CHOREOTERAPIA - lecznicza terapia tańcem i ruchem dla każdego

2015-03-27 11:22

Chcesz poprawić kontakty z otoczeniem? Masz trudności z okazywaniem uczuć? Taniec może ci w tym pomóc. Ale nie ma mowy o nauce kroków i figur. Chodzi o choreoterapię, czyli terapię tańcem.

CHOREOTERAPIA - lecznicza terapia tańcem i ruchem dla każdego
Autor: thinkstockphotos.com Choreoterapia to taniec terapeutyczny, który pozwala zaprzyjaźnić się ze swoim ciałem.

Spis treści

  1. Choreoterapia sposobem na stres i napięcie
  2. Efekty zajęć choreoterapeutycznych
  3. Każdy może skorzystać z choreoterapii
  4. Zajęcia jak terapia
  5. Gdzie się zapisać na choreoterapię?

Celem choreoterapii nie jest taniec sam w sobie, lecz dojście do uczuć, które nie mogą być zwerbalizowane. Dlatego nie ma w niej precyzyjnych wskazówek dotyczących ruchu ani żmudnych ćwiczeń sekwencji kroków.

Choreoterapia sposobem na stres i napięcie

– Kiedy byłam mała, usłyszałam, że aby mieć prawidłową postawę, muszę spinać pośladki. Więc spinałam – w szkole, w domu, na podwórku – wspomina 40-letnia Beata. – Wciąż się kontrolowałam. Gdy dorosłam, jeszcze bardziej: być dobrą żoną, matką, kochanką z płaskim brzuchem i jędrną pupą. Nie pozwalałam nikomu dotknąć mojej perfekcyjnej fryzury. Gdy mąż czy dzieci chcieli się przytulić, krzyczałam: uwaga na włosy! – wylicza. Kiedy to nieustannie spięte ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, pojawił się ból, jakby pokryte było niewidocznym filtrem, którego dotknięcie wywołuje dyskomfort. Kiedy sypało się małżeństwo, Beata spytała siebie: dlaczego? Przecież tak się starała! Odpowiedź przyszła w nocy. – Przyśnił mi się ojciec. Widziałam wyraźnie jego postawę i, choć zabrzmi to brutalnie, był tak napięty, jakby trzymał kupę – tłumaczy. Obraz ojca poprowadził ją do własnego umęczonego ciała. Postanowiła coś z nim zrobić. Wybrała jogging, fitness... – Instruktor krzyczał, co i jak mam robić, więc musiałam się starać i kontrolować, czy robię coś dobrze. Nie tego chciałam – tłumaczy. Przypadkowo trafiła na choreoterapię. – Sama nazwa wydała mi się groźna – przyznaje. – Przecież ja nie potrzebowałam terapii, potrzebowałam wyluzować! – To częsta reakcja na hasło „choreoterapia”. Terapia, czyli coś ze mną nie tak – zauważa Agnieszka Szczepańczyk, choreoterapeutka. – Nie należy się tym sugerować, bo przecież w każdym z nas jest coś, co można wyregulować, zharmonizować. Podobnie z przedrostkiem choreo-, bo choreoterapia nie jest formą tańca, jest raczej formą ruchu, bazuje na ekspresji i improwizacji, które są charakterystyczne dla tańca współczesnego. Wykorzystuje m.in. tańce w kręgu, gyrokinesis, Body Mind Centering, techniki relaksacji. – Inspiracją do warsztatów może być pora roku. Jesienią czy zimą wykorzystujemy salsę, funky, gorące, energetyzujące tańce z Karaibów i Afryki. Nie są to kroki, których trzeba się nauczyć i perfekcyjnie powtarzać czy naśladować, bo tutaj każdy ruch jest dobry – tłumaczą choreoterapeutki Marta Kawczyńska i Samanta Zarzycka.

Efekty zajęć choreoterapeutycznych

Tańcząc na zajęciach, doznajemy uczucia jedności, jakie daje bycie w grupie, zadowolenia, jakie daje fakt, że potrafimy wspólnie tańczyć, radości, jaką daje ruch. – Wiele pań odkrywa na nowo swoją kobiecość, ośmielają się poruszać zmysłowo biodrami – otwierają się, bawią jak dzieci – mówi Samanta Zarzycka. Tak właśnie swój udział w warsztatach wspomina Beata. – Nigdy nie śmiałam się tak jak podczas tych zajęć. To było dla mnie odkrycie, że szczęście może wypełniać każdą komórkę ciała, że śmiech może być tak nieskrępowany, prawdziwy. Niesamowite było tańczyć w kręgu z innymi kobietami, trzymać się za ręce, wirować – opowiada o swoich doświadczeniach Beata.

Reakcje na zajęciach mogą być różne, zwłaszcza na tych pierwszych. Agnieszka Szczepańczyk zauważyła dwie podstawowe. Pierwsza to reakcja osób, które przychodzą na zajęcia, bo kochają ruch i taniec, ale mają problemy z byciem w grupie. One łatwiej się otwierają, pomaga im w tym naturalna ekspresja. Są też osoby, które przez pierwsze spotkania po prostu siedzą, przyglądają się.

– Podczas zajęć nikogo do niczego nie zmuszam ani nie uczę. Każda reakcja czy ruch są właściwe, nawet gdy wykonujemy to samo ćwiczenie, każdy może je powtórzyć, jak potrafi czy chce. Nie ma czegoś takiego jak ocena poprawności – tłumaczy choreoterapeutka. To do prowadzącego zajęcia należy stworzenie atmosfery bezpieczeństwa. – Jeśli tak jest, między członkami grupy zaczyna przepływać niesamowicie pozytywna energia. Zaczyna się szalony, spontaniczny taniec, nikt niczego nie kontroluje, ludzie bawią się jak dzieci, puszczają schematy. Są nagłe wybuchy emocji, piski, wrzaski – opowiada Marta Kawczyńska.

Udział w warsztatach pozwala poczuć się na luzie, bez jakiegokolwiek przymusu. Jest jak ucieczka od nudnej rzeczywistości. – To, że nie umiesz tańczyć, naprawdę nie ma znaczenia! Ciało prowadzi samo, nagle okazuje się, że wykonujesz ruch, którego nigdy w życiu nie robiłaś, fajnie się poruszasz, wiesz, gdzie jaką część ciała masz, a to daje wielką pewność siebie – mówi Samanta Zarzycka. W zajęciach uczestniczy zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn. – To trudne przyjść, otworzyć się, bazować na uczuciach, a nie konkurowaniu – ocenia Agnieszka Szczepańczyk. Trudne także dlatego, że w naszej kulturze, w przeciwieństwie do tych tradycyjnych czy bałkańskich, mężczyźni nie tańczą ze sobą. Ale jeśli decydują się na udział w warsztatach, to traktują te zajęcia jak element rozwoju osobistego. – To wykształceni, inteligentni ludzie, którzy robią coś dla siebie, bo to lubią, bo mają ochotę, bo jako chłopcy marzyli, by tańczyć, a nie mogli. Nie są w żadnym calu zniewieściali – podkreśla.

Każdy może skorzystać z choreoterapii

Na zajęcia przychodzą również osoby starsze, a nawet niepełnosprawne. Agnieszka Szczepańczyk przypomina sobie 60-letnią kobietę, która z powodu różnych dolegliwości od 5 lat przykuta była do wózka inwalidzkiego. – Udział w zajęciach był dla niej wyzwoleniem, bo kochała ruch. Dla nas, którzy na nią patrzyliśmy, tylko siedziała na wózku, bo cała jej praca odbywała się wewnątrz. A na tym zasadza się choreoterapia. To praca z wnętrzem poprzez pracę z ciałem – podkreśla. Każdy z uczestników zajęć zmierza do swojego celu, a jest nim najczęściej umiejętność stawiania granic, pokonanie stresu. Często łatwiej swoje ograniczenia pokazać, niż wypowiedzieć. – Czasem po zajęciach można się czuć źle, bo coś sobie uświadomimy. Jeśli decydujemy się zrobić kolejny krok, to czasem wystarczy, by zaświeciło słońce. To przestrzeń, gdzie można wszystko wyrazić, niekoniecznie werbalnie. Nie trzeba mówić, emocje można pokazać, gniew wykrzyczeć – tłumaczy Agnieszka Szczepańczyk. Na trzecich zajęciach zwykle wyłącza się ocena, uczestnicy dają sobie przyzwolenie na spontaniczność. Przestają oceniać siebie i innych. Nie zastanawiają się, jak wyglądają. Pojawiają się śmiech, łzy. – Bez względu na to, co robią, jest to piękne, bo prawdziwe – podkreśla. Jeżeli pojawia się wstyd, brak ochoty czy nastroju, zawsze można powiedzieć „stop”. Ale grupa i prowadzący wspierają i dają poczucie bezpieczeństwa, jeśli chcemy zrobić krok dalej. Marta Kawczyńska, zanim zajęła się choreoterapią, amatorsko tańczyła jazz. Dużą rolę odgrywa w nim improwizacja i kontakt z innymi tancerzami. Taniec zmienił jej życie. – Wyzdrowiałam, bo taniec integruje psychikę z ciałem, nabrałam pewności siebie, przekonałam się, że tańczyć mogą także osoby w rozmiarze XL – wylicza. Ta zmiana zaowocowała decyzją o podjęciu nauki w Instytucie DMT i ukończeniem 4-letniego szkolenia trenerskiego.

Zajęcia jak terapia

Choreoterapia to nie tylko taniec terapeutyczny, który pomoże zaprzyjaźnić się z własnym ciałem. Drugi nurt to psychoterapia tańcem i ruchem (DMT). – Punktem wyjścia choreoterapii jest założenie, że taniec jest metaforą życia, a wchodząc w ruch, pokazujemy życie – tłumaczy Zuzanna Pędzich z Independance Centrum Terapii Tańcem i Ruchem.

Ruch jest więc w psychoterapii traktowany jak język. Dzięki obserwacji, analizie ruchu i powiązaniu go z cechami osobowości można pomóc m.in. osobom, z którymi kontakt werbalny jest utrudniony, np. schizofrenikom czy dzieciom autystycznym. Metoda ta pomaga osobom z zaburzonym obrazem własnego ciała, czyli cierpiącym na anoreksję, bulimię, a także dotkniętym w przeszłości przemocą.

– Choroba czy takie doświadczenia przekładają się na ruch. Widać to świetnie w przypadku chorych na depresję, którzy mają płytki oddech, nie chcą się ruszać, lub dzieci z ADHD, u których ekspresja jest niemal niekontrolowana, ruch nieukierunkowany – tłumaczy Zuzanna Pędzich. Z tej formy terapii mogą także korzystać osoby niekontrolujące agresji (np. rodzice, którzy biją dzieci), bo taniec daje poczucie kontroli nad ciałem. Taniec pomaga też osobom w żałobie. – Dawniej każde wydarzenie rodzinne łączone było z tańcem, bo pomaga przezwyciężyć lęk. Np. częścią rytuałów żałobnych był procesyjny taniec, który po 3 dniach stawał się radosny. To pomagało bliskim nie zastygnąć w żałobie i nie być samemu – tłumaczy Zuzanna Pędzich. Często jej pacjentami są osoby w żałobie, które ciągle jej nie przeżyły i skarżą się na samotność. Taniec w grupie pomaga im wrócić do żywych.

Gdzie się zapisać na choreoterapię?

Terapia indywidualna kosztuje 90–100 zł tygodniowo, jednorazowy warsztat choreoterapeutyczny – 40–50 zł. Przed zapisaniem się na terapię lub warsztaty warto sprawdzić, czy prowadzący mają ukończone szkolenie DMT. To angielski skrót od dance movement therapy, który w 2009 r. zastąpiono skrótem DMP – dance movement psychotherapy. Obecnie oba skróty stosuje się wymiennie.

miesięcznik "Zdrowie"