Dawanie sprawia więcej radości, niż otrzymywanie? Poznaj teorię wrodzonego altruizmu

2016-12-11 0:00

Magiczny moment, gdy rozpakowujemy prezenty pod choinką, jest miły nie tylko dla tych, którzy je dostali. Równie wielką satysfakcję odczuwa ten, kto je tam położył, kiedy widzi radość na twarzach obdarowanych. Co sprawia, że dawanie może cieszyć bardziej niż otrzymywanie?

Dawanie sprawia więcej radości, niż otrzymywanie? Poznaj teorię wrodzonego altruizmu
Autor: thinkstockphotos.com

Spis treści

  1. Badania potwierdzają istnienie wrodzonego altruizmu
  2. Dlaczego dawanie jest takie przyjemne?
  3. Dawanie musi być dobrowolne
  4. Jak dawać, aby sprawić radość?
  5. Dawanie i branie w związku

To nie otrzymywanie prezentów, ale ich dawanie naprawdę uszczęśliwia – taki wniosek płynie z licznych badań psychologicznych i socjologicznych. A darem są nie tylko rzeczy materialne. Można zaryzykować stwierdzenie, że tych niematerialnych jest znacznie więcej. Codziennie ofiarowujemy komuś czas, wsparcie, bezinteresowną pomoc.

Satysfakcję sprawia nam to nawet wtedy, gdy nie znamy osoby, do której trafi nasz dar, lub poznaliśmy ją przed chwilą. Darem jest honorowe oddanie krwi, ustąpienie miejsca w autobusie i wskazanie drogi zagubionemu turyście. Darem jest nawet tak drobna rzecz, jak uśmiech i szczere skomplementowanie koleżanki z pracy, którą spotkamy rano w windzie.

Każdy pamięta uciechę, którą poczuł, mogąc sprawić komuś radość, wyświadczyć przysługę, wybawić z kłopotu. Tak jakby przyjemność czy ulga, którą komuś sprawiliśmy, natychmiast do nas wracała wraz z uśmiechem pojawiającym się na twarzy obdarowanego.

Badania potwierdzają istnienie wrodzonego altruizmu

Czerpanie radości z pomagania innym jest głęboko wpisane w ludzką naturę. W badaniu opublikowanym w „PLoS One”, internetowym piśmie Public Library of Science, opisano eksperyment, z którego wynikało, że dzieci w wieku poniżej 2 lat są szczęśliwsze, dając cukierki, niż te maluchy, które je otrzymują. Tezę o wrodzonym mechanizmie czystego altruizmu wydaje się potwierdzać praca naukowców pod kierunkiem dr. Davida Randa z Yale University, którzy przeanalizowali 50 przypadków uznanych za cywilne bohaterstwo, jak ratowanie komuś życia w pożarze czy reanimacja umierającego w niebezpiecznych okolicznościach. Badacze ustalili, że większość osób narażających swoje życie w takich sytuacjach w chwili podejmowania decyzji o pomocy działała instynktownie, nie analizując szans powodzenia ani nie przewidując konsekwencji. Podobnie działają rodzice, gdy stają w obronie swojego dziecka.

Mechanizm ten znany jest także w świecie zwierząt, lecz u ludzi nałożyły się nań dalsze ewolucyjne i społeczne procesy, które pozwalały łatwiej przeżyć grupie, której członkowie ściśle współdziałali i wspierali się wzajemnie, zamiast rywalizować.

Dlaczego dawanie jest takie przyjemne?

Tyle teoria. A jak wygląda to w przełożeniu na indywidualne doświadczenie? Dlaczego dawanie jest takie przyjemne? Co czujemy, gdy coś podarujemy albo udzielimy pomocy? Oto za każdym razem, kiedy coś dla kogoś zrobimy, przekonujemy się, że byliśmy skuteczni, pożyteczni, potrzebni. Sytuacja taka poprawia samopoczucie i buduje nas, bo daje poczucie sprawczości i siły, a nawet przewagi. Dlatego rośniemy we własnych oczach, wzmacniamy swoją samoocenę, i to znacznie bardziej niż wtedy, kiedy przyjmujemy podarunki czy pomoc.

Potwierdzają to badania Elizabeth Dunn i Michaela Nortona, autorów głośnej książki „Happy Money: The Science of Happier Spending”. Przeprowadzili oni serię eksperymentów, w których badali, jak wydawanie pieniędzy na różne cele podnosi poziom szczęścia i satysfakcji z życia. Okazało się, że we wszystkich grupach społecznych największą satysfakcję dawało inwestowanie zarobionych pieniędzy w innych ludzi. Nawet podarowanie komuś jednego dolara skutecznie poprawiało darczyńcom nastrój.

Dawanie musi być dobrowolne

Jednakże nie w każdej sytuacji dawanie uszczęśliwia. Kiedy mama mówi do starszego synka: „Oddaj zabawkę bratu, ustąp mu, on jest młodszy!”, słychać jedynie zgrzytanie zębów. Nie lubimy być zmuszani do dawania – sprawia nam ono radość tylko wtedy, gdy jest dobrowolne. A także – bezinteresowne.

Nawet jeśli podświadomie liczymy na to, że np. osoba, której udzieliliśmy pomocy, kiedyś nam się odwzajemni, nie oczekujemy tego w chwili, gdy udzielamy pomocy. Spodziewając się wzajemności, wikłalibyśmy się w swego rodzaju „barter”, który już na samym początku deprecjonowałby wartość naszego daru, czyniąc z niego przedmiot wymiany, a ponadto stawiałby obdarowanego w niezręcznej sytuacji.

Jak dawać, aby sprawić radość?

Jak więc dawać, by sprawić rzeczywistą radość obdarowanemu, a tym samym – sobie? Jak to zrobić, by nie wprawiać obdarowanego w zakłopotanie? Bardzo często przyjęcie daru czy pomocy wymaga pokory, przyznania się do słabości czy bezradności – obdarowany czuje wtedy presję, aby się odwzajemnić. Dlatego starajmy się to robić delikatnie.

Obdarowując kogoś, nie dawajmy do zrozumienia, że sprawia nam to kłopot, nie mówmy o tym, jak wiele zachodu to wymagało. Przeciwnie – każdym słowem i gestem przekazujmy myśl: „Cieszę się, że mogę ci pomóc/dać ci to, to dla mnie naprawdę wiele znaczy”. Kiedy obdarowany mówi o wdzięczności i chęci odwzajemnienia się, powiedzmy po prostu: „Nie myśl o tym, twoja radość jest dla mnie największą nagrodą”. To ważne zwłaszcza w sytuacji, gdy przysługa jest naprawdę wielka – tak wielka, że trudno ją odwzajemnić. Obdarowany powinien otrzymać od nas sygnał, że daliśmy dobrowolnie i z radością, że nie oczekujemy wzajemności, że uszczęśliwia nas sam fakt, iż mogliśmy pomóc.

Warto wiedzieć

Trafić w punkt

Dawajmy tyle, ile możemy dać, i tyle, ile obdarowany może przyjąć. Gdy obdarowany widzi, że daliśmy mu więcej, niż chcielibyśmy, albo więcej, niż on sam chciałby przyjąć – rodzi to w nim poczucie zobowiązania, a nawet winy. Czuje się dłużnikiem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi – zbyt wielki dar może naprawdę ciążyć obdarowanemu, gdy jest zobowiązaniem, które trudno odwzajemnić.

Dawanie i branie w związku

Każda głęboka, dobra relacja, jak miłość i przyjaźń polega na nieustannej, niewymuszonej wymianie darów. Obdarowujemy drugą osobę – dając jej swój czas i uwagę, wspierając w trudnych chwilach, spełniając jej potrzeby – ale również pozwalamy się obdarowywać. Pokazujemy w ten sposób, że nawzajem się potrzebujemy.

Ważne jest jednak, by w tym względzie panowała równowaga. Badania psychologiczne pokazują, że gdy jej nie ma, wówczas gorzej się czują zarówno ci, którzy w związku więcej dają, niż otrzymują, jak i ci, którzy dostają zbyt dużo. Każda ze stron jest mniej szczęśliwa niż ludzie, którzy starają się utrzymać złoty środek. Osoba, która tylko daje i w zamian nic nie otrzymuje, będzie z czasem równie zmęczona i wyczerpana relacją, jak ta, która tylko bierze, niewiele dając w zamian.

Ta pierwsza poczuje się wykorzystywana i zniechęcona, ta druga – osaczona dobrocią partnera. W rezultacie ta strona, która wciąż tylko daje, może usłyszeć od ukochanej osoby: „Niczego od ciebie nie chcę, nic nie możesz mi dać”. To bardzo raniące słowa, które tak naprawdę oznaczają: nie potrzebuję cię. Tylko nieustannie dając i biorąc, czerpiąc z siebie nawzajem – można być naprawdę blisko. Taka bliskość pozwala wspierać, dawać i pomagać, nie urażając dumy obdarowanego. Pozwala też uznać własną słabość i niewystarczalność, gdy potrzebujemy pomocy, bez skrępowania poprosić o nią i ją przyjąć.

Dawanie i branie jest w rzeczywistości podstawą każdej relacji. Ktoś, kto wzbrania się przed przyjęciem szczerze ofiarowanej pomocy, dobrego słowa czy prezentu, bo jest na to zbyt dumny lub chce uchodzić za silnego i niezależnego, będzie miał problem z nawiązaniem głębszej relacji i może być bardzo samotny. Ktoś taki wysyła komunikat, że nie zasługuje na nic dobrego, jednocześnie zaś nie potrafi nic podarować innym. Bo przyjęcie daru z radością i wdzięcznością jest również darem – dla ofiarodawcy, którego przecież dawanie uszczęśliwia…

Warto wiedzieć

Najdłużej żyją...

Interesujące wnioski nasuwa badanie rozpoczęte w 1921 r. na Uniwersytecie Stanforda w USA. Jego celem było sprawdzenie, co wpływa na długowieczność i satysfakcję z życia. Naukowcy zaczęli śledzić losy 1528 osób, od dzieciństwa do śmierci; wybrano grupę inteligentnych młodych ludzi żyjących w rodzinach, którym się nieźle powodziło. Okazało się, że dłuższemu życiu najbardziej sprzyjają nie unikanie stresu czy wysiłku, nie szukanie rozrywek czy przyjemności, tylko: wytrwałość, rozwaga, ciężka praca i zaangażowanie w życie społeczności. Słowem – kto rozważnie dysponując swoimi siłami i zasobami, dużo z siebie daje i działa na rzecz innych, ma największe szanse na długie i satysfakcjonujące życie.

miesięcznik "Zdrowie"