elżbietą Zdankiewicz-Ścigałą rozmawia Joanna Krupa.

Przełamując raka - rola psychiki w terapii chorób nowotworowych
Autor: thinkstockphotos.com

Dlaczego choroby nowotworowe traktowane są jako doświadczenia traumatyczne?

Kategoria doświadczeń traumatycznych została wyróżniona w psychologii z tego względu, że jej istotą jest bezpośrednie zagrożenie życia własnego lub osób bliskich. Dodatkowo, kiedy myślimy o dzieciach jako „traumatyczne” traktuje się doświadczenie, które grozi zaburzeniem procesów integracji psychicznej. Rozpatrzmy to na przykładzie. Rozwodzący się dorośli sami rozwód zgodnie z podaną wyżej definicją mogą traktować jako doświadczenie stresowe, ale dla małego dziecka do mniej więcej 12. roku życia jest to doświadczenie traumatyczne. Diagnoza choroby nowotworowej dla człowieka, którego bezpośrednio dotyczy, to także w pełni doświadczenie traumatyczne. Również dla jego rodziny. Zwróćmy uwagę na to, że diagnoza po pierwsze daje znać o istniejącym zagrożeniu życia, ale jednocześnie uświadamia, jak kruche jest życie i że nikt nie ma patentu na nieśmiertelność. Na tym właśnie polega wyjątkowość doświadczeń traumatycznych. Stąd wywołują bardzo silny lęk, przerażenie – w pełni zresztą uzasadnione.

Czy rak prostaty to szczególna odmiana nowotworu?

Jak każda choroba nowotworowa, o czym już wspomniałam, niesie za sobą zagrożenie życia. Wyjątkowość polega na tym, że wprawdzie dotyka tylko mężczyzn, ale pośrednio skutki odczuwa cała bliska rodzina. Jeżeli dla kobiet szczególnym typem nowotworów są nowotwory piersi czy nowotwory jajników, bo dotyczą niejako atrybutów kobiecości, to w tym sensie dla mężczyzn nowotwór prostaty jest wyjątkowym schorzeniem, ponieważ dotyka atrybutów ich męskości. Skutki psychologiczne raka gruczołu krokowego mogą więc wpływać na poczucie własnej wartości, samopoczucie psychiczne oraz relacje rodzinne.

Czego najbardziej boją się mężczyźni, u których zdiagnozowano nowotwór prostaty. Śmierci czy utraty męskości?

Nawiązując do psychologicznych atrybutów męskości, nie sposób nie wspomnieć o dylematach chorego odnośnie własnej seksualności. Jeśli poczucie wartości stosunkowo młodego mężczyzny, bo tacy też mogą chorować, opiera się na potencji i sprawności seksualnej, to wiadomym jest, że schorzenie wywoła bardzo silny lęk. I lęk ten nie będzie tylko dotyczył samych kontaktów seksualnych, ale również wątpliwości, czy nie zostanie mu odebrana możliwość uprawiania seksu. Z tego typu obawami można się spotkać dosyć często. Strach przed utratą sprawności seksualnej może też sprawiać realne problemy z potencją, ale ich rodowód tkwi w przekonaniach i lękach, nie zaś w obiektywnych realiach. Podsumowując: wprawdzie nowotwór dotyka ciała, ale jego konsekwencje odczuwalne są także na poziomie psychicznym. Zagrożone jest bowiem nie tylko zdrowie somatyczne, ale również równowaga psychiczna i to na wielu poziomach. Od tej najbardziej podstawowego, dotyczącego możliwości spełniania się w roli partnera seksualnego, po pytania dotyczące samooceny („co to znaczy być mężczyzną?”) czy sensu własnego życia. Każde doświadczenie traumatyczne wywołuje bardzo silny lęk i jest to reakcja jak najbardziej naturalna.

Czy takie emocje, jak: strach, przerażenie, a także bezradność muszą znaleźć ujście?

Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ wszystko zależy od indywidualnych sposobów radzenia sobie z taką konfrontacją. Zależy, co dana osoba zrobi po diagnozie. Najczęściej spotykamy trzy strategie zmagania się z lękiem. Pierwsza polega na unikaniu i zaprzeczaniu. Udajemy, że nic się nie dzieje, minimalizujemy problem lub „wypieramy” ze świadomości wszystko co wiąże się z diagnozą. Osoby takie są szczególnie drażliwe, gdy bliscy zadają im „kłopotliwe” pytania. Drugi typ reakcji to unikanie informacji o stanie zdrowia, a nawet podejmowanie działań i zachowań przeciwnych temu stanowi. Ostatnia, najbardziej prozdrowotna reakcja, objawia się tzw. zadaniowym podejściem do choroby i bardzo realistyczną, trzeźwą oceną sytuacji. Strach staje się motorem przemian w dotychczasowym stylu życia, a często również zaczynem zmiany jakościowej życia. Nagle dokonujemy rewolucji w systemie wartości osobistych i dostrzegamy uroki życia do tej pory bagatelizowane. Warto jednak pamiętać, że te style konfrontacji z zagrożeniem życia nie są stałe i niezmienne. Oznacza to, że zaprzeczanie w pierwszej fazie zmagania się z diagnozą, może z czasem przerodzić się w bunt i przynieść bardzo pozytywne nastawienie do siebie, bliskich i samej choroby. Diagnoza "nowotwór prostaty" jest wyzwaniem dla całego systemu, czyli bliskiej i dalszej rodziny oraz znajomych. My psychologowie w sytuacji tzw. interwencji kryzysowej upatrujemy i szukamy zasobów właśnie w bliskim otoczeniu pacjenta. To ono zna najlepiej sposoby zmagania się z zagrożeniem, ponadto bliscy stanowią ważny fundament, na którym można od nowa budować relacje. Bo trzeba mieć świadomość, że życie przed diagnozą i po niej nie jest takie samo. Nie chodzi tylko o świadomość własnej śmiertelności, ale też o uświadomienie, że wszystko ma swój koniec i to od nas zależy, jak przeżyjemy własne życie. Pełna akceptacja ułomności (to ona wywołuje złość, bunt i strach) może przerodzić się w szacunek dla własnego życia i dla życia bliskich.

Czy z powodu choroby zmienia się postrzeganie samego siebie?

Choroba zawsze zmienia sposób rozumienia siebie i świata wokół nas. Cierpienie stanowi lekcję pokory wobec życia, zmieniającą radykalnie system wartości. Otwieramy się na bliskich, cenimy wymiar duchowy życia. Stajemy się aktywnymi społecznikami (w przypadku chorych na nowotwór prostaty jest to m.in. Stowarzyszenie Gladiator). Doceniamy bliskość. Nagle okazuje się, że mężczyźni chcą i potrafią przeżywać emocje. Przestają się wstydzić okazywać „niemęskie” uczucia, takie jak strach czy smutek. Zdarza się też, że odkrywamy pasje i talenty, na realizację których dotąd nie było czasu. Choroba nowotworowa dla wielu ludzi to nie wyrok śmierci, a recepta na nowe życie i na nową jakość. Nie lepszą i nie gorszą, po prostu inną.

Czy stan psychiki ma wpływ na powrót pacjentów do zdrowia?

Im wyższy optymizm, tym większa mobilizacja do zwalczania choroby i większa wiara w powodzenie. Takim nastawieniem korzystniej wpływamy na układ immunologiczny. Chciałoby się powiedzieć, że wiara czyni cuda i nie chodzi tu o leczenie wiarą, lecz o dodawanie sobie otuchy i wsparcia, które niewątpliwie mobilizują procesy zdrowienia. Depresja, smutek, autodestrukcja działają bardzo niekorzystnie zarówno na psychikę, jak i na ciało. Z wielu badań dotyczących osób z innymi rodzajami traum, np. utratą bliskiej osoby, nieodwracalną stratą (paraliżem czy utratą kończyn w wyniku wypadku), wiemy, że im bardziej pacjenci są otwarci na nowe wyzwania i bardziej ufają, że przezwyciężą kryzys, tym szybciej odnajdują się w nowej sytuacji i szukają innych wartości, które od nowa nadadzą ich życiu sens. Psychologowie szukają właśnie owych podmiotowych predyspozycji dzięki którym można twórczo wyjść z najgorszej traumy.

Jak psychoterapia może pomóc w walce z chorobą i jej skutkami?

Interwencja kryzysowa, a być może psychoterapia niezbędna jest wtedy, gdy po etapie diagnozy i konfrontacji z myślami o zagrożeniu życia i swoistej „niekompletności” czy „ułomności”, osoba nie potrafi samodzielnie lub przy pomocy bliskich odnaleźć się w nowej, kryzysowej sytuacji. Dotychczasowy świat częściowo się zawalił, a nowy jeszcze nie ukonstytuował. Taki stan chaosu to czas trudny dla pacjenta i jego bliskich. Stany strachu, złości, szukania winnych itp. To reakcja naturalna, ale jeżeli trwa dłużej niż miesiąc, należy zasięgnąć pomocy specjalisty. Trzeba sprawdzić, jakie jest źródło emocji destrukcyjnych, bo z takimi mamy już do czynienia, oraz poszukać takich form pomocy, które zredukują lęk i inne negatywne uczucia i poprowadzą w stronę realistycznych mechanizmów adaptacyjnych. Zadaniem terapeuty jest nie tylko pomóc w oswojeniu choroby, ale również pokazać nowe wymiary życia.

Czy chory lub jego rodzina zawsze powinni zwrócić się po pomoc do psychologa?

W Polsce nie ma tradycji korzystania z pomocy psychologów. Bardzo często pokutuje przekonanie, że chodzi się do niego w sytuacji ekstremalnej, że korzystają z jego pomocy osoby chore psychiczne. Jest to ewidentny błąd myślenia. Moim marzeniem jest doprowadzenie do takiego przekonania, że do psychologa chodzi się jak do specjalisty z zakresu zdrowia fizycznego, po to by uzyskać pomoc w momencie, kiedy pojawia się problem.

Czy psychologowie są w stanie wpływać na poziom jakości życia innych?

Najchętniej chciałabym powiedzieć, że im więcej psychologii w życiu, tym mniej patologii. Najbardziej dla mnie jako psychologa zastanawiające jest to, że tak wiele wiemy o świecie, który nas otacza, a tak mało o sobie i naszych emocjach. Ile razy uczucia destrukcyjne zatruły nam życie? A ile razy udawaliśmy, że ich po prostu nie ma? Kiedyś pokusiłam się o stwierdzenie, że emocjonalny analfabetyzm to syndrom naszych czasów. Zasada „im mniej czujesz, tym mniej cierpisz” niestety zbiera swoje żniwo. Chyba czas na zmianę hasła – zamiast „myślę, więc jestem” na „czuję, więc jestem”.