Mandala: praca z procesem czyli klucz do podświadomości

2014-11-21 11:05

Mandala, obraz-koło - to prastara, istniejąca w każdej kulturze forma twórczej aktywności. Kartka papieru, kolorowe kredki i odrobina luzu – tak niewiele trzeba, by znów poczuć dziecięcą radość tworzenia! Spontaniczny rysunek pozwala wyrazić siebie i dotrzeć do tego, co skrywamy w najgłębszych zakamarkach duszy. To tak zwana praca z procesem.

Mandala: praca z procesem czyli klucz do podświadomości
Autor: thinkstockphotos.com

Spis treści

  1. Mandala: odrzuć głos krytyka
  2. Mandala: poczuj radość tworzenia
  3. Mandala: zobacz swój cień
  4. Mandala: zamień negatyw w pozytyw

Mandala czyli obraz-koło, pozwalała człowiekowi pierwotnemu wyrażać swoją jedność ze światem oraz wiarę w istnienie wyższego, kosmicznego porządku. A oddając się twórczej pasji, rozładowywał napięcie i oczyszczał umysł. Właśnie na tych dwóch przekonaniach – o wyjątkowym znaczeniu obrazu-koła i o uzdrawiającej roli twórczości – bazuje jedna z technik psychologicznych, tzw. praca z procesem.

Słowo mandala pochodzi z sanskrytu i oznacza obraz w kształcie koła. Jest to najbardziej pierwotny obraz istniejący w każdej kulturze, często o charakterze sakralnym. Według Karola Gustawa Junga, który wprowadził ten motyw do psychologii, mandala, jako znak całości i pełni, symbolizuje jaźń i jest najlepszym sposobem docierania do podświadomości i komunikowania się z naszym głębszym „ja”. Sam Jung przez wiele lat praktykował codzienne tworzenie mandal, zanim zastosował tę metodę w pracy z pacjentami.

– Za pomocą rysunku uwalniamy emocje, lepiej poznajemy siebie i świat, a w efekcie rozwijamy swoją osobowość – tłumaczy Agnieszka Czapczyńska, trenerka z warszawskiej fundacji Miejsce Kobiet.

Mandala: odrzuć głos krytyka

Na warsztaty prowadzone przez Agnieszkę przyszło 8 kobiet. Tematem spotkania są relacje w naszych związkach. Siadamy w kręgu na podłodze, na wygodnych poduchach, i z pewnym niepokojem zerkamy na leżące przed nami kolorowe kartony i pastele. Którą kartkę wybiorę? Jakie kredki? W głowie mam pustkę, nie potrafię rysować. – To nie ma znaczenia. Tu nie jest potrzebny talent – uspokaja trenerka i prosi, byśmy zamknęły oczy. Zaczynamy od krótkiego ćwiczenia wyciszającego umysł. Chodzi o to, by zapomnieć o problemach, być tylko tu i teraz. Oddycham spokojnie. Pozwalam myślom przepływać swobodnie przez umysł, nie zatrzymując żadnej z nich.– Ten wstęp jest bardzo ważny. Obraz ma powstać spontanicznie, bez udziału świadomości. Dlatego trzeba najpierw oczyścić pole z niepotrzebnych głosów, które każdy ma w głowie. Kulturowo jesteśmy nastawieni na świat zewnętrzny i nieustannie słuchamy swojego wewnętrznego krytyka, który podpowiada, co mamy robić i myśleć. Ważne jest więc, by poczuć swoje ciało, swoje emocje, określić miejsce, w którym aktualnie jestem. Dopiero w stanie takiego wyciszenia sięgamy po kredki – mówi Agnieszka.

Mandala: poczuj radość tworzenia

Zadziwiające, ale po tej krótkiej medytacji już bez wahania wybieram żółty karton. Niebieską kredką zaczynam kreślić koło. Najpierw niepewnie, po chwili nieco śmielej. Sięgam po kolejne kredki: czerwona, biała, różowa, granatowa... We wnętrzu mojego koła pojawiają się mniejsze kółka, spiralnie zmierzające ku środkowi. Rysuję coraz pewniej. Po chwili zaczynam rozcierać pastele palcami, ciesząc się przy tym jak dziecko. Od czasu do czasu zerkam na moje sąsiadki. Najwyraźniej każda z nich odczuwa podobną radość tworzenia. Rysuję bez zastanowienia, instynktownie. Ze środka mojej mandali wyprowadzam różowe promienie, które przebijają zewnętrzną obręcz. Zamaszystymi ruchami pogrubiam koło. Sama nie mogę się nadziwić, ile pasji wkładam w mój rysunek...

– Już sam moment rysowania jest uzdrawiający, bo poza tym, że sprawia czystą przyjemność, pozwala wypłynąć różnym rzeczom, które normalnie by się nie pojawiły. Bez autocenzury ujawniamy ukryte emocje – tłumaczy trenerka. Układamy rysunki na dywanie, czekając niecierpliwie na interpretację. Tu jednak przychodzi zaskoczenie: Agnieszka nie stawia diagnozy. Naprowadzane pytaniami trenerki, opowiadamy o swoich mandalach. Mamy szansę same zrozumieć ich ukryte znaczenie.

Ważne

Mandala dobra dla dzieci nadpobudliwych

Terapeutyczne znaczenie mandali docenił Karol Gustaw Jung, szwajcarski psychiatra i psycholog, twórca psychologii analitycznej. Obserwując ten rodzaj twórczości u małych pacjentów, stwierdził, że malowanie obrazów w formie koła pozwala dziecku przejść w stan głębokiego relaksu, wręcz medytacji. Osiągnięty w ten sposób spokój i odprężenie regeneruje psychikę oraz rewelacyjnie łagodzi fizyczne objawy stresu. Współcześni psychoterapeuci i pedagodzy stosują tę metodę – i to z bardzo dobrymi rezultatami – m.in. w pracy z dziećmi nadpobudliwymi psychoruchowo. Mandala sprawia bowiem, że procesy hamowania zaczynają dominować nad procesami pobudzania. Dzięki temu poprawia się koncentracja uwagi, a dziecko może z większą wytrwałością wykonywać zadania i konsekwentnie zmierzać do celu. Mandala zmniejsza też liczbę epizodów gwałtownych zachowań, bywa więc wykorzystywana w pracy z dziećmi agresywnymi.

Mandala: zobacz swój cień

– Praca z rysunkiem jest często zawężana w praktyce psychologicznej do celów diagnostycznych. Ja pomagam dotrzeć do indywidualnego kodu symbolicznego, za pomocą którego ujawnia się to, co ukryte w podświadomości. Ale drogę do zrozumienia każdy musi przebyć sam – mówi Agnieszka. Moim zadaniem jest więc odnalezienie w rysunku tego, co mnie najbardziej drażni, co uważam za najbardziej obce. Zastanawiam się nad swoją mandalą. Chyba nie lubię tej granatowej obręczy, którą z takim uporem rysowałam. Tak, ona zdecydowanie najbardziej mnie irytuje. Ale co to znaczy? – Najmniej akceptowany element rysunku symbolizuje tę część nas samych, z którą nie mamy świadomego kontaktu – tłumaczy Agnieszka. – To jest ten kawałek nas najbardziej oddalony od tożsamości, czyli od tego, jak same siebie postrzegamy i jak chcemy być postrzegane przez innych. Bo tożsamość to tylko wycinek nas samych, rodzaj garnituru, w który się wpasowałyśmy i który pozbawia nas kontaktu z całością naszego potencjału. Każdy z nas ma o wiele większe możliwości niż te, z których korzysta na co dzień. Moment odnalezienia tej zagubionej części i zintegrowania jej z tożsamością jest właśnie zadaniem tych warsztatów. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest gruba obręcz w mojej mandali. Ścianą, która odgradza mnie od świata i której chciałabym się pozbyć? Zastanawiam się, co to może oznaczać w kontekście moich relacji z innymi ludźmi. Lęk? Potrzebę akceptacji? Uświadamiam sobie, że ta ściana wcale nie musi być wrogiem. Może broni moich granic, określa moją indywidualność? Zaczynam ją lubić, choć nadal większą sympatią obdarzam różowe promienie wydobywające się nieśmiało na zewnątrz.

Mandala: zamień negatyw w pozytyw

– Kiedyś, także podczas warsztatów poświęconych relacjom, pewna kobieta narysowała mandalę przeciętą na pół. Jedna część była wesoła, ciepła, „uśmiechnięta”; druga – chłodna i zdystansowana. Właśnie to podzielenie najbardziej jej się nie podobało. Uznała, że jest dwulicowa, a lubi siebie jako osobę życzliwą, opiekuńczą i skłonną do poświęcenia. W trakcie pracy zmieniłyśmy jej negatywny sposób myślenia o samej sobie. Ta kobieta zrozumiała, że nie musi być zawsze miękką i ciepłą, że w relacji z drugim człowiekiem ma prawo być także zamknięta i zdystansowana. Zrozumiała, że może być i taka, i taka. Nauczyła się mówić „nie”, stała się bardziej asertywna, a to, jak się okazało, było jej dramatycznie potrzebne w życiu – wspomina Agnieszka. Celem pracy z procesem jest oswojenie tej części naszego potencjału, której nie potrafimy używać, bo nie mieści się w naszym obrazie nas samych. Ktoś, kto np. postrzega siebie jako człowieka spokojnego, wypiera cechy bardziej agresywne. Co się dzieje, gdy blokujemy dostęp do którejkolwiek części swojego „ja”? Energia, która nie znajduje ujścia, obraca się przeciwko nam i staje się przyczyną wielu problemów. Popadamy w konflikty, mamy kłopoty w związkach, chorujemy. Dlatego tak ważne jest dotarcie do odrzuconych aspektów siebie i zintegrowanie ich z tożsamością.

– Jesteśmy całością. Ta nielubiana część twojej osobowości jest także tobą. Jeśli spróbujesz się jej przyjrzeć bez oceny, popatrzeć jak na przyjaciela, a nie jak na wroga, okaże się, że jest to bardzo ważny aspekt twojego „ja” – tłumaczy Agnieszka. Jeśli chcemy, by mandala była terapią, musimy mieć psychoterapeutę przewodnika. Ale jeżeli ma nam pomóc w osobistym rozwoju, możemy tą ścieżką podążać samodzielnie. Już zatrzymanie się w biegu i poświęcenie kilkunastu minut dziennie na wyciszenie i pracę twórczą jest wystarczającą praktyką. Po jakimś czasie zaczynamy się uczyć swojego języka, coraz więcej rozumiemy i coraz lepiej akceptujemy same siebie.

Ważne

W głębi duszyPraca z rysunkiem daje możliwość szybkiego i głębokiego wniknięcia w zakamarki podświadomości. Pozwala połączyć w całość różne kawałki, z których się składamy. Przywraca nam to, co utraciłyśmy przez wychowanie, stereotypy kulturowe czy traumatyczne przeżycia z przeszłości. Dzięki temu każdy, kto wybierze tę drogę, ma szansę stać się pełną, świadomą siebie, zintegrowaną osobą. Tworzenie mandali to tylko jedno z wielu narzędzi w pracy nad rozwojem osobowości, ale narzędzie skuteczne i przyjemne.

miesięcznik "Zdrowie"