Deprywacja sensoryczna: skutki. Czy warto korzystać z sesji deprywacji sensorycznej?

2017-06-11 15:52

Deprywacja sensoryczna pozwala na odcięcie dopływu do człowieka bodźców z jednego lub więcej zmysłów. Temat ten z pewnością może budzić zainteresowanie: z jednej strony mówi się, że dzięki deprywacji sensorycznej możliwe jest całkowite zrelaksowanie czy złagodzenie dolegliwości bólowych. Z drugiej z kolei strony istnieją przesłanki na to, że deprywacja sensoryczna może doprowadzać do różnych zaburzeń psychicznych.

Deprywacja sensoryczna: skutki. Czy warto korzystać z sesji deprywacji sensorycznej?
Autor: Thinkstockphotos.com

Spis treści

  1. Deprywacja sensoryczna: historia
  2. Deprywacja sensoryczna: potencjalne korzyści
  3. Deprywacja sensoryczna: zagrożenia

Deprywacja sensoryczna służy do "oderwania się od świata". Zapewne każdemu człowiekowi zdarzyło się - po dniu pełnym wrażeń i zobowiązań - powiedzieć, że chciałby mieć chociaż chwilę spokoju czy okazję do całkowitego odcięcia od rzeczywistości. Niektórym wydaje się to nierealne, jednak dzięki deprywacji sensorycznej zdecydowanie jest możliwe.

Jako deprywację sensoryczną rozumiemy stan, w którym człowieka nie działają bodźce ze strony jednego lub więcej narządów zmysłów. Prostą deprywację sensoryczną można zapewnić sobie nawet w warunkach domowych – wystarczające do tego celu jest np. dokładne zasłonięcie oczu (deprywacja wzroku) czy zatkanie uszu (deprywacja słuchu). Możliwe jest też pozbawienie się odczuwania bodźców ze strony zdecydowanie większej zmysłów – do tego celu służą tzw. komory deprywacyjne.

Deprywacja sensoryczna jest zagadnieniem ciekawym, a jednocześnie budzącym wiele kontrowersji. Zwolennicy zmysłowego odcięcia podkreślają, że deprywacja sensoryczna umożliwia wprowadzenie się w stan wyjątkowego relaksu. Jej przeciwnicy zwracają z kolei uwagę na to, że deprywacja sensoryczna może doprowadzić wręcz do... obłędu. Komu więc wierzyć?

Deprywacja sensoryczna: historia

Początki opracowywania koncepcji deprywacji sensorycznej sięgają lat 50. XX wieku. Pierwsze doświadczenia dotyczące tego, jak na umysł ludzki wpływa odcięcie go od płynących z zewnątrz bodźców prowadzono na studentach, a przewodniczył im psycholog Donald Hebb. Badani większość czasu spędzali leżąc nieruchomo w łóżkach. W pomieszczeniach, w których się znajdowali, panowało minimalne oświetlenie. Studenci mieli odcięte zmysły wzroku i słuchu: nosili specjalne gogle, a oprócz tego ich uszy były odizolowane przez specjalne poduszki. W doświadczeniu zastosowano również deprywację zmysłu dotyku – badani nosili specjalne rękawice o wydłużonych palcach, przez co odczuwanie u nich bodźców dotykowych także zostało zniesione.

Studenci nie brali udziału w badaniach w ramach wolontariatu – otrzymywali wynagrodzenie. Zasada była w tym przypadku prosta: im dłużej wytrzymają w tych specyficznych warunkach, tym większą zapłatę otrzymają. Zrozumiałe jest więc, że badani próbowali wytrzymać jak najdłużej. Niestety, okazało się, że nie wszyscy mogli długo doświadczać deprywacji sensorycznej: ich umysły tego po prostu nie wytrzymywały.

W podobnym do wspomnianego czasie, bo w 1954 roku, tematem deprywacji sensorycznej zajmował się neurofizjolog John Lilly. Opracował on technikę określaną jako Restricted Environmental Stimulation Technique, REST (w tłumaczeniu na język polski "Terapia Ograniczonej Stymulacji Środowiskowej"). W przypadku metody Lilly'ego do deprywacji sensorycznej miałoby dochodzić po znalezieniu się człowieka w specjalnej komorze deprywacyjnej. Wielkość takiego urządzenia pozwalała osobie dorosłej swobodnie się w niej zmieścić. Komora deprywacyjna wypełniana była roztworem siarczanu magnezu, mającym temperaturę odpowiadającą ciepłocie ludzkiego ciała. Podczas przebywania w komorze deprywacyjnej człowiek nie odczuwa bodźców słuchowych, wzrokowych i dotykowych oraz – dzięki właściwościom siarczanu magnezu – traci on poczucie istnienia sił grawitacji.

Deprywacja sensoryczna: potencjalne korzyści

Zwolennicy deprywacji sensorycznej i komór deprywacyjnych podkreślają wiele ich potencjalnych zalet. Według nich deprywacja sensoryczna jest świetnym sposobem na zrelaksowanie się, może ona służyć medytacji, ale i łagodzić przebieg różnych problemów zdrowotnych (takich jak np. przewlekłe zespoły bólowe).

Mechanizm, w jakim deprywacja sensoryczna miałaby tak korzystnie wpływać na funkcjonowanie ludzkiego organizmu, opierać by się miał między innymi na stymulowaniu aktywności jednej z części autonomicznego układu nerwowego – układu przywspółczulnego. Powodowane przez ten mechanizm skutki to m.in.:

  • pobudzenie rozwoju limfocytów T (co poprawia stan odporności organizmu),
  • rozszerzenie naczyń krwionośnych (dzięki czemu dochodzi choćby do obniżenia ciśnienia tętniczego krwi),
  • spowolnienie czynności serca.

Podczas przebywania w komorze deprywacyjnej dochodzić ma również do zwiększenia uwalniania endorfin, które ogólnie uznawane są za hormony szczęścia. Endorfiny pozwalają zmniejszyć poziom zmęczenia, ale i wykazują działanie redukujące ból. Zmniejszeniu miałoby z kolei ulegać wydzielanie hormonów stresu, czyli kortyzolu i adrenaliny.

Obserwowanym podczas seansów w komorze deprywacyjnej zjawiskiem jest również zmiana charakteru fal mózgowych – u osób przebywających w warunkach deprywacji sensorycznej pojawiać się mogą tzw. fale θ (theta). Nie są to jakieś anormalne fale mózgowe – fizjologicznie pojawiają się one u ludzi przed zapadnięciem w sen oraz przy budzeniu się. Istnieje pogląd, że w trakcie występowania fal theta ludzie mogą mieć wzmożoną koncentrację, łatwiej przyswajać nową wiedzę czy też mogą oni być zdecydowanie bardziej kreatywni.

W komorze deprywacyjnej, jak już wspomniano, nie odczuwa się istnienia siły ciążenia. Takie zjawisko miałoby korzystnie wpływać na układ kostno-stawowy – takie warunki prowadziłyby do rozluźnienia ludzkich mięśni oraz stawów, co mogłoby przynieść korzyści osobom cierpiącym na schorzenia ortopedyczne czy reumatologiczne.

Przy pomocy deprywacji sensorycznej podejmowano również próby leczenia takich problemów, jak uzależnienie od nikotyny czy alkoholu, ale i depresji i zaburzeń lękowych. Badania nad możliwością zastosowania deprywacji sensorycznej w leczeniu nikotynizmu prowadził w ubiegłym wieku Peter Suedfeld. Uczestnicy podzieleni byli na dwie grupy: jedna doświadczała jedynie deprywacji zmysłowej, w drugiej z kolei dodatkowo emitowane były co jakiś czas komunikaty informujące o szkodliwości palenia tytoniu. Uzyskane przez uczonego wyniki były dość zaskakujące – mianowicie badani z obu grup, po zakończeniu eksperymentu, mieli zdecydowanie zmniejszoną chęć zapalenia papierosa. W jaki jednak sposób deprywacja sensoryczna do tego doprowadziła – tego nie udało się ustalić.

Deprywacja sensoryczna: zagrożenia

Wydawać by się mogło, że tymczasowe odcięcie od świata może przynosić tylko korzyści. Otóż aspekt ten pozostaje dość dyskusyjnym – wynika to z tego, że zbyt długa przerwa w docieraniu bodźców może po prostu szkodzić ludzkiemu układowi nerwowemu. Mózg człowieka przetwarza ogromne ilości informacji – najprawdopodobniej są to ilości większe niż przetwarzają najbardziej zaawansowane komputery. W sytuacji, gdy do mózgu dociera znacznie zmniejszona ilość bodźców (według niektórych autorów przebywanie w komorze deprywacyjnej redukuje obciążenie mózgu informacjami o nawet 90%), ten ludzki narząd zaczyna dosłownie... wariować z nudów. Dochodzi wtedy do tego, że najdrobniejsze wahania stężeń neuroprzekaźników wywołują bardzo silną odpowiedź komórek nerwowych. Odpowiedź ta może być tak silna, że osoba znajdująca się w warunkach deprywacji sensorycznej może zacząć doświadczać zaburzeń psychicznych.

Tego, że deprywacja sensoryczna może prowadzić do zaburzeń funkcjonowania psychiki dowiodły już pierwsze doświadczenia dotyczące tego aspektu. Odnotowano bowiem, że u osób znajdujących się zbyt długo w warunkach deprywacji zmysłowej dochodziło do występowania m.in. różnej treści omamów czy treści urojeniowych. Co więcej, u niektórych z tych osób problemy tego rodzaju utrzymywały się jeszcze przez jakiś czas już po odstąpieniu od deprywacji sensorycznej. Inne potencjalne problemy psychiatryczne, które mogą być spowodowane zbyt długą deprywacją sensoryczną, to m.in. depresja, natłok myśli czy zachowania o charakterze aspołecznym.

Deprywacja sensoryczna interesowała również świat kinematografii. Powstały w latach 80. poprzedniego wieku film "Odmienne stany świadomości" opowiadał o pewnym naukowcu, który chciał przetestować wszelkie możliwe stany świadomości. Skorzystał on m.in. z deprywacji sensorycznej – w filmie ostatecznie okazało się, że skutkiem eksperymentów było znalezienie się mężczyzny na skraju obłędu. Takie negatywne przedstawienie deprywacji sensorycznej stanowiło zresztą przyczynę wprowadzenia innego terminu na te zjawisko, którym był, wspominany już wcześniej, REST.

Warto wiedzieć

Deprywacja sensoryczna w Polsce

Komory deprywacyjne są dostępne w Polsce – z seansów z wykorzystaniem tych urządzeń można skorzystać w większych miastach kraju, takich jak Warszawa czy Poznań. Czy warto spróbować tej metody na zrelaksowanie się? Przerażać mogą opisane potencjalne problemy psychiczne pojawiające się przy zbyt długim przebywaniu w warunkach deprywacji sensorycznej, jednakże w przypadku oferowanych seansów takowe ryzyko jest raczej niskie. Seanse te nie trwają bowiem zbyt długo – najpopularniejszym czasem przebywania w odcięciu od zewnętrznych bodźców jest około 60 minut.