Leczenie raka: postęp w walce z nowotworami

2009-02-02 12:45

Wczesne rozpoznanie nowotworów i szybkie leczenie raka to tajemnica sukcesu w walce z chorobą nowotworową, która dziś przestała oznaczać nieodwracalny wyrok losu. Coraz więcej nowotworów można całkowicie wyleczyć. Poznaj najnowsze metody walki z rakiem.

Leczenie raka: postęp w walce z nowotworami
Autor: GettyImages Wczesne rozpoznanie nowotworów i szybkie leczenie raka to tajemnica sukcesu w walce z chorobą nowotworową, która dziś przestała oznaczać nieodwracalny wyrok losu. Coraz więcej nowotworów można całkowicie wyleczyć. Poznaj najnowsze metody walki z rakiem.

Prawdopodobnie nigdy nie doczekamy się leku na raka. Bo nie ma jednego raka. Jest blisko dwieście chorób nowotworowych, z których nazwa carcinoma (rak) w ścisłej terminologii medycznej oznacza wyłącznie złośliwe guzy wywodzące się z tkanek nabłonka. W odróżnieniu od mięsaków, białaczek i ponad setki innych rodzajów niezłośliwych nowotworów, które mogą zaatakować organizm. Zabijają tak naprawdę nieliczne: wyjątkowo agresywne, późno rozpoznane, błędnie od początku leczone, a nieraz w ogóle niepoddawane terapii. To pierwsza, choć nie jedyna, dobra wiadomość.

Rak: ważne szybkie wykrywanie

Według międzynarodowych standardów osobę, która po kuracji raka przeżyje 5 lat, uznaje się za wyleczoną. 30 lat temu w Stanach Zjednoczonych – kraju, który uchodzi za wzorcowy w dostępie do kuracji przeciwnowotworowych – spełniało ten warunek 67 proc. mężczyzn z rakiem prostaty. Dziś wyleczonych jest 100 proc.! Z rakiem piersi 5 lat dożywało 75 proc. Amerykanek, obecnie – blisko 90 proc. I choć w Polsce brak tak dokładnych statystyk, a najnowsze metody leczenia stosowane są u nas w skromniejszym wymiarze niż w USA, wydłużenie życia z rakiem i „po raku” wygląda podobnie. Dotyczy to poza wymienionymi nowotworami również chłoniaków, białaczek, nowotworów tarczycy, jąder, skóry. Jeszcze ćwierć wieku temu przeżywało co czwarte dziecko z białaczką, a obecnie – jeśli właściwą terapię uda się rozpocząć szybko – leczenie kończy się pełnym sukcesem. Listę podobnych przykładów można ciągnąć dłużej, co wcale jednak nie oznacza, że batalię z chorobami nowotworowymi mamy już za sobą. Bo jest i druga lista, na której znajdują się nowotwory trudno wykrywalne, gdzie ponad 5-letnie przeżycia są dużo rzadsze. To np. rak trzustki, wątroby, żołądka, płuc. Tu postępy leczenia wyglądają skromniej, co nie znaczy, ze ich nie ma.
W Stanach Zjednoczonych jest już 12 mln ludzi, którzy pokonali raka; w Polsce – 600 tys.! Lekarzy martwi, że w Polsce większość pacjentów trafia pod opiekę ośrodków onkologicznych dopiero w III i IV stadium zaawansowania choroby, co rzutuje na efekty leczenia i pogarsza rokowanie. Wielu guzów nie można już wtedy operować, pojawiają się przerzuty, które doprowadzają do najgroźniejszych powikłań. Tymczasem wiadomo, że wykrycie nowotworu o jedno stadium kliniczne wcześniej daje 25 proc. więcej szans trwałego wyleczenia, a rak wykryty w stadium przedinwazyjnym daje 100 proc. wyleczeń. I to druga dobra wiadomość. Problem w tym, że od zainicjowania procesu nowotworowego w komórce do jego ujawnienia – pod postacią wyczuwalnego pod skórą guzka lub pierwszych dolegliwości – z reguły upływa kilka lat (w niektórych przypadkach nawet kilkanaście). Jedyna nadzieja w tym, że podczas kontrolnych badań będzie można wychwycić początek choroby. Na tym polega główna zasługa mammografii, cytologii, kolonoskopii, USG, nie mówiąc już o klasycznej morfologii, w której odstępstwa od normy niektórych parametrów mogą sugerować białaczkę lub nowotwór układu chłonnego. Rak nie będzie zabijać, jeśli nie prześpimy szansy jego szybkiego wykrycia w tym pierwszym okresie, gdy choroba nie daje jeszcze żadnych odczuwalnych objawów.
Zdrowy tryb życia to wciąż najprostsza metoda ochrony: odpowiednia dieta, porzucenie papierosów, zabezpieczanie się przed zbyt intensywnym słońcem. Składniki dymu tytoniowego należą do nielicznych, o których z całą pewnością wiadomo, że poprzez serie mutacji uszkadzają jeden z chromosomów w jądrach komórek i inicjują stany przedrakowe w płucach. Zresztą nowotwory w innych narządach 2–3 razy częściej przytrafiają się nałogowym palaczom niż stroniącym od tytoniu – widać tę prawidłowość w rakach piersi, szyjki macicy, trzustki, krtani, przełyku i nerek. Według szacunków po rzuceniu palenia aż 7 razy spada ryzyko zgonu z powodu wszystkich nowotworów złośliwych i aż 30 razy z powodu raka płuc. Skreślając z listy zakupów tłuszcze zwierzęce, obronisz się przed rakiem jelita grubego, piersi, trzonu macicy i prostaty. Unikając alkoholu i nieświeżych produktów z pleśnią, uniemożliwisz pojawienie się nowotworów żołądka, wątroby i trzustki.

Krok milowy: szczepionki chroniące przed rakiem

Odkąd udowodniono wpływ niektórych zakażeń na powstawanie chorób nowotworowych, do arsenału środków zabezpieczających przed rakiem dołączyły antybiotyki i szczepionki. Bakterie Helicobacter pylori (sprawcę wrzodów, a w perspektywie raka żołądka) zlikwiduje specjalna kuracja antybiotykowa. Szczepiąc się przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, oddalasz ryzyko marskości i zrakowacenia tego narządu. Niezwykle groźnym wirusem jest brodawczak (wirus HPV), zakażenie które prowadzi do raka szyjki macicy. Są już na rynku szczepionki chroniące przed tą chorobą. Prawdą jest, że rozwój medycyny nie przyniósł w ostatnich latach przełomu w zapobieganiu nowotworom. I choć szczepionki na HPV można uznać za krok milowy w opanowaniu epidemii raka szyjki macicy, na pierwsze efekty ich stosowania musimy zaczekać kilkanaście lat (bo szczepić należy nastolatki, które jeszcze nie miały kontaktu z wirusem; sam rak rozwinąłby się zaś u nich w dorosłym wieku). Zresztą szczepionka nie może zwalniać z regularnych badań cytologicznych – a zatem w prewencji raka szyjki macicy (jak w innych chorobach nowotworowych) rzeczywiście od dawna nic się nie zmienia. Trzeba tylko chcieć korzystać z tych niedrogich i niebolesnych metod diagnostyki.

Leczenie raka: chirurgia nadal najskuteczniejsza

Jaki jest postęp w leczeniu? Już w czasach Hipokratesa, w V wieku p.n.e., medycyna wiedziała, jak rozprawić się z rosnącym guzem – szybko wyciąć albo wypalić. Nadal metoda ta wydaje się sposobem najskuteczniejszym w leczeniu większości nowotworów. Czyżby zatem mieli racje malkontenci narzekający na zastój w badaniach nad rakiem? Nie, bo obok chirurgicznego skalpela orężem w walce stała się z czasem radioterapia i leczenie chemiczne. Wyrafinowane i bardzo kosztowne metody leczenia raka byłyby często w ogóle niepotrzebne, gdyby można było go usuwać już w pierwszej fazie – za pomocą skalpela. Odkładanie chirurgicznego zabiegu na później, lęk przed operacją, a także wciąż powtarzany mit „rak boi się noża” wyrządzają chorym krzywdę, a ci, którzy się go nie bali – należą właśnie do coraz liczniejszej grupy zwycięzców. Standardem leczenia jest współpraca chirurgów, chemioterapeutów i radioterapeutów – w różnych sekwencjach czasowych tak właśnie usuwane są komórki rakowe: skalpelem, promieniami i chemią. Radioterapia i chemioterapia poprzedzają zabieg chirurgiczny lub następują tuż po nim. Nie są obojętne dla organizmu, ale tu chodzi o ratowanie życia! Chemioterapia (znana już w latach 30. XX wieku!) działa na organizm jak atak kulomiotowy: amunicja dociera do celu, ale przy okazji trafia także w zdrowe tkanki. Stąd silne działania niepożądane: wypadanie włosów, wymioty, osłabienie. Naświetlania też nie pozostają bez wpływu na organizm, choć z roku na rok dzięki precyzyjnym dawkom i lepszym aparatom skutki uboczne są coraz mniejsze.

Leczenie raka: kuracje szyte na miarę

Właśnie precyzja wydaje się celem, do jakiego zmierza obecnie leczenie nowotworów. Nie mają jej jeszcze cytostatyki stosowane w klasycznej chemioterapii, ale nie można już tego powiedzieć o najnowszych lekach, które zaczęto stosować w tzw. terapii celowanej. Współczesna onkologia wiąże z nimi największe nadzieje. Leki te – np. przeciwciała monoklonalne – potrafią odróżnić chorą komórkę od prawidłowej i na tym polega ich największa zaleta. Niczym precyzyjnie sterowany pocisk unieszkodliwiają wroga lub są wykorzystywane jako transporter przenoszący amunicję wycelowaną weń. To możliwe dzięki odkryciu specyficznych markerów lub receptorów na powierzchni komórek guza, do których leki najnowszej generacji mogą się po prostu przyłączyć i na zasadzie klucza idealnie pasującego do zamka unieszkodliwiają je bez niszczenia zdrowego otoczenia. Jakie to są receptory? Na przykład HER2 w nowotworach piersi - tzw. naskórkowy czynnik wzrostu w raku jelita grubego czy CD-20 na powierzchni limfocytów w chłoniakach. Dzięki odkryciu przeciwciał monoklonalnych radykalnie zmienił się sposób leczenia tych nowotworów. Inna metoda to głodzenie guza, czyli niszczenie naczyń krwionośnych wokół komórek, które muszą skądś czerpać tlen i substancje odżywcze do swojego wzrostu, by móc rozprzestrzeniać się w organizmie. Taką metodę stosuje się już w raku piersi, jelita grubego czy nerki – co nie powinno dziwić, bo inteligentne leki onkologiczne nie są dziś wymierzone w konkretny narząd zaatakowany przez chorobę, lecz w konkretny receptor obecny na powierzchni guza. Taka terapia skrojona nie pod kątem lokalizacji raka, a indywidualnych potrzeb pacjenta to też przyszłość onkologii. Nowotwór u każdej swojej ofiary angażuje inny rodzaj enzymów i komórek, a zatem każdą terapię trzeba skroić na miarę zapisaną w genach pacjenta – powtarzają eksperci.

Leczenie raka: przełomowe badania

Przez kilkadziesiąt lat lekarze podchodzili do leczenia nowotworów, przypisując je konkretnym narządom: piersiom, płucom, prostacie, trzustce, ale wygląda na to, że wkrótce trzeba będzie stworzyć zupełnie inny podział oparty nie na lokalizacji guza, lecz jego genetyczno-enzymatycznej naturze i pod tym kątem dobierać nowe leki. Już obecnie Glivec stosowany jest nie tylko w terapii przewlekłej białaczki szpikowej, ale również w rzadkim nowotworze przewodu pokarmowego o nazwie GIST. Avastin, który hamuje powstawanie naczyń wokół guza, znajduje zastosowanie w raku jelita grubego, ale też piersi i nerek, gdzie jeszcze do niedawna możliwości leczenia rozsianych postaci raka były naprawdę niewielkie. Pozornie nic ze sobą nie łączy nowotworu nerki i wątroby, choć w jednym i drugim przypadku najpewniejszym sposobem pozbycia się raka i utrzymania choroby w ryzach jest jak najwcześniejsze wycięcie nowotworu. Okazuje się jednak, że zarówno w przerzutach raka nerki, jak i w leczeniu pierwotnego raka wątroby skuteczny może być identyczny lek sorafenib, który blokuje działanie specyficznych enzymów (kinaz tyrozynowych) odpowiedzialnych za wzrost komórek nowotworu i tworzenie odżywiających go naczyń krwionośnych. Podobny preparat, sunitinib, ma z tego samego względu wskazania w leczeniu zaawansowanego raka nerki i wspomnianego GIST.

Leczenie raka: nadzieja coraz bliżej

W ostatniej dekadzie jesteśmy świadkami ogromnego postępu. Stało się to możliwe dzięki lepszemu poznaniu biologii raka, czyli wniknięciu w procesy, które rządzą podziałami jego komórek. Jeśli zdołamy zablokować nie jeden, dwa, ale wszystkie enzymy warunkujące ten wzrost – choroba zostanie całkowicie opanowana. Już obecnie wiele nowotworów, które 40 lat temu oznaczały dla chorego nieodwołalny wyrok, można wyleczyć albo sprawić, że są pod kontrolą. Ich rak przechodzi w stan przewlekły – po udanym zabiegu i pełnej kuracji wracają do zdrowia na długie lata.

miesięcznik "Zdrowie"