Niezdrowa pogoń za zdrowiem, czyli ORTOREKSJA

2008-09-15 12:24

Ortoreksja objawia się obsesją na punkcie zdrowego odżywiania się. Ortorektyk ogląda jedzenie niemalże pod lupą. Zaopatruje się prawie wyłącznie w ekologicznych gospodarstwach i sklepach ze zdrową żywnością. Życie osoby cierpiącej na ortoreksję kręci niemal wyłącznie wokół jedzenia.

Niezdrowa pogoń za zdrowiem, czyli ORTOREKSJA
Autor: thinkstockphotos.com

Ortoreksję po raz pierwszy 10 lat temu opisał Steven Bratman w książce „W szponach zdrowej żywności”. Autor sam doświadczył jej na własnej skórze. Jako dziecko był alergikiem. Radykalna dieta antyuczuleniowa spowodowała, że coraz bardziej bał się jedzenia. Systematycznie wykreślał z jadłospisu coraz więcej produktów, które wydawały mu się szkodliwe lub wręcz toksyczne. Przygotowaniu posiłków poświęcał większość swojego czasu, a menu planował nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem. Po pewnym czasie zauważył, że jedzenie wypełnia praktycznie wszystkie jego myśli.

Ofiarami ortoreksji są zwykle kobiety

Ortoreksja to patologiczna obsesja na punkcie zdrowego odżywiania się. Najczęściej jej ofiarami padają kobiety. Dotyczy społeczeństw bogatych, nie zdarza się w rejonach, gdzie panuje głód. Życie ortorektyka zaczyna obracać się wokół jedzenia, wszelkie inne sprawy tracą na znaczeniu. Kontrola nad pożywieniem rekompensuje mu niepowodzenia w innych dziedzinach życia. Świadomość, że może w pełni kontrolować tę sferę życia, zaczyna sprawiać mu coraz większą satysfakcję. Narzuca sobie ostry reżim dietetyczny, wykreśla ze swojej diety coraz więcej produktów.

Zdaniem eksperta
Barbara Bartel, psycholog, psychoterapeuta

Ortorektycy to perfekcjoniści. Nadmiernie koncentrują się na sobie. Stawiają sobie zbyt duże wymagania. Uciekają przed bylejakością życia, a jednocześnie nie potrafią cieszyć się drobnymi przyjemnościami. Mają zasady, których trzymają się sztywno. Analizują swoje błędy, a gdy coś ułoży się nie po ich myśli, mają ogromne wyrzuty sumienia. Obsesyjnie kontrolując, co i jak jedzą, wypełniają pustkę życiową, próbują zapomnieć o codziennych kłopotach.
Ortoreksja podobnie jak inne zaburzenia związane z jedzeniem jest chorobą duszy i pomoc specjalisty jest bardzo wskazana. Ponieważ choroba ta jest w głowie, dlatego często jedynym rozwiązaniem jest psychoterapia (zarówno indywidualna, jak i grupowa). Racjonalna dieta, ułożona przez lekarza albo dietetyka to oczywiście podstawa.

Cienka granica między zdrowym odżywianiem a obsesją na jego punkcie

Ortorektycy wierzą, że jeżeli będą przestrzegać rygorystycznej diety to nie doświadczą chorób nękających współczesne społeczeństwa. Wydaje im się, że są lepsi od ludzi, którzy zwracają mniejszą uwagę na to co jedzą. Mają poczucie, że robią coś ważnego. Często do swoich metod próbują przekonać otoczenie. Niezrozumiani zrywają kontakty z rodziną i znajomymi. Wpędzają się w chorobę, a nawet szaleństwo. Jedzenie produktów dozwolonych i unikanie „szkodliwych” staje się ich życiową filozofią.

Chory na ortoreksję eliminuje z diety kolejne produkty

Tak jak dla osoby chorej na anoreksję najważniejsza jest ilość jedzenia (a właściwiej jego brak), tak dla ortorektyka jego jakość, sposób przyrządzania i spożywania. Najpierw wykreśla ze swojego jadłospisu kilka produktów, które uważa za niezdrowe, np. żółty ser, bo jest za tłusty, gotowaną marchewkę, bo ma wysoki indeks glikemiczny, miód, bo uczula, a wołowinę, bo może zawierać niebezpieczne priony. Z czasem zaczyna eliminować kolejne produkty, np. owocowy jogurt, bo zawiera barwniki, arbuzy, bo to sama słodka woda, ryby, bo mają w sobie metale ciężkie, a cukier, gdyż to po prostu biała śmierć. W końcu pozostawia tylko kilka produktów, które uważa za najzdrowsze, np. sok brzozowy, makaron razowy czy otręby orkiszowe. Każdy kęs wielokrotnie przeżuwa. Ostatecznie może stwierdzić, że zdrowe jest tylko picie wody, oczywiście specjalnie wyselekcjonowanej. Ortorektyk ogląda pożywienie niemalże pod lupą. Nie dla niego super- czy hipermarkety. Zaopatruje się prawie wyłącznie w ekologicznych gospodarstwach i sklepach ze zdrową żywnością. Z czasem traci zaufanie nawet do tych miejsc i sam zaczyna piec chleb wieloziarnisty (bo według niego jest najzdrowszy) czy hodować najrozmaitsze kiełki. Jeśli nawet skusi się na zakupy w „normalnym” sklepie, dokładnie studiuje etykietki, zwłaszcza informacje dotyczące konserwantów i sztucznych barwników. Każdy posiłek przygotowuje z aptekarską precyzją według tabel z kaloriami i informacjami na temat wartości odżywczych danego produktu. Namiętnie czyta literaturę i czasopisma dotyczące diet i zdrowego odżywiania się. Kiedy zje coś, czego nie powinien, ma ogromne poczucie winy. Dopiero ostry reżim, który sobie narzuca na kolejne dni może trochę złagodzić skutki zjedzenia niezdrowego pożywienia. Dla kogoś innego zupa kalafiorowa czy marchewka z groszkiem to potrawa niskokaloryczna i zdrowa. Ortorektyk nie zje jej, jeśli nie zna pochodzenia warzyw, ani nie dowie się na jakiej wodzie były gotowane.

Ortoreksja zaburza kontakty z ludźmi

Ortorektyk unika kontaktów towarzyskich. Nie chodzi do kawiarni, pubów, restauracji, ani nawet na przyjęcia do przyjaciół czy znajomych. Nieustanne myślenie o jedzeniu i przygotowywanie posiłków zajmuje mu tyle czasu, że braku mu go na inne zajęcia. Jeśli już decyduje się na wyjście, to ze swoim prowiantem. Tort truskawkowy z bitą śmietaną nie jest dla jego podniebienia źródłem rozkoszy, a tylko mieszaniną niezdrowych składników. O ile bardzo ważny jest skład potrawy, o tyle prawie w ogóle nie liczy się jej smak. Wybór między lodami czekoladowymi a otrębami pszennymi dla ortorektyka jest oczywisty. 
Nie ma nic niezdrowego w tym, że chcemy się zdrowo odżywiać. Problem zaczyna się, gdy zbyt dużą wagę przywiązujemy do jakości pożywienia i myślimy, że maksymalnie zdrowe posiłki uczynią nas lepszymi, rozwiążą życiowe problemy. Po pewnym czasie, organizm pozbawiony wielu mikroelementów i witamin buntuje się. Pogarsza się stan psychiczny i fizyczny. Nieleczona ortoreksja, podobnie jak anoreksja, może doprowadzić nawet do śmierci. Warto więc zastanowić się nad dewizą Stevena Bratmana, który uważa, że „lepiej jeść pizzę z przyjaciółmi niż chrupać kiełki w samotności”. Jak najbardziej wskazane jest przestrzeganie zasad zdrowego odżywiania się, ale warto też pamiętać o przyjemności z delektowania się smakołykami.