Zgoda na zabieg: przywilej czy prawo pacjenta? Wywiad z prof. Dębskim

2014-12-03 7:51

Zgoda na zabieg lub jej brak jest fundamentalnym prawem pacjenta. Niestety, czasem odmowa poddania się zabiegowi medycznemu ratującemu życie może skończyć się tragicznie. Gdy chory umiera, pojawiają się pytania...

Zgoda pacjenta na operację: prawo do decydowania o własnym zdrowiu
Autor: Thinkstockphotos.com Czy zgoda pacjenta jest potrzebna zawsze, czy też są sytuacje, gdy prawo pacjenta do decydowania o swoim zdrowiu ulega zawieszeniu?

Odmowa zgody na przeprowadzenie zabiegu ratującego życie jest prawem pacjenta, ale często stawia lekarza w dramatycznej sytuacji.

Pacjent ma pełne prawo decydować o własnym zdrowiu. Lekarz zaś ma obowiązek przekazać mu rzetelne informacje o możliwych skutkach zaniechania zabiegu oraz o ryzyku związanym z jego wykonaniem.

Prawo mówi, że bez formalnej zgody pacjenta lekarz może udzielić mu pomocy medycznej, poddać badaniom tylko wtedy, gdy wymaga on niezwłocznej pomocy ze względu na stan zdrowia, a z powodu np. utraty świadomości nie może wyrazić zgody na taką interwencję. Czy to dobry przepis? – pytamy prof. Romualda Dębskiego.

  • Gdy chory odmawia podpisania zgody, lekarz nie może nic zrobić?

Prof. Romuald Dębski: W takiej sytuacji mamy związane ręce. Każdy ma prawo decydować o swoim zdrowiu i życiu.

  • Ale są przecież zapisy prawne dotyczące zgody na zabieg?

R.D.: Przepisy są bardzo nieprecyzyjne. Niczego nie regulują w jednoznaczny sposób. Obecnie każdy szpital, każdy oddział przygotowuje własne formularze dla pacjentów. Dzieje się tak dlatego, że nie ma jednego, naprawdę dobrego i uniwersalnego dokumentu zgody na zabieg czy operację. Według mnie, ujednolicenie prawne w tej materii nie jest obecnie możliwe. Poza tym, mówiąc wprost – zgoda na operację czy zabieg medyczny jest wyłącznie zabezpieczeniem dla lekarza.

  • Co robicie, gdy pacjent nie chce podpisać zgody na operację?

R.D.: Nic. Dopóki pacjent jest przytomny, nie jest ubezwłasnowolniony, jeśli ma zdolność podejmowania decyzji wobec siebie, nie musi się zgadzać na leczenie. I nikt nie może nakłaniać go do zmiany decyzji. Oczywiście, nieco inaczej jest, gdy jest nieprzytomny lub chory psychicznie. Wtedy obowiązują nas inne procedury.

  • Kiedy chory nie wyraża zgody, podejmujecie próbę przekonania go?
  • R.D.: Moim obowiązkiem jest dokładnie i zrozumiale dla chorego wytłumaczyć, co będzie się działo, jeżeli zabieg nie zostanie wykonany. Mówię też o ryzyku związanym z zabiegiem, ale to wyłącznie pacjent podejmuje decyzję, czy chce je podjąć.

  • A jeśli powodem odmowy jest wiara, np. w przypadku świadków Jehowy, którzy nie godzą się na transfuzję?
  • R.D.: Jeżeli chory nie chce, aby przetoczyć mu krew, nie mam prawa tego zrobić. Jeżeli chce pozostać wierny wyznawanym zasadom, muszę to uszanować. Ale mogę zaproponować podanie preparatu przeciwkrwotocznego lub krwiozastępczego, które przez wyznawców tej wiary są akceptowane.

  • Moralnie jest to trudne do zaakceptowania przez lekarza?
  • R.D.: Oczywiście, ale jeszcze raz powiem – każdy decyduje o sobie. Są i takie sytuacje, kiedy odstępuje się od przeprowadzenia operacji, bo wiadomo, że chory jej nie przeżyje. Każdego dnia podejmujemy trudne moralnie decyzje. Idąc dalej, jeśli w trudnych sytuacjach pacjent rezygnuje z zabiegu, nie godzi się na jego przeprowadzenie, to dla lekarza lepiej. Wtedy pacjent bierze na siebie odpowiedzialność za to, co się z nim będzie dalej działo. Ja jego decyzję muszę uszanować. Jeżeli rzetelnie i prostym językiem poinformowałem chorego o wszystkich następstwach odmowy, mogę mieć czyste sumienie. Bywały procesy odszkodowawcze, których podstawą było niedostateczne poinformowanie pacjenta o skutkach odmowy wykonania zabiegu. Dlatego w formparzu świadomej zgody jest też zapis o odmowie przeprowadzenia zabiegu. Taką odmowę pacjent powinien potwierdzić swoim podpisem. Co więcej, podpisem potwierdza też fakt, że miał możliwość zadania pytań, że zrozumiał odpowiedzi, że został poinformowany o możliwych powikłaniach i skutkach odmowy.

  • W ginekologii jest inny formparz dla kobiety, u której będzie wykonane cesarskie cięcie, i inny dla tej, która będzie miała laparoskopowo usunięty polip z macicy. Dlaczego tak jest?
  • R.D.: Ponieważ każde z tych działań niesie inne zagrożenia. Lekarze wykonujący takie zabiegi chcą czuć się bezpieczni. Oddzielne formparze mają też anestezjolodzy, bo inne ryzyko niesie z sobą znieczpenie ogólne, a inne przewodowe. Zdarzają się sytuacje, że na każdą, nawet najdrobniejszą procedurę medyczną, jak np. wkłucie do żyły, pacjent musi wyrazić zgodę i podpisać ją.

  • Dlaczego tak się dzieje?
  • R.D.: Powodów jest wiele. Przede wszystkim każdemu pacjentowi wydaje się, że trochę zna się na medycynie. Drugim powodem jest lawina pozwów o odszkodowania. Kolejnym – medialny obraz polskiej służby zdrowia. Lekarze stali się więc bardzo ostrożni, już nie chcą ryzykować dla dobra pacjenta. I tak się miotamy między przysięgą Hipokratesa a rzeczywistością.

    miesięcznik "Zdrowie"